Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Populizm

Wczorajszy* kongres zorganizowany przez Palikota zgromadził kilka tysięcy ludzi stanowiących przekrój rozmaitych grup społecznych i wiekowych. Godzinę wcześniej dwóch panów w wieku 50+ pod Salą Kongresową i jeden z nich mówi: my to chyba będziemy tu najstarsi. Chwilę potem obok nich przeszła para staruszków z zaproszeniami na kongres, na oko to mieli na pewno ponad siedemdziesiątkę. Było też sporo ludzi młodych.
Wspominam o tym, bo dziś usłyszałem z ust posła Nitrasa, najpierw lekceważąco, że na kongres przybyła nieważna i niereprezentatywna grupa ludzi, a potem, na jednym wydechu, że ten kongres to populizm. Przypomnę zatem , że współcześnie tym terminem najczęściej określa się zachowanie polityczne polegające na głoszeniu tych poglądów, które są aktualnie najbardziej popularne w danej grupie społecznej. Skoro na spotkaniu w Sali Kongresowej byli przedstawiciele wszystkich grup, to Palikot powiedział to, co chcieli usłyszeć wszyscy.
Zatem Nitras, czy Niesiołowski nie mają racji twierdząc, że te antyklerykalne nastroje są nieistotne i nieważne. Są ważne i paradoksalnie zawdzięczamy to Jarosławowi Kaczyńskiemu i jego partii. To dzięki niemu wreszcie ludzie odważyli się na sprzeciw wobec obecności symboli religijnych w należącej do wszystkich przestrzeni publicznej. Okazało się, że symbole religijne łatwo jest wykorzystać do politycznych zagrywek o zapachu szamba, a poproszeni o interwencję hierarchowie kościelni orzekli, że to nie ich sprawa – nie ich krzyż i nie ich problem.
Do niedawna jeszcze poważna dyskusja o miejscu religii w szkole, obecności religii w państwie, o finansowaniu Kościoła była niemożliwa w przestrzeni publicznej. Po pierwsze, padał zaraz argument, że tylko komuniści walczyli z Kościołem. Po drugie – że aspekt religijny jest częścią tożsamości narodowej. Sam Palikot jeszcze w 2007 roku pisał: PO powinna więc szeroko manifestować poparcie dla Kościoła i jednocześnie twardo grać z ojcem Dyrektorem. Widziano już wówczas szkody, jakie powoduje Radio Maryja. Tracił Kościół i państwo. Jednak dopiero dziś po aferze z krzyżem i oportunistycznej reakcji biskupów, po wielomiesięcznej cynicznej grze symbolami religijnymi przez Jarosława Kaczyńskiego, gdy widać haniebne insynuacje Macierewicza sponsorowane przez Radio Maryja i publiczną telewizję – społeczeństwo jawnie i zdecydowanie się sprzeciwiło.
Pierwszym sygnałem był flashmob zorganizowany na Krakowskim Przedmieściu, według niektórych mogło być nawet dziesięć tysięcy ludzi. Telewizje – od publicznej po TVN24 – zgodnie bagatelizowały tę liczbę zmniejszając ją, wbrew własnym kamerom, do kilkuset. Politycy również skłonni byli do lekceważenia. Gdy Janusz Palikot poprosił o poparcie, inni uważali, że internet jest mało ważny. Jednak koło dwudziestu tysiącom chciało się zarejestrować na stronie, podać prawdziwego maila, zaczekać na aktywację, i wpisać się. Potem ośmiu tysiącom chciało się podać własne dane – nazwisko i adres, aby wstępnie zgłosić się na kongres poparcia. A później jeszcze czterem tysiącom chciało się przyjechać na własny koszt, często z odległych terenów i być w Sali Kongresowej. A niby to są tylko zwyczajni „klikacze” jak to pogardliwie określono. Zatem ilu postawi krzyżyk na wyborach w polu nowego ruchu lub partii, jeśli nie trzeba jechać kilkaset kilometrów, podawać swoich danych osobowych, a wystarczy udać się do lokalu wyborczego?
Populizm posługuje się demagogią. To właśnie rządy PiS były populistyczne, bo odwoływały się do niezadowolonych i sugerowały, że jak pozamyka się skorumpowanych lekarzy, to w służbie zdrowia będzie dobrze i żadna reforma nie będzie już potrzebna. I PiS reformy zdrowia nie zrobił. I nie stało się lepiej. Postulat rozdziału kościoła od państwa nie jest populistyczny, jest popularny – bo dziś chce go większość – także wierzących. Dlatego, bo nie chcą by kolejny głupek, oszołom, wariat na prochach, czy zwyczajny faszysta wziął krzyż i pod jego znakiem wmawiał ludziom, że muszą się mu podporządkować, bo on ma krzyż. A sposób na uniknięcie tego zagrożenia jest jeden – krzyż w sferze sacrum. Religia, jak seks sprawą prywatną – mówiła słusznie profesor Magdalena Środa. Od rozdziału Kościoła od państwa nikomu nie zrobi się lepiej w sferze materialnej, nie będą lepiej działać szpitale, ani policja, nie zmniejszą się podatki – nikt na kongresie tego nie obiecywał. Ale zwiększy się poczucie obywateli, że żyją we własnym kraju, w którym to oni są najważniejsi. Jeśli dziś SLD mówi, że oni już od dawna o tym mówią, to jest to z jednej strony prawda, a z drugiej demagogia – bo mówić to nie wszystko. A jeśli politycy PO – Nitras, Pitera, Niesiołowski, Gowin i inni bagatelizują powstający ruch i uważają, że jest on marginesem wyborców, to czeka ich zimny prysznic podczas następnych wyborów. PO, która czyni ukłony pod adresem prawicowej części wyborców, których i tak nie zdobędzie, bo są zagospodarowani przez swego guru Kaczyńskiego, jednocześnie wypina dupę w stronę pozostałych** i niech ma tego świadomość, jeśli chce zrealizować swój program w następnej kadencji.


* Tekst rozpocząłem pisać w niedzielę 3 października.
** To jest sformułowanie znalezione w sieci – nie moje, ale dziś nie potrafię znaleźć źródła. Mea culpa, zbyt nieuważnie czytałem.

Oceń felieton

6 komentarzy “Populizm”

Możliwość komentowania została wyłączona.