Wszyscy grają. Każdy ma swoją rolę. Wyspiański byłby w siódmym niebie. Teatr narodowy, patriotyczny, polski daje swe spektakle wszędzie i nieustannie. Antraktów nie ma. Niestety nie ma też reżysera, a może wręcz przeciwnie – zbyt wielu chce być reżyserami. Tak czy inaczej, kolejne akty, kolejne sceny stają się coraz bardziej absurdalne i bezsensowne.
W zasadzie można stwierdzić, ze krzyż na Krakowskim Przedmieściu służy każdemu. Przede wszystkim służy mediom. nie będę już dziś podawać po raz kolejny odnośników, ale nieustająco odsyłam do swojego tekstu* o manipulacji mediów po wypadku lotniczym w Smoleńsku. Dzięki krzyżowi przed pałacem, media mają porcję newsów co dnia i mogą nam pokazywać te rozemocjonowane tłumy. Faktyczny tłum był tam raz. Podczas „antykrzyżowej” demonstracji zorganizowanej na Facebooku. Pokazał, że zdecydowana i spora część społeczeństwa nie chce tego krzyża i żadnych pomników. Jednak telewizje to zignorowały, wbrew faktom zmniejszały liczbę zebranych tam ludzi i po raz pierwszy starały się nam wmówić, że większość to przypadkowi gapie. Łatwo w to uwierzyć – o północy zebrało się przypadkiem ponad pięć tysięcy przypadkowych gapiów. Nazwijmy rzecz po imieniu. To nie polska polityka jest na dnie, to polskie media są pod dnem i pukają od spodu. Od dawna już za emocje wokół krzyża przestał być odpowiedzialny Kaczyński, a stały się odpowiedzialne media, które z grupki nawiedzonych uczyniły nową chrześcijańską akcję masową.
Oczywiście, gdyby władze zdecydowały się na rozwiązanie siłowe, byłoby to na rękę PiSowi, który tylko na to czekał. Operatorzy telewizyjni też zapewne przebierają nóżkami z niecierpliwością. Byłoby co filmować. Nie darmo ciągle nam się pokazuje sceny sprzed pałacu. Wymyślili sobie to według założeń Czechowa: jeśli w pierwszej scenie pojawia się dubeltówka wisząca na gwoździu, to najpóźniej w ostatniej scenie musi ona wystrzelić. I tak czekają na ten wystrzał.
Na drugiej scenie rozgrywa się wątek Palikota. Ten to grał od dawna i zawsze ważne role. Jako jeden z niewielu zauważył też, że prawdziwa widownia jest w internecie. Scena polityczna zaobserwowała w tym momencie sytuację patową. Dziennikarze wszystkim politykom zadają jedno główne pytanie: Kto powinien zostać wyrzucony z partii i dlaczego ma być to Palikot z PO? Enfant terrible polskiej polityki przeholował? Normalnemu widzowi wiele rzeczy w głowie się nie mieści. Macierewicz nazywający wypadek zbrodnią (z oczywistą sugestią polityczną). Hofman sugerujący powieszenie Palikota na gałęzi (trudno rozumieć to jako niedosłowną aluzję), kilku innych polityków PiS sugerujących jakieś tajne działania mające niby doprowadzić do katastrofy w Smoleńsku. To przekracza wszelkie możliwe normy etyczne. Oczekujemy, że media choć zająkną się o tym. Nie! Cisza. Tylko Palikot jest zły, bo zadał pytania, które są oczywiste i niewątpliwie zadali je sobie prokuratorzy prowadzący śledztwo. Palikot jest paskudny, bo powiedział to, co myśli większość ludzi. To megalomania Kaczyńskiego zapewne była przyczyną katastrofy. Dziś jeszcze nie wiemy – którego z nich. Jedyny medialny fachowiec w tej bandzie amatorów – Janusz Palikot – zwołał pospolite ruszenie i okazało się, że ma poparcie ogromne. Mało tego, może się okazać, że jest szansa na zaistnienie nowej partii politycznej, która mogłaby jeszcze przed swym powstaniem liczyć na 20% poparcia. Zaklinanie rzeczywistości natychmiast rozpoczęło się zarówno z lewej, jak i prawej strony.
Pomysł, że jest w Polsce miejsce na partię liberalną w zakresie obyczajowym i religijnym, a socjaldemokratyczną w zakresie spraw ekonomicznych, nie spodobał się nikomu. Lewicy – bo zapewne w swej obecnej postaci stałaby się marginesem politycznym. PiSowi – bo taka partia przyciągnęłaby pewną część elektoratu, który już dość ma katolicko-narodowej retoryki, a PO z oczywistego względu – wraz z Palikotem odeszłaby część elektoratu i część działaczy. Wbrew temu, co usiłują twierdzić media, dubeltówka Palikota jest naładowana i od PO zależy, czy wystrzeli. A kiedy wystrzeli? Gdy PO da sobie wmówić, że Palikot robi coś niesłychanego i że to on uprawia jakąś złą i niegodną politykę. Tak naprawdę spośród wszystkich aktorów, jedynie on ma jakieś sensowne kwestie do powiedzenia.
Tak więc – drogi czytelniku – wszyscy grają na tej ogromnej scenie Rzeczypospolitej. A my? Jak w wierszu:
Klaskaniem mając obrzękłe prawice,
Znudzony pieśnią, lud wołał o czyny**
—
* Tekst nosi tytuł „Symulakrum” i powstał jakiś czas po smoleńskiej katastrofie.
** Cyprian Kamil Norwid
3 komentarze “Teatr mój widzę ogromny”
Witam.
Oczywistym jest że trwająca nadal zadyma pod pałacem prezydenckim jest na rękę zarówno politykierom jak i Kościołowi.Na tej szopce każdy może ugrać coś dla siebie.Gamoniowate PO straszy nieobliczalnym PiS-em,aparatczyk i dzierżymorda Napieralski usiłuje wybić się na męża stanu a Kościół rośnie w siłę stając się „stroną” w tej awanturze.Media swoje robią ale nie są samodzielne tylko wykonują robotę zleconą i opłaconą przez tych co pociągają za sznurki.Upatrywanie w osobie Palikota męża opatrznościowego i założyciela nowej partii,która zmieni polską scenę polityczną to tylko zaklinanie deszczu.Ten tort jest podzielony i nikt nowy już się nie dosiądzie.
Awantura pod krzyżem na pewno jest podsycana przez PiS z jakąś masochistyczną przyjemnością, bo to powolne samobójstwo. Dla PO i rządu to podarek od losu, więc zachowują logiczną wstrzemięźliwość. Kościół na tym traci, a nie zyskuje. SLD nie zyskuje, bo ci, którzy chcą dyskutować o roli religii w państwie, pamiętają właśnie ustępstwa SLD. Media opłacone i wykonujące robotę na zlecenie? Oprócz telewizji państwowej gdzie wciąż jeszcze dominuje PiS, mamy TVN i Polsat, a także Superstację. Różnice między nimi są oczywiste. Tylu mają zleceniodawców?
Palikot – mąż opatrznościowy? Nie w tych kategoriach pisałem. Raczej dobry aktor na tej scenie. Czy jest miejsce dla nowej orientacji politycznej? Jest. Czy będzie? Nie wiadomo.