Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Granice

W świecie internetu granic jak wiadomo nie ma, chyba, że mieszkasz w Chinach, wtedy pokazują ci się nawet w twoim komputerze. Nie tak dawno pisałem o pozornym buncie Google w Chinach. Była mowa o pogróżkach Google wobec chińskich władz w sprawie cenzury, którą – przypomnę – Google w Chinach stosowały od lat. Zacytuję zatem sam siebie:
Przypuszczam, że dla firmy z Mountain View jest to czysto biznesowa rozgrywka. Być może ma to zapewnić alibi na wypadek wycofania się z Chin, w których Google nie stało się potentatem. Przy okazji firma poprawi swój wizerunek wśród nieco naiwnych obrońców praw człowieka.
Dziś pojawiła się wiadomość, że oto Google przestają cenzurować chiński internet, choć pozostają w Chinach. Jedna wiadomość i same kłamstwa. Poszpiegujmy zatem trochę za pomocą prostych narzędzi dostępnych w komputerze.
> google.cn
Name: google.cn
Address: 74.125.95.160

Chińska strona Google ma numer IP 74.125.95.160, szukajmy dalej.
IP address: 74.125.95.160
Host name: iw-in-f160.1e100.net
74.125.95.160 is from United States(US) in region North America

Zatem chińska wyszukiwarka Google wcale nie jest w Chinach tylko w w USA. Jeśli wpiszemy w pasku adresu przeglądarki google.cn zostaniemy natychmiast przekierowani na google.com.hk.
Niby niewielka różnica. Hong Kong jest specjalnym obszarem administracyjnym należącym do Chin, ale do 2047 roku ma zagwarantowaną autonomię prawie we wszystkich sprawach, za wyjątkiem polityki zagranicznej i armii. W Hong Kongu nie ma cenzury, w Chinach jest.
Oryginalna chińska strona Google jest nadal dostępna po wpisaniu numeru IP. Jednak wyszukiwanie przekierowuje nas już na stronę ogólną www.google.com.
Czy zatem Google nie cenzuruje internetu? Należałoby pojechać do Chin i sprawdzić, co tam się dzieje po wpisaniu google.cn. Jedno jest pewne, Google nie wyprowadziło przeglądarki z Chin, bo ona nigdy tam nie była. Zaś teraz wszystko wskazuje na to, że dla całego świata chińska strona Google przeprowadziła się do Hong Kongu. Czy dla Chińczyków też? Poważnie wątpię.
A skąd się wzięły tytułowe granice? Zacząłem się zastanawiać, czy są jakiekolwiek granice kłamstwa i obłudy w działaniu ogromnych korporacji biznesowych. Wychodzi na to, że mamy świat bez granic – także – przyzwoitości. Czasami nienawidzę mieć rację.

Oceń felieton