Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Dlaczego Linux

Linux określany jest jako free software, po polsku może to oznaczać zarówno wolne, jak i darmowe. Przeważnie Linux jest darmowy, zatem płacimy jedynie za nośniki danych lub połączenie internetowe. Jednak to nie „darmowość” jest najważniejsza, ale wolność wyboru, która pozwala nam na dowolne modyfikacje i używanie oprogramowania. Mało kto zdaje sobie sprawę, że powszechnie używany system Windows, obwarowany jest licznymi ograniczeniami licencyjnymi. Nawet zmieniając sobie domyślny wygląd za pomocą zewnętrznych aplikacji, najprawdopodobniej łamiecie zasady umowy licencyjnej. Pewien mój znajomy otworzył plik wykonywalny z Windows tzw. hexeditorze, poprawił mało znaczący, ale denerwujący go błąd językowy. Nikt go oczywiście nie ścigał, ale złamał warunki licencji. Przeważnie nikogo te ograniczenia nie interesują. Chyba, że wada systemu lub oprogramowania zacznie komuś mocno doskwierać, wówczas ma do wyboru – albo filozoficznie się z tym pogodzi, albo zainteresuje się systemami otwartymi.
Pierwszy kontakt z komputerem miałem w roku 1989. Niektórzy z moich bogatszych znajomych sprawili sobie mikrokomputery ZX Spectrum lub Atari.Nie miały one jeszcze możliwości na miarę Hala z Odysei kosmicznej 2001, ale i tak fascynowały. Szybko stałem się gorącym orędownikiem zakupu komputera do szkoły. Dzięki poparciu niektórych nauczycieli i sporej grupy rodziców, dwa mikrokomputery Atari zostały zakupione z tzw. środków społecznych. To była wówczas norma. Po upadku realnego socjalizmu szkoły były niedoinwestowane i przestarzałe. A władze miały znacznie poważniejsze problemy niż mrzonki o nowych technikach nauczania. Szkoły kupowały telewizory, magnetowidy zwykle za pieniądze pochodzące ze zbiórek lub od sponsorów. Nasz szkoła miała dwa Atari.
Przez jakiś czas nawet prowadziłem kółko zainteresowań, na którym uczniowie uczyli się wykorzystywać niewielkie jeszcze możliwości tych komputerków. Napisałem nawet w basicu program, który był takim „komputerowym dyktandem”. Do dziś pamiętam te emocje, kiedy prawie piętnaście minut czekałem, czy program zapisany na taśmie magnetofonowej wgra się poprawnie. Później w dziedzinie komputerów w szkole zastąpił mnie kolega, który jako fizyk mógł ukończyć informatyczne studia podyplomowe, ponieważ wówczas nauczanie informatyki łączono tylko z naukami ścisłymi.
W 1993 roku zetknąłem się z PC, który został zakupiony do szkoły. Ale dopiero w 1996 zacząłem używać komputera na co dzień. W innym tekście pisałem już o tym, jak powszechne i oczywiste niegdyś było kopiowanie programów. Początkowo nawet nie zastanawiałem się, skąd wziął się Windows 3.11 na moim komputerze. Szybko jednak stałem się właścicielem nieco lepszego komputera i zacząłem używać Windows 95. Początki zmagań z tym systemem bywały zabawne. Najbardziej utkwił mi w pamięci problem z dołączonym do Internet Explorera 4 programem pocztowym Outlook Express. Za każdym razem, gdy otworzyło się otrzymany mail w nowym oknie na pełnym ekranie, komputer zawieszał się. Trzeba było go resetować, przerywać połączenie modemowe i łączyć się ponownie. A jak wiadomo w połączeniach modemowych płaciło się za czas połączenia. To było frustrujące. Ale też za sprawą wieszającego się komputera zacząłem szukać i szybko okazało się, że jest sporo alternatywnych programów. Mało tego, dowiedziałem się, że istnieje alternatywny system operacyjny wymyślony przez fińskiego studenta Linusa Torvaldsa.
Pierwsza moja próba to zainstalowanie systemu niemieckiej firmy SuSE GmbH. Była to wersja 5.3 i zachwycony byłem działaniem modemu na mojej kiepskiej linii telefonicznej, transmisja była dużo szybsza niż w systemie Windows. Niestety rozdzielczość ekranu nie dała się ustawić większa niż 640×480 przy 4 kolorach, nie działał dźwięk i nie umiałem sobie zapewnić kopiowania danych z Linuksa do Windows. Kolejną nieudaną wciąż próbą był Red Hat 6.0. Sporym minusem wciąż były problemy z grafiką. W Red Hacie działał dźwięk, ale za to były problemy z modemem. Pod koniec roku 1998 lub na wiosnę 1999 trafiłem na Mandrake 6.1. Tym razem udało się uruchomić podsystem graficzny w rozdzielczości 800×600 i w normalnej wówczas palecie 256 kolorów. Co ciekawe, system oferował już polski interfejs. Jednak nie mogłem drukować, z dźwiękiem miałem problemy, więc to również był falstart.
Chyba jednak Windows dawał mi się mocno we znaki, bo koniec XX wieku przywitałem mając już dwa systemy na dysku (i nowszy komputer). Był oczywiście Windows, ale też Mandrake 7.0, który używany był przede wszystkim do połączeń internetowych. Nadal jeszcze nie wszystko było idealnie. Działał bez problemu dźwięk, po zmianie karty graficznej na ATI mogłem już uzyskać nawet rozdzielczość 1024×768, a drukarka Canon drukowała ładniej niż w Windows. Nie działał jednak skaner i niedawno kupiona karta telewizyjna, która co prawda dawała obraz, ale nie było dźwięku.
W tym okresie przeżyłem kilka załamań Windows, które nie były spowodowane wirusami. Od 1997 roku używałem bowiem legalnego i dobrego Norton Antivirus. Motywowało mnie to wciąż do dalszych prób. Pierwszym w pełni zadowalającym systemem był Mandrake 8.2, który zainstalowałem na świeżo kupionym laptopie w 2002 roku, a niedługo później miałem Mandrake 9.0 i ostatecznie pożegnałem się z Windows. Z jednej strony dlatego, ze uważałem iż system ten jest zły, że niewart jest swojej ceny, a nie chciałem używać go dalej nielegalnie. Nie przekonywały mnie poglądy wygłaszane przez niektórych znajomych: „Windows jest kiepski, Microsoft każe sobie płacić za niego więcej niż w USA, więc nie ma nic złego w tym, że go ukradnę.” Miałem też świadomość, że nie stać mnie na programy, których bym chciał używać.
W tych okolicznościach Linux był oczywistym wyborem.
Od 2002 roku używam Mandrake na swoim komputerze (obecnie system nazywa się Mandriva). Zdecydowanie najlepiej spełnia moje wymagania, choć kilka lat temu używałem również Windows 2000 na swoim laptopie Compaq, a obecnie mam jako drugi system Windows XP na Asusie 901. Zatem używanie Linuksa ma w moim wypadku wymiar raczej praktyczny, nie ideologiczny. Pracuję również na serwerach, na których Linux jest oczywistością. W 2002 roku zaczynałem od Freesco, a obecnie korzystam z kilku różnych dystrybucji serwerowych.
Tak, zdaję sobie sprawę, że ten tekst może być nudny dla osób dość luźno związanych z techniką komputerową, dlatego też opatrzyłem go tagiem nuda.

Oceń felieton