Niektórym wydawało się, że pomimo zapowiedzi i buńczucznych oświadczeń, Trump uszanuje demokrację i odda władzę w normalny sposób. Po wczorajszym dniu chyba już nikt nie jest tak do końca pewny, co się stanie.
wybory
Debata, która całkowicie pominęła kwestię upadającej służby zdrowia i upadłej edukacji, a zajmowała się duperelami w większości wycelowanymi w Rafała Trzaskowskiego, nie mogła odpowiedzieć wyborcom na żadne ważne pytanie. A nas interesuje czy 28 czerwca podobnie jak szeryf w znanym westernie, wyprowadzimy tego śmiesznego człowieczka, udającego prezydenta, w polityczny niebyt.
Dziś klęska wyborcza Dudy staje się coraz bardziej prawdopodobna. Zaczyna też być jasne, dlaczego Kaczyński „po trupach” parł do wyborów 10 maja. Zapewne informacje o nadchodzącej katastrofie, pojawiły się znacznie wcześniej. Pytanie na dziś brzmi, co zrobi Kaczyński, gdy Duda przegra? A może co zrobi, by do przegranej Dudy nie dopuścić?
Opozycja nie podoba się nikomu. Partii rządzącej przede wszystkim. Nic dziwnego. Kaczyński i jego akolici opozycję chętnie widzieliby w więzieniu…
Jesienią głosować pójdzie kilka procent wyborców więcej, a to przełoży się na głosy dla większych graczy. Robert Biedroń stanie się mimowolnym supportem Kaczyńskiego.
Sytuacja przedwyborcza nieco przypomina szachownicę. Lecz nie dlatego, że mamy do czynienia z grą strategiczną.
Heraklit z Efezu ujął to w sposób prosty i wręcz ascetyczny. Wszystko płynie – tak rzekłby też Norwid, Jan Sztaudynger – mistrz fraszki i Paweł Pawlikowski – reżyser „Zimnej wojny”.
Państwo zepsuć łatwo, a naprawić trudno. W tysiącletniej historii potrafiliśmy psuć je wielokrotnie. Za każdym razem naprawa zniszczeń była długa. Najśmieszniejsze jest to, że państwo zwykle psują kretyni, którzy powołują się na misję odnowy i naprawy, a myślą tylko o nabiciu sobie kabzy.
Dziś obserwujemy nową partię „Wiosna Roberta Biedronia”. Biedroń idzie tą samą ścieżką, co wcześniej Palikot. Na dodatek jego deklaracje polityczne są realne tylko w jednym wypadku. Gdy jego partia weźmie ponad 50% mandatów w sejmie. A to jest niemożliwe.
Podobno Jan Hus – widząc biedną starowinkę, która przyszła dołożyć swą wdowią wiązkę chrustu do stosu, na którym miał spłonąć – powiedział te słowa. O święta naiwności! Daleki jestem od chrześcijańskiej postawy Husa.