Niczym Mickiewicz „urodzony w niewoli, okuty w powiciu” spędziłem ostatnie ćwierćwiecze w przekonaniu, że wreszcie żyję w wolnym i niepodległym kraju i że powinniśmy cieszyć się i być dumni, bo to odzyskanie wolności nie kosztowało nas krwi setek tysięcy Polaków, którzy wcześniej ginęli za ojczyznę. Odrobiliśmy lekcję historii – myślałem – minione i tragiczne stulecia czegoś nas nauczyły.
śmierć
Mgła to mgła, widoczność sto lub dwieście metrów, to nie czynnik polityczny, tylko realny – pogodowy.
Okruchy życia, tak po prostu.
Nie wiem, jak kiedyś historia oceni ten czas, być może jako kolejną Somosierrę, być może jako głupi i bezsensowny zryw. Lecz dziś boli, gdy słyszę te same głosy, które dziś powtarzają słowa komunistycznej propagandy sprzed lat.
Przykre jest to, że politycy nazywający się katolickimi i szafujący wartościami moralnymi w sposób skandaliczny żerują na tragedii katastrofy smoleńskiej.
Krótka refleksja o tragedii w Duisburgu i nagłej miłości do krzyża.
Ponownie katastrofa w Smoleńsku. Po publikacji stenogramów rozmów na pokładzie samolotu. Wiemy jak. Nie rozumiemy dlaczego.
Katastrofa w Smoleńsku. Dziś to już historia. I oby historia stała się nauczycielką życia.
Czy po zniszczeniu setek prywatnych samochodów, prywatnych sklepów, prywatnych restauracji i hoteli będzie Grekom łatwiej spłacać swoje zadłużenie? Czy te trzy zabite osoby mają być ofiarami dla starożytnych bogów, aby pomogli wyjść z kryzysu?
O cudownie rozmnożonych teoriach spiskowych.