metafora

1 wpis

Ukłucie błękitu

Fale zimą są jak skrawki luster. Przesypują się, zbliżają z chrzęstem tłuczonego szkła. Migoczą, błyskają srebrem, w końcu rozsypują się na oblodzonych ziarenkach piasku. Zimowy wiatr nie przynosi zapachu morza. Niesie drobne ukłucia błękitu wśród wolno upływających minut lutowego poranka. Minuty skapują powoli, zamarzając w locie nad pustą plażą, która kołysze się coraz bardziej i bardziej, bo nie ma nic trwałego w tym szklanym poświście. Nawet wtłoczone w wodę betonowe rozgwiazdy wydają się pływać i falować. Na szczęście jest ceglasty słup latarni, która zdecydowanie przyszpiliła główkę falochronu i unieruchomiła choć mały fragment krajobrazu. Patrząc na nią, powoli i stopniowo można odnaleźć stabilność plaży. Tylko fale wciąż przesypują się kawałkami luster.