Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Zima stulecia

Początek roku 2010 przywitał nas dość ostrą – mroźna i śnieżną zimą. Sporo musiałem podróżować i odśnieżone drogi, sprawnie działające służby drogowe oraz miejskie warto docenić w kontekście innej zimy, i innych warunków.
Wraz z końcem 1978 roku nadeszła w PRL zima, która natychmiast została obwołana zimą stulecia. Niektórzy moi znajomi odczuli ją boleśnie i to prawie natychmiast, bo śnieg zaczął padać już podczas nocy sylwestrowej. Dla niektórych oznaczało to naprawdę realnie trudny powrót z Sylwestra.
Pod koniec grudnia zmarł mój dziadek i na pogrzeb w pierwszych dniach stycznia przyjechało niewiele osób. Koleje co prawda jeździły, ale z ogromnymi opóźnieniami i dalszą podróż trudno już było zaplanować. Spore opady śniegu sparaliżowały za to transport drogowy. W mieście ulice były kompletnie zaśnieżone. Zaczęły się problemy z zaopatrzeniem. To był pierwszy tak wyraźny w moim życiu moment, gdy państwo zarządzane przez komunistów okazało swoją kompletną nieudolność. Wtedy pojawiło się krążące wśród ludzi powiedzonko: Nam nie trzeba Bundeswehry, nam wystarczy minus cztery. Od dwóch lat już były talony na cukier, ale teraz zaczynało brakować wszystkiego. Nd dodatek zima nie zamierzała odpuszczać. Powoli trzeba się było zacząć przyzwyczajać do wielu zjawisk, które wcześniej pojawiały się sporadycznie, a teraz stawały się normą. Kolejny atak zimy spowodował już problemy nawet z transportem kolejowym. W lutym musiałem dostać się na pogrzeb babci do Koszalina. Udało mi się, bo wyjechałem przed południem, ale mój brat licealista, który wyruszył później już nie dotarł. Pociągi przestały jeździć. Do domu udało mi się wrócić po tygodniu.
Powszechną dokuczliwością stał się tzw. dwudziesty stopień zasilania. Oznaczało to, że najprawdopodobniej przez cały wieczór nie będzie prądu, a na gazie z trudem się da wodę herbatę zagotować. Niektórzy z moich znajomych mieszkający na nowych osiedlach, na długie miesiące pożegnali się z ciepłą wodą w kranie. Zresztą ja też, bo to – co płynęło po przejściu przez gazowego junkersa – było ledwo letnie. Na szczęście w domu miałem piece na staromodny i tradycyjny węgiel, ci którzy mieli centralne ogrzewanie miejskiej ciepłowni chodzili w domu w czapkach i płaszczach.
Ponieważ w PRL dobrem luksusowym było wszystko to, czego brakowało – w czasie tej zimy prawie wszystko było już dobrem luksusowym. Jako początkujący wówczas nałogowiec zacząłem mieć problemy z kupieniem moich ulubionych papierosów Caro, co zmuszało mnie do kupowania innych, których nie lubiłem (Trzeba się było wówczas odzwyczaić idioto!).
Paraliż komunikacyjny powodował dalsze problemy i w ten sposób do wiosny cała praktycznie gospodarka się rozsypała. Informacje docierały powoli, a najlepszym ich źródłem była Wolna Europa lub polskie radio z Londynu. Czasem była okazja porozmawiać z ludźmi, którzy mieli konkretne i szczegółowe wiadomości o jakimś fragmencie rzeczywistości. Wtedy po raz pierwszy w życiu miałem taką refleksję, że to w końcu musi pieprznąć. Trzeba było jednak na to poczekać jeszcze dziesięć lat.
Mam jednak też przyjemniejsze wspomnienia z tego okresu. Podczas sesji uczyliśmy się u jednej z koleżanek na stancji. Gospodarz palił w centralnym porządnie, więc było to jedno z przyjemniejszych miejsc wówczas. Po południu mieliśmy egzamin, więc zaczęliśmy się powoli szykować do wyjścia. Gospodyni wtedy, jako swoistą anegdotkę, powiedziała,że mama przysłała jej w paczce grube barchanowe majtki. Stringów rzecz jasna w tamtym czasie nie było, ale warto wiedzieć, że młode dziewczyny starały się nosić dość skąpe i zgrabne figi raczej a nie tradycyjne reformy. Ponieważ tego dnia było około piętnastu stopni mrozu, więc przekonaliśmy koleżankę, że ten pomysł z ciepłymi majtkami nie jest taki głupi. Dała się namówić.
Budynek wydziału humanistycznego słupskiej uczelni miał architekturę atrium. Wchodziło się bezpośrednio do dużego holu. Koleżanka weszła oczywiście elegancko z gracją, lecz nagle fiknęła kozła i złapała szczupaka. Elegancka rozkloszowana spódnica zawinęła jej się na głowę, zaś na pierwszym planie znalazły się piękne, różowe, barchanowe majtki.