Od lat twierdzę, że żyjemy w epoce schyłkowej. Cywilizacja niewidocznie i powoli, ale jednak wciąż upada. Gdy nieuchronnie walił się starożytny Rzym, też mało kto to zauważał. Za to spora część moich znajomych traktuje te moje analizy jak brednie szaleńca, więc niespecjalnie często o tym mówię. Do niedawna uważałem, że ta agonia cywilizacji będzie długotrwała i powolna. I ja jej nie doczekam.
Należę do pokolenia tzw. boomerów. W Polsce mówiło się, że to był wielki powojenny wyż demograficzny. Skończyła się wielka wojna, więc ludzie przystąpili do radosnego dziecioróbstwa. Byliśmy pierwszym od wieków pokoleniem w Europie, które nie miało wojennych doświadczeń. Może nie całkiem na luzie, bo polityczny podział świata i zimna wojna kilkakrotnie ocierały nas o widmo atomowej zagłady.
Optymistycznie wydawało się jednak, że traumę wojny ludzkość tym razem zapamięta na długo. Masowe groby, obozy koncentracyjne, zrujnowane miasta. Tego nie dało się zapomnieć. A przynajmniej tak sądzili optymiści. Jednak należało się zacząć bać już w latach osiemdziesiątych, a nie udawać, że ci wszyscy wielbiciele Hitlera to margines bez żadnego znaczenia społecznego i politycznego. Oszukiwaliśmy się. To dziś potężne ruchy od Hiszpanii po Rosję.
Rzecz jasna, wciąż jeszcze za wcześnie, by brać Adolfa z wąsikiem na sztandary. Jednak można ogłosić krucjatę chrześcijańskiego konserwatyzmu z elementami antyglobalizmu podlanego sosem patriotycznym. Jednak, wystarczy poczekać, by poumierali ci, którzy jeszcze pamiętają faszyzm i horroru holokaustu. Rosja jest tego doskonałym przykładem. Trzeba było mieć wyjątkowo naiwne spojrzenie na politykę wielkorosyjską i marzenia Putina o restytucji imperium, by nie porzucić marzeń o demokratyzacji tego kraju. Ta wojna musiała wybuchnąć i nie trzeba było być geniuszem, by to przewidzieć. To była kwestia czasu. A czas schyłku pandemii był odpowiedni. Dwa lata wirtualna armia rosyjskiego satrapy wygrywała wszystkie starcia z rozsądkiem. Europa wydawała się słaba i obolała po pandemii. Antyunijny sojusz europejskich autokratów rósł w siłę. Stany Zjednoczone osłabione i skłócone przez wciąż jątrzącego Trumpa. Prezydent stary i wydawałoby się zdziadziały. Nie było lepszego momentu do ataku. Perspektywy są niewesołe, a to dopiero początek.
Komentarz do “Lepiej już było”
Historia uczy, że niczego nie uczy. Już I wojna miała być ostatnią, wytrzymaliśmy 20 lat. Teraz troche dłużej, ale jeżeli mamy z tego wyciągnąć jakieś wnioski, to chyba tylko taki, że satrapom nie można pobłażać i trzeba reagować, gdy są jeszcze słabi. Niedawno brałem udział w dyskusji co zrobić z rosyjskimi badaczami uczestniczącymi w dużym, międzynarodowym projekcie. I wiesz co, najwięcej się mówiło o „naszych rosyjskich przyjaciołąch”, dopiero musiałem zapytac „a co z naszymi ukraińskimi przyjacółmi?”. Nie wiem skąd bierze się ta naiwna miłość do Rosjan. No dobrze, żeby oddać boskie co Bogu, co cesarskie – cesarzowi, niektórzy z moich kolegów przyznają „wy, Polacy mówiliście o tym dawno”, tylko co z tego, skoro brano nas za rusofobów. Dla mnie ta sytuacja jest wybitnie niekomfortowa – mam w Rosji wielu przyjaciół, znamy się od 40 lat, z niektórymi również rodzinnie, Ale okazało się, że ponad 30% znanych mi, wykształconych, znających świat Rosjan popiera reżim Putina. Ja nie mogę i nie chcę powiedzieć „business as usual” i pozwolić na znaną z czasów słusznie minionych narrację – „no wiecie, my może nie jesteśmy szczególnie demokratyczni, ale patrzcie, mamy kontakty sportowe, naukowe, wszyscy z nami współpracują…” Chwała Bogu, że w Białym Domu nie zasiada Donald Trump. Obecny prezydent może i wydaje sie nieco zdziadziały, ale on rozumie, że jak odpuści Rosji to natychmiast będzie miał analogiczną sytuację na linii Chiny-Tajwan.