Nie znalazłam żadnych odpowiedzi. Ale przynajmniej wiem, jak stawiać pytania. To już jakiś początek, prawda? (Mówca umarłych, Orson S.Card)
Niegdyś był nazywany „trzecim bliźniakiem” dla podkreślenia jego roli w partii braci Kaczyńskich. Był współzałożycielem partii Jarosława i Lecha. Podczas pierwszych rządów PiS, w latach 2005 – 2007, był wicepremierem i ministrem spraw wewnętrznych i administracji. Gdy Jarosław Kaczyński stracił władzę w wyniku przegranych wyborów, doszło do konfliktów w łonie partii, a Ludwik Dorn został z niej usunięty. Jednak w 2011 ponownie wystartował w wyborach sejmowych z listy PiS.
Jednak nie pełnił już tak istotnej roli. Na jakiś czas przykleił się do „Solidarnej Polski” Zbigniewa Ziobry, aby w końcu stwierdzić, że jednak bardziej odpowiada mu „Platforma Obywatelska”. Na szczęście w 2015 roku nie dostał się do sejmu. Wyborcy liberalni nie zapomnieli mu bolszewickich zagrań podczas jego udziału w rządzie i szczucia, które rozpoczął wobec różnych grup społecznych.
Zasługą Dorna było powstanie nowego pogardliwego słowa nazywającego ludzi wykształconych, którzy nie popierają polityki PiS. To słowo trafiło już do słowników i na dobre zadomowiło się nie tylko w środowisku politycznym. To słowo „wykształciuchy”. Kolejnym osiągnięciem polityka w roli ministra było rozpętanie ogólnopolskiego hejtu na strajkujących wówczas medyków. To właśnie medykom groził po bolszewicku, że rząd ich „weźmie w kamasze”. To on też w telewizji przywołał znane choć prymitywne powiedzonko „Pokaż lekarzu, co masz w garażu.” Ponadczasowym osiągnięciem Dorna, twórczo rozwijanym obecnie w partii Kaczyńskiego, był właśnie rządowy hejt i szczucie na te grupy społeczne, które przeszkadzały rządowi w realizacji jego planów. Dziś szczucie to broń z podstawowego arsenału władzy.