Besźel i Ul Quoma w powieści „Miasto i miasto”* to dwa sąsiadujące, a nawet przenikające się miasta-państwa. Leżą gdzieś w południowej Europie, w bliżej nieokreślonym regionie. Mieszkańcy jednego i drugiego miasta – widząc się – starannie udają, że nic nie widzą. Część obszaru obu miast jest wspólna, ale należy tego nie widzieć. Rzeczywistość powieści „Miasto i miasto” wydaje się absurdalna, a jednocześnie przerażająca. Mieszkańcy obu miast od dzieciństwa są szkoleni, jak nie zauważać elementów, które nie należą do ich miasta. Nazywają to „przeoczeniem”. I to jest normalna dla nich sytuacja, gdy nie zauważają czegoś, co nie należy do ich rzeczywistości.
Gdy niegdyś przeczytałem tę książkę, pomyślałem sobie o tym, jak symbolicznie ukazuje podzielone miasta lub państwa. Przecięte wrogimi granicami, odbierające tym z drugiej strony muru prawo do nazywania się tak samo, mówienia czy odczuwania. Dziś jednak symbolika powieści wydaje mi się inna. China Miéville stworzył dzieło, które jest antycypacją rzeczywistości Polski. Żyjemy w dwóch różnych Polskach. Jedna z nich wstaje z kolan, zmienia się w europejskie mocarstwo i promieniuje na cały świat swą wielkością, wiarą katolicką i szlachetnością. Druga jest krajem, który traci demokrację, trapi go rosnąca inflacja i rząd, który bezczelnie okrada wszystkich. Coraz powszechniej w tej Polsce władza bezczelnie łamie wszelkie cywilizacyjne standardy, upodabniając nasz kraj do dzikiej wschodniej satrapii.
—
* więcej o książce tutaj.