Amantadyna to lek, o którym od kilku miesięcy robi się głośno co jakiś czas. Nie jest to lek nowy. Właściwości przeciwwirusowe specyfiku zostały po raz pierwszy opisane w 1963 roku w University of Illinois Hospital w Chicago. W USA amantadyna otrzymała zgodę na stosowanie w leczeniu wirusa grypy typu A u dorosłych w 1976 roku. W Europie po raz pierwszy została zastosowana w Niemczech Zachodnich w 1966 roku. Jednak zauważono, że bardzo szybko pojawia się lekoodporność i amantadyna przestaje być skuteczna. Odporność wirusów grypy na amantadynę stwierdzono w 1980 roku i corocznie się zwiększała. W 2006 roku już 90% wirusów było odpornych na ten specyfik, więc wycofano go jako lekarstwo na grypę. Lecz w 1969 roku przez przypadek odkryto skuteczność tego leku na chorobę Parkinsona i to jest dziś zastosowanie tego medykamentu.
Podczas pandemii koronawirusa pojawiły się informacje o lekarzu z Przemyśla, który leczył tym lekiem pacjentów chorych na covid-19 i według swoich własnych twierdzeń, osiągał pozytywne rezultaty. Niedawno wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł zachwalał ten lek jako skuteczny dla niego i jego rodziny. Na dodatek szybko okazało się, że brał ten lek bez zaleceń lekarza. Po prostu na własną rękę. Spowodowało to z jednej strony konsternację ministra zdrowia, który stwierdził, ze lek ten nie jest dopuszczony do stosowania w leczeniu covid-19, ale że naukowcy badają preparat pod kątem przydatności. Specjaliści zaś – lekarze, epidemiolodzy – byli wściekli. Niektórzy z nich wprost porównali to do bredni Donalda Trumpa o użyciu „wewnętrznie” środków odkażających.
Co ma myśleć przeciętny człowiek, który o wirusach i bakteriach wie tyle, że są niewidoczne gołym okiem? Media, w tym portale społecznościowe zarzucają nas milionami wiadomości. Najczęściej nieprawdziwych. Organizacje faktcheckingowe przegrywają z milionami fakenewsów. Dziś ludziom łatwiej przychodzi uwierzyć w teorię płaskiej Ziemi lub depopulacyjnym spisku zawiązanym przez Billa Gatesa, niż w informacje podawane przez naukowców. Tym bardziej, jeśli politycy publicznie plotą brednie.
Moim zdaniem amantadyna nie będzie cudownym lekiem na koronawirusa. I to nie tylko dlatego, że cudowne leki w ogóle nie istnieją. Ale przede wszystkim dlatego, że zasadnicza wada tego specyfiku ujawniła się czterdzieści lat temu, zanim internet stał się popularny, zanim zalały nas fakenewsy o pandemii i pragnienie cudownych leków. Amantadyna powoduje powstawanie błyskawicznych lekoodpornych mutacji wirusów. I nie istnieje żaden logiczny powód, dla którego dziś miałoby się stać inaczej.
Komentarz do “Amantadyna”
Oto konkluzja z publikacji o skuteczności amantadyny w walce z Covid-19:
„In this moment of uncertainty where every day people lose their lives due to COVID-19 infections, there must be alternatives in order to mitigate the effects of the coronavirus, while a vaccine is not available. Amantadine can be outlined as a drug that could help reduce the symptoms generated by the coronavirus.” Czyli, kolokwialnie mówiąc, „nam się wydaje, że…”. Żadnych badań, żadnych liczb. Nic, zero. Oj, coś mi się wydaje, że prawo Kopernika-Greshama zaczęło obowiązywać i w nauce…