Do niedawana Stany Zjednoczone były pewnego rodzaju wzorem funkcjonowania demokracji. Nikt nie twierdził, że doskonałym. Amerykańska demokracja daleka była od ideału, zawsze sprzyjała bogatym i potężnym, zaś polityczne gry do obrzydzenia były częścią funkcjonowania systemu. Ale jednak to działało. Nikt nie wyobrażał sobie dyktatury w USA. Nikt nie wyobrażał sobie władzy otwarcie pogardzającej prawem stanowionym.
Po aferze Watergate Nixon odszedł w niesławie. Nikt wówczas nie wyobrażał sobie innej opcji. Potem okazało się, że włos mu z głowy nie spadł. Następca go po cichu ułaskawił i wszystkie śledztwa umorzono. Oczywiste jednak było to, że ktoś, okazujący jasna pogardę wobec prawa, nie może istnieć w polityce. To wszystko zaczęło się zmieniać wraz z wyborem Trumpa. Zmieniło się tak bardzo, że okazało się iż możliwe jest iż urzędujący jeszcze, choć przegrany, prezydent szczuje swoich zwolenników do zamachu stanu. Skutkiem skrajnie nieodpowiedzialnej postawy Trumpa było zablokowanie jego kont na Facebooku i Twitterze. Właściciele tych dwóch ogromnych mediów uznali, że szczucie Trumpa w mediach mających ogromne zasięgi może być groźne dla państwa. Tymczasem ten facet jeszcze przez ponad dziesięć dni ma dostęp do kodów nuklearnych i moze wywołać dowolną wojnę na świecie.
Niektórym wydawało się, że pomimo zapowiedzi i buńczucznych oświadczeń, Trump uszanuje demokrację i odda władzę w normalny sposób. Po wczorajszym dniu chyba już nikt nie jest tak do końca pewny, co się stanie. Czy nie zabarykaduje się w gabinecie owalnym w wraz z garstką wiernych pretorianów? Mamy nadzieję, że nie, ale czy ktoś dałby za to głowę? Amerykańska polityka pozwala wyobrazić sobie, co może się dziać w Polsce, gdy za jakiś – bliższy lub dalszy – czas partia Kaczyńskiego straci władzę. Myślę, że w Polsce będzie znacznie gorzej.