Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Szachy prezesa

SZachy prezesa

Wybory były nieuczciwe. Z jednej strony był cały aparat państwa z zasiloną dwoma miliardami telewizją na czele. Z przedstawicielami rządu, którzy przez ponad miesiąc nie zajmowali się niczym innym, jak tylko popieraniem rządowego kandydata. Z drugiej strony była opozycja. Nie da się ukryć – mocno podzielona. Niektórzy jej kandydaci w państwowych mediach nie zaistnieli wcale lub prawie wcale. A kandydat, uznany za najgroźniejszego, był atakowany bez przerwy za pomocą najbardziej brutalnych kłamstw i pomówień.

Wybory były też niekonstytucyjne. Prezes partii rządzącej usiłował dokonać niemożliwego i przeprowadzić je w terminie ustawowym, ale przy pomocy kompletnie niekonstytucyjnych przepisów. Gdy to się nie udało, a ustawowy termin minął, ustalono kolejny termin, wyciągając go niczym królika z kapelusza. Większość konstytucjonalistów twierdzi, że – po pierwsze – drugiego terminu nie można uznać za dalszy ciąg nieodbytych wyborów z 10 maja. Co oznacza, że wszyscy kandydaci powinni na nowo zbierać podpisy poparcia, bo te poprzednie były już nieważne. W tym świetle jedynym prawomocnym kandydatem w tych wyborach był Rafał Trzaskowski. Po drugie – nie ma żadnego konstytucyjnego umocowania ten drugi termin wyborów. Wybory zgodne z konstytucją powinny się odbyć po 6 sierpnia, gdy wygaśnie mandat Andrzeja Dudy.

Te nieuczciwe i niekonstytucyjne wybory zostały też najprawdopodobniej sfałszowane. To tak zwane miękkie fałszerstwa. Należy do nich manipulacja placówek odpowiedzialnych za wybory za granicą. Spora część pakietów głosowania korespondencyjnego nie dotarła do wyborców w terminie, część pakietów miała wady prawne w postaci braku pieczątki komisji wyborczej. Karta bez pieczątki komisji jest nieważna. To samo zresztą było w kraju. Blisko 180 tysięcy głosów było nieważnych. Na wysłanych ponad 700 tysięcy pakietów wyborczych nie wróciło do urn ponad 100 tysięcy. Podsumowując – blisko 300 tysięcy głosów nieważnych lub nieoddanych w porównaniu do nieco ponad 400 tysięcy głosów przewagi Dudy zmniejsza tę przewagę bardzo znacznie.

W uczciwym i demokratycznym państwie przed ostatecznym ogłoszeniem wyniku wyborów, wszystkie głosy zostałyby ponownie przeliczone. Aby przeciąć podejrzenia o manipulację, aby upewnić się, że nie było znaczących pomyłek. Być może kandydat, który ogłosił sam siebie zwycięzcą już minutę po zakończeniu ciszy wyborczej, nie zostałby prezydentem. Ale to były szachy prezesa PiS. On ustalał i zmieniał zasady w trakcie gry, by tylko jeden kandydat miał prawdziwą szansę. Aparat państwowy, państwowa propaganda i wspierający ją bezkrytycznie Kościół Katolicki wygrały. Za nieco ponad trzy lata w wyborach parlamentarnych będzie jeszcze gorzej. Porzućcie wszelką nadzieję ci, którzy tu mieszkacie.

5/5 - (1 vote)