Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Magistra vitae

Mówiono często, że historia magistra vitae est i ja przez wiele lat wierzyłem w ten aforyzm. Sądziłem, że naprawdę historia uczy nas, jak nie popełniać wciąż tych samych błędów, jak odrzucać zbrodnicze i fałszywe idee, jak rozwijać cywilizację. Wierzyłem, że tragiczne dzieje rodzaju ludzkiego, są nauką dla kolejnych pokoleń, by nie powtarzać błędów swych przodków.

A potem dowiedziałem się o pogromie w Kielcach. Jak się później okazało, wcale nie był jedyny po 1945 roku. Polacy zabijali Żydów, choć nie było już wojny i hitlerowskiego najeźdźcy, który „wywierał presję”. Ci nieliczni Żydzi, którzy uratowali się z holokaustu, wracali niekiedy do domu, a tam mieszkał znany lub nieznany Polak i mówił im: „wynocha, to teraz mój dom”. Nie potrafiłem zrozumieć, jak po horrorze wojny, milionach pomordowanych w obozach z powodu rasy, z powodu języka i kultury, można jeszcze wzniecać w sobie nienawiść do tych, którzy nieco się od nas różnią.

Po dwudziestu paru latach od zakończenia wojny nadszedł marzec 1968 roku. To był drugi bunt społeczny w Polsce Ludowej. Pierwszy w Poznaniu był robotniczy. To wtedy władza bez ogródek groziła, że odrąbie rękę na tę władzę podniesioną. W marcu zbuntowali się intelektualiści i studenci. Zaprotestowali przeciw cenzurowaniu kultury. Wówczas rządzący postanowili zagrać antysemicką kartą. Po pierwsze chcieli dokonać czystek w samym łonie PZPR. Po drugie skojarzyć zbuntowanych profesorów, naukowców i studentów z żydowskim pochodzeniem i wzbudzić niechęć do nich w społeczeństwie. Antysemicka atmosfera w Polsce narastała od wczesnych lat sześćdziesiątych, podsycali ją niektórzy przedstawiciele władzy w ramach wewnętrznej walki partyjnej. Ale w marcu 1968 roku wywołano antysemicką histerię na szeroką skalę. Skąd władza wiedziała, że historia nie okazała się nauczycielka życia? Skąd wiedziała, że ziarno antysemityzmu trafi na podatną glebą? Wygnano z Polski przynajmniej kilkanaście tysięcy osób. Zmuszano ich do wyjazdu szantażem, grożono więzieniem. Aby ich bardziej upokorzyć, zmuszano do pisania próśb o wyjazd potwierdzonych zrzeczeniem się obywatelstwa. Nie wydawano im paszportów, a jedynie dokumenty podróży ważne tylko na wyjazd.

Przeciwnikom politycznym milicja polityczna i służba bezpieczeństwa przypinała często „łatkę Żyda”, wiedząc, że w ten sposób będą oni zdyskredytowani w społeczeństwie. Faktyczne pochodzenie żydowskie lub jego brak nie miało większego znaczenia. Antysemicką nagonkę nakazał zakończyć Pierwszy Sekretarz PZPR Władysław Gomułka rok później. Było to związane z fatalną opinią Polski na świecie. Tak oto bunt przeciw władzy, rządzący sprytnie zamienili w ogólnopolską antysemicką nagonkę. Dlaczego historia nie nauczyła Polaków niczego?


Wcześniejsze teksty o antysemityzmie w ujęciu historycznym:
1. Antysemityzm nasz powszedni
2. Antysemicka tradycja
3. Nieliczni egzamin zdali
4. Rzeczpospolita antysemicka

Oceń felieton

Komentarz do “Magistra vitae”

Możliwość komentowania została wyłączona.