Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Rzeczpospolita antysemicka

Już u zarania odzyskanej w 1918 roku niepodległości tkwiła nienawiść pielęgnowana czule przez tzw. środowiska narodowe. Niby nic, ale prześmiewcze nazywanie Piłsudskiego „Piłsudskier”, by podkreślić jego rzekome związki z Żydami, było elementem wciąż rozwijającego się w najlepsze antysemityzmu. Środowiska, które za swego patrona przyjmowały Dmowskiego, karmiły się nienawiścią do Żydów, a także do mniejszości etnicznych, które w obrębie ówczesnej Rzeczypospolitej mieszkały. Warto też podkreślić, że środowiska endeckie powiązane były z hierarchią Kościoła Katolickiego.

Haniebny mord na legalnie wybranym prezydencie w grudniu 1922 roku również miał podtekst endecki. Prawica, w tym jeden z narodowych bohaterów – generał Haller, rozpętała pod adresem nowo wybranego prezydenta Gabriela Narutowicza niesamowitą wojnę nienawiści. Warto przy tym wspomnieć, że sam Narutowicz nie miał nic wspólnego z lewicą i sam raczej należał do obozu umiarkowanej prawicy konserwatywnej. Jednak istny szał nienawiści endeków zaprzeczał wszelkim faktom. A w podtekście tych ataków również pojawiał się antysemityzm endecji

Z drugiej strony jednak nie można zapominać, że były w kraju siły polityczne, które dążyły do uczynienia z Polski kraju nowoczesnego i demokratycznego, który byłby ostoją dla wszystkich swoich obywateli, niezależnie od języka, którym mówili i religii, jaką wyznawali. Konstytucja z 1921 r. nazwana później marcową, obiecywała równość praw wszystkim obywatelom i przyznawała każdej grupie etnicznej i religijnej prawo do rozwijania własnej kultury. Niestety jak wiemy i dzisiaj, konstytucja to nie wszystko.

Największym nieszczęściem w dwudziestoleciu międzywojennym były rządy tak zwanej sanacji. Była to grupa nieudaczników, wazeliniarzy i pospolitych debili, którzy otoczyli Piłsudskiego, a po jego śmierci dokończyli dzieła zniszczenia demokracji w Polsce. Był to okres, gdy antysemityzm stał się wręcz obowiązującym prawem państwowym. W 1936 wprowadzono nakaz umieszczania na szyldach imienia i nazwiska właściciela w pełnym brzmieniu. Niby drobnostka, a w podtekście chodziło o to, by łatwiej identyfikować sklepy żydowskie i je niszczyć. Takich ataków było wiele, szczególnie na wschód od linii Wisły. W październiku 1937 minister wyznań religijnych i oświecenia publicznego Wojciech Świętosławski zezwolił na wprowadzanie gett ławkowych. Inaczej mówiąc, Żydzi musieli w salach uniwersyteckich siedzieć osobno. Zarządzenia wprowadzające getta pojawiły się wkrótce na Uniwersytecie Warszawskim, w Szkole Głównej Handlowej, potem na uniwersytecie lwowskim i kolejno wielu następnych. To jeszcze nie wszystko, bowiem później wprowadzono zasadę numerus clausus, która ograniczała liczbę studentów pochodzenia żydowskiego.

Do antyżydowskich pakietów przepisów, nakazów i zakazów należy zaliczyć też obowiązujący od 1937 roku zakazu uboju rytualnego. W tym samym roku zrzeszenia lekarzy i potem prawników przyjęły w statutach zapisy wykluczające Żydów z tych profesji. Tego rodzaju zapisy stosowały różne organizacje. Na przykład Stowarzyszenie Dziennikarzy Wilna wykluczyło Żydów. Potem również podobny zapis dodał Bank Polski.

Skoro prawo obowiązujące wyraźnie dyskryminowało Żydów, to rzeczą oczywistą było, że musiały zdarzać się „spontaniczne” wybuchy gniewu ludu polskiego skierowane przeciw Żydom. Jednym z takich przykładów mogą być zajścia w Przytyku koło Radomia. Zwykle prowokowane były przez działaczy Stronnictwa Narodowego. Podobnie było w tym przypadku. Poza awanturami i kłótniami, częściej w okresie międzywojennym dochodziło do pogromów. Niektóre miały miejsce tuż po odzyskaniu niepodległości. O zgrozo, uczestniczyli w nich również żołnierze. W kwietniu 1919 roku doszło do masakry w Pińsku, gdzie żołnierze rozstrzelali 35 osób narodowości żydowskiej. Również w kwietniu 1919 w Wilnie zamordowano koło 50 osób i zdewastowano żydowskie cmentarze. A dokonali tego legioniści między innymi pod dowództwem Rydza-Śmigłego, późniejszego wodza naczelnego, który wsławił się głównie haniebną ucieczką z kraju. Po śmierci Piłsudskiego, w okresie rządów sanacji różnych w rozruchach antysemickich zginęło blisko sto osób narodowości żydowskiej.

Oczywiście władze oficjalnie nie popierały takich działań. Ich sprawcy z reguły trafiali na salę sądową. Jednak wiadomo było, że policja stawała się często dziwnie opieszała, do jednego z miasteczek na kresach wschodnich policjanci jechali przez 4 godziny z oddalonego o kilkanaście kilometrów posterunku. Zatem nie ma się co dziwić, że gdy zabrakło władzy, która przynajmniej oficjalnie nie popierała pogromów, a rządy objęli hitlerowcy, którzy wręcz do nich namawiali, spora część Polaków wzięła udział w mordowaniu Żydów podczas Drugiej Wojny Światowej.

Oceń felieton