Gdy władze PRL uznały Lecha Wałęsę za zagrożenie dla państwa, rozpoczęły fabrykowanie rozmaitych materiałów o kompromitującym go wydźwięku. Jednym z pierwszych była spreparowana rozmowa z bratem. Przygotowana przez odpowiednią komórkę Służby Bezpieczeństwa, została zaprezentowana w mediach z błogosławieństwem najwyższych czynników w PZPR. Przypomnijmy, że działo się to podczas internowania Wałęsy, gdy przebywał pod permanentną kontrolą służb, które mogły nagrywać każde jego słowo. Mało kto uwierzył wówczas. Intencje bezpieki były zbyt oczywiste.
Jakiś czas później służby tajne wytworzyły kolejne fałszywki dotyczące Wałęsy. Tym razem w formie papierowej. Próbowano w ten sposób zapobiec kandydaturze Wałęsy do Pokojowej Nagrody Nobla. Nie udało się. Komitet Noblowski nie przejął się fałszywkami, a zachodni eksperci uznali, że były nieudolne. To był ostatni raz, gdy peerelowskie władze, przy użyciu tajnych służb usiłowały zmontować negatywną narrację przeciw Wałęsie. Uznano, że nie ma to sensu. Był laureatem Nobla, więc lepiej było go raczej wyciszać, niż kompromitować służby kolejnymi nieudolnymi fałszywkami.
Tajemnicą poliszynela jest nienawiść Kaczyńskiego do byłego prezydenta. Wiele lat temu bracia Kaczyńscy zaczepili się w prezydenckiej kancelarii i jak wielu innych myśleli, że uda im się sterować Wałęsą. Człowiekiem niewykształconym, prostym i jak uważali – głupim. Przeliczyli się. Wałęsa szybko odkrył, że bracia prowadzą własne polityczne gry jego kosztem i najzwyczajniej wyrzucił ich. Od tego momentu zaczęła się nienawiść bliźniaków. Kulminacją w tamtych latach była demonstracja na której spalono kukłę Wałęsy, a bracia od tej pory próbowali na rozmaite sposoby niszczyć reputację dawnego przywódcy związkowego, twierdząc, że był tajnym współpracownikiem SB. Sam Wałęsa dolał oliwy do ognia, żartując, że on się wrogami nie przejmuje i może zaprosić na swoje urodziny Lecha z żoną i „Jarosława z mężem”. Była to spora obelga dla dzisiejszego prezesa, bowiem krążyły wtedy plotki na temat jego homoseksualizmu. Nienawiść Jarosława wtedy sięgnęła zenitu
Od tej pory próbowano niszczyć Wałęsę na różne sposoby, także i wtedy, gdy już na dobre wycofał się z czynnej działalności politycznej. IPN będący historycznym ramieniem partii wielokrotnie brał udział w tych działaniach. Funkcjonariuszem wyznaczonym do niszczenia Wałęsy był niejaki Cenckiewicz, sam będący wnukiem ubeka. Jednak nawet paskudny paszkwil, który spłodził wraz innym funkcjonariuszem, nie przyczynił się dostatecznie do zniszczenia Wałęsy. Oczywiście prezes PiS nie ustawał w innych sposobach zamazywania nazwiska Lecha Wałęsy w najnowszej historii Polski. Gdy jego partia objęła władzę, przeprowadzono daleko idące zmiany w oświacie powszechnej, by móc wydrukować nowe podręczniki historii, w których nie będzie Lecha Wałęsy.
Jednym ze spektakularnych sposobów kompromitacji byłego prezydenta stała się też tzw. szafa Kiszczaka. Po śmierci generała jego żona przekazała władzom materiały dotyczące rzekomo Lecha Wałęsy. Rok temu twierdzono, że materiały są autentyczne, mieli tak stwierdzić biegli z Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. Jana Sehna. Okazało się szybko, że ta jednostka podlega władzy Zbigniewa Ziobry, zaś wśród ekspertów nie było grafologa. Po cóż zresztą komu biegli grafolodzy, skoro już pierwszego dnia Krzysztof Ziemiec w telewizji partyjnej ogłosił obowiązującą prawdę.
Oczywiście można się zastanawiać, jak to się stało, że peerelowska bezpieka mając tak cudowne autentyczne kwity na Wałęsę, nie skorzystała z nich, tylko produkowała nieudolne fałszywki? Brzytwa Ockhama jest bezwzględna. Materiały z szafy Kiszczaka okazały się jeszcze bardziej nieudolnymi fałszywkami. Kto je wyprodukował? Tego zapewne dowiemy się dopiero wtedy, gdy partia Kaczyńskiego straci władzę, a jej funkcjonariusze znajdą się tam, gdzie powinni być od dawna. Wiele wyjaśnia też to, że renta pani Kiszczakowej nie została obcięta na mocy nowej pisowskiej ustawy i nadal wynosi ponad 7 tysięcy złotych
2 komentarze “Szafa Kiszczaka”
Dawno nie zaglądałem do ciebie. Jak widać jesteś w dobrej formie. Mam taką małą prośbę. Jakbyś mógł podać wiarygodne źródła twierdzące, że te materiały z szafy Kiszczaka okazały się jeszcze bardziej nieudolnymi fałszywkami. No wiesz, chodzi mi o poświadczenia jakichś badaczy, grafologów, którzy podpisali się pod takim stwierdzeniem. Bo ja szukałem i znalazłem tylko jeden „autorytet”, który twierdzi, że to fałszywki. Nazywa się Lech Wałęsa.
Z niecierpliwością czekam na informację i pozdrawiam.
Kiepsko zatem szukałeś cienki prowokatorze. Może jakiś kurs czytania by się przydał?


Instytut Pamięci Narodowej opublikował na swojej stronie internetowej ekspertyzę grafologiczną ws. teczki TW „Bolek”. „Opinia Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. dr. Jana Sehna w Krakowie wydana w śledztwie w sprawie podrobienia dokumentów operacyjnych Służby Bezpieczeństwa na szkodę Lecha Wałęsy” – tak brzmi jej pełna nazwa. (Do Rzeczy, 10.01.2018)
Pełna opinia ma 235 stron. I została opublikowana tak, by trudno było wyszukiwać. PDF jest w formie obrazkowej. Co oznacza, że powinieneś przeczytać wszystkie strony i znaleźć kolejno podobne wpisy, jak te poniżej na obrazkach.
Instytut Sehna, choć należy do Ziobry, został przez sąd zmuszony do zatrudnienia grafologów i wydania opinii naukowej, a nie tej, która wcześniej została wydana przez muzykologa.
Tu jest adres ostatniego dokumentu:
doc.rmf.pl/rmf_fm/store/opinia_nr_1882_2016_KP_1.pdf
Sąd w Gdańsku orzekł, że pion śledczy białostockiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej ma nadal prowadzić śledztwo ws. podrobienia przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa akt TW „Bolek”. Sąd tym samym uznał zażalenie pełnomocników Lecha Wałęsy i uchylił decyzję pionu śledczego białostockiego oddziału IPN o umorzeniu śledztwa ws. podrobienia przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa teczki TW „Bolek”. (to znowu Do Rzeczy). Czyli choć IPN wolał umorzyć, zapewne w trosce o obecnych podrabiaczy… ale sąd nie pozwolił. A to peszek dla Cenckiewicza. Podpisów Wałęsy tam brak.