Historia ludzkości nie napawa optymizmem. Obok wielu cech ludzkich, które przyczyniły się do tego, że nasz gatunek zszedł z drzewa i zbudował cywilizację, jest nieśmiertelna i wszechobecna głupota. Jest ona czynnikiem tak porażającym i ogromnym w dziejach ludzkości, że niejeden uczony, filozof, czy artysta poświęcili jej swą uwagę. Bertrand Russel stwierdził, że choć można napisać historię ludzkiej głupoty, to jest to bezcelowe, bowiem pokrywałaby się z historią powszechną. Henryk Sienkiewicz orzekł w swym aforyzmie, że głupoty ludzkiej nie należy brać w rachubę, ponieważ jest nieskończona. Prawie to samo stwierdził kilkadziesiąt lat później Albert Einstein. Ilekroć ludzkość osiąga przełomowe sukcesy, tylekroć potem ludzka głupota potrafi je zniszczyć a świat doprowadzić na krawędź zagłady.
UMARŁE CYWILIZACJE
W przeszłości wymarło wiele wspaniałych gatunków, a my nie będziemy pod tym względem stanowić wyjątku. (Desmond Morris, Naga małpa)
Gdy Desmond Morris pisał swe błyskotliwe dzieło, świat był w okresie rozwoju, ale też wciąż trwał w cieniu atomowej zagłady, więc ostrzeżenie przed możliwością samozagłady gatunku nie było bezpodstawne. Jednak znacznie bardziej charakterystyczne w historii świata są upadki budowanych przez stulecia cywilizacji. Środkowoamerykańska cywilizacja Majów jest tego doskonałym przykładem. Rozwijająca się w początkach naszej ery, po kilkuset latach doszła do apogeum, by wkrótce około 700 roku załamać się w kulturowym i cywilizacyjnym kryzysie. Opustoszały miasta, wspaniałe miasta, świątynie i piramidy porosła bujna podzwrotnikowa roślinność. Nie był to jeszcze koniec, ale Majowie dostali się pod wpływy kultury Tolteków, i choć ponownie nastąpił wzrost imperium, jednak upadku nie można było uniknąć, Okres rozpadu cywilizacji to XII i XIII wiek. Istniały jeszcze potem pojedyncze miasta w nieprzebytej dżungli, które opierały się nawet przybyłym w wieku XVI do Ameryki hiszpańskim konkwistadorom. Ostatnie miasto zostało zdobyte u progu XVIII stulecia, lecz imperium Majów już wówczas od dawna nie istniało. W przeciwieństwie do cywilizacji Azteków oraz Inków nie można powiedzieć, że cywilizację Majów zniszczyli biali ludzie, bowiem gdy oni przybyli do Ameryki, z cywilizacji Majów zostały już nędzne resztki.
W rejonie Morza Śródziemnego istniało kilka cywilizacji. Jedną z najstarszych była egipska, która istniała w dorzeczu Nilu pod ponad 3,5 tysiąca lat przed naszą erą. Jednak gdy Starożytna Grecja zaczęła tworzyć swą cywilizację, Egipt w zasadzie był cywilizacją upadłą. Rozwój nauki cywilizacji greckiej w niewielkim stopniu zawdzięczał cokolwiek Egiptowi, bowiem Egipcjanie osiągnięcia nauki zamykali w świątyniach pod strażą kapłanów. Gdy zaczęła upadać kasta kapłańska, zapomniane zostały też ich osiągnięcia. Dalej na wschód istniała Asyria, ogromna cywilizacja w dorzeczu Eufratu i Tygrysu. Istniała parę tysięcy lat i w końcu upadła.
Tylko Rzymianie mieli trochę dziejowego szczęścia i przejęli osiągnięcia Greków.
Cywilizacje upadają i należy to traktować raczej jak regułę niż wyjątek, że ludzkość wielokrotnie cofała się w rozwoju. Nie bez racji po wojnie, w której użyto broni atomowej wielki fizyk Albert Einstein stwierdził, że nie wie, jaka broń masowej zagłady zostanie użyta podczas trzeciej wojny światowej, ale w czwartej zapewne w ruch pójdą maczugi. Być może Desmond Morris ma rację, że potrafimy zniszczyć własny gatunek.
POZORNA KONTYNUACJA
Powszechnie panuje błędne przekonanie, że cywilizacja, w której żyjemy, jest w prostej linii kontynuacją od osiągnięć starożytnej Grecji i Rzymu, poprzez rozwój cywilizacji europejskiej, nazwanej potem ogólnie zachodnią od chwili, gdy biały człowiek skolonizował Amerykę. Otóż Starożytny Rzym, który był kontynuatorem myśli helleńskiej i klasycznej, upadł. Został zniszczony i pogrzebany wraz ze swym naukowym, technicznym i artystycznym dorobkiem. Nowa religia, która uzyskała panowanie w IV wieku naszej ery uznała Imperium Rzymskie za wroga i zniszczyła je, choć nie wypowiedziała wojny. Oczywiście należy dojrzeć, że chrześcijaństwu sprzyjały czynniki zewnętrzne, jak choćby wielka europejska wędrówka ludów, która miała miejsce w początkach naszej ery. Był to czynnik zabójczy dla starożytnej kultury, ale rozwojowy dla chrześcijaństwa. Jeśli by ktoś chciał zaprotestować, niech zwróci uwagę, że Cesarstwo Bizantyjskie oparło się wędrówce ludów, ale ogarnięte przez chrześcijaństwo pogrążało się w ciemnocie tak samo, jak świat zachodni. Paradoksalnie upadło wówczas, gdy Europa zaczęła się kulturowo i cywilizacyjnie dźwigać z tzw. wieków ciemnych. Pewnego rodzaju symbolem braku kontynuacji cywilizacyjnej jest pożyteczny wynalazek zwany kompasem. Dziś wiemy, że wynaleźli go Chińczycy, ale ten rewolucyjny przyrząd pozwalający w prosty sposób określać kierunki świata na morzu, nie wpłynął na historię Państwa Środka. Chińczycy nie skolonizowali Europy nie podróżowali po świecie. W Europie wynaleźli go starożytni Grecy, ale wkrótce został zapomniany. Ponownie wynaleziony został w średniowieczu na przełomie XI i XII wieku. Jednak do ekspansji Europejczyków przyczynił się dopiero, gdy na nowo uznano, że Ziemia jest kulista, gdy odkryto starożytną wiedzę astronomiczną skrzętnie pochowaną w mnisich siedzibach. Historia uczy nas, że upadek cywilizacji zmusi kolejną do odkrywania na nowo dawno wynalezionych rzeczy. Być może gdy runie nasza cywilizacja uczeni w kolejnych tysiącleciach z mozołem będą dochodzić zasad rządzących światem, które dziś poznaje uczeń podstawówki, mylnie sądząc, że nauka i technika są czymś niezbywalnym.
DWA ŚWIATY
Wiek XX rozpoczął się optymistycznie. Świat zmienił się nie do poznania. Prąd elektryczny, samochody, kino, radio i gramofon. Świat stał się jakby mniejszy, życie szybsze i pełniejsze wrażeń. Zapomniano jednak, że były wciąż miliony biedaków, dla których to były baśnie, a nie realia. Wkrótce potem wybuchła wojna, która kosztowała wiele milionów ofiar, bo głupota zwyciężyła. Przez świat przetoczyła się potworna epidemia grypy, która zebrała większe żniwo niż ledwie zakończona wojna. Na domiar złego niespełna dwadzieścia lat później wybuchła kolejna wojna o światowym zasięgu, która kosztowała więcej istnień niż ta pierwsza oraz epidemia hiszpanki razem. A potem długo wisiało nad światem widmo zagłady atomowej i dopiero po latach dowiadujemy się, że przynajmniej kilka razy byliśmy o krok od samounicestwienia.
Jakby na przekór również w tym czasie nauka w służbie człowieka pokazała swą wielką siłę. Człowiek zdobył kosmos, wylądował na księżycu. Medycyna zrobiła ogromne postępy – znikły epidemie zabijające miliony ludzi, do przeszłości odeszły ospa, odra, dżuma i cholera. Pojawiły się przeszczepy ratujące życie ludzi, którzy dawniej skazani byliby na szybką śmierć. Pojawiła się telewizja, komputery, internet. Zaczęliśmy żyć w globalnej wiosce, wiadomości przebywały tysiące kilometrów w ciągu zaledwie kilku sekund. Rewolucja technologiczna stworzyła też zagrożenia, ale tym razem ludzie zaczęli o tym myśleć wspólnie, ponad granicami i podziałami. Pod koniec stulecia upadł system polityczny który zniewalał miliony ludzi i wiele krajów. Przestała istnieć żelazna kurtyna. Wydawało się, że już nic nie stoi na przeszkodzie zrównoważonemu mądremu rozwojowi naszej cywilizacji. Mogliśmy mieć nadzieję, że kiedyś pokolenia następne nazwą ten czas Złotym Wiekiem. Byliśmy pewni, że rozum wygrał.
POCZĄTEK KOŃCA
Co zatem poszło nie tak? Na przełomie stuleci, gdy internet stał się dla milionów ludzi tak oczywisty jak niegdyś gazety codzienne, nagle okazało się, że rozum przestał być ważny. Głupota jest bardziej atrakcyjna. Od czasów średniowiecza nigdy jeszcze nie były tak silne rozmaite grupy ludzi twierdzące, że Ziemia tak naprawdę jest płaska. Mówią, że człowiek nigdy nie był w kosmosie. Ani na Księżycu. Rządy państw są międzynarodowym spiskiem trwającym niezależnie od politycznych zmian od prawie stu lat i fałszują rzeczywistość na ogromna skalę, by wmówić ludziom, że Ziemia jest kulą. Płaskoziemcy nie są zgodni w odnajdowaniu przyczyn. Dlaczego rządy miałyby to robić, pokonując nawet żelazną kurtynę? To jednak nie wszystko. Od połowy XX wieku nigdy nie były tak silne religijnie motywowane ruchy antyaborcyjne, które tak naprawdę domagają się, by zdrowie i życie kobiet uznać za mniej ważne niż los zygoty. Są kraje, gdzie kobieta po poronieniu zamiast do szpitala, wędruje do więzienia. Negowanie sensu szczepień stało się dziś potężnym ruchem na całym świecie, choć zaczęło się od jednego sfałszowanego merytorycznie artykułu lekarskiego. Po stu latach ludzie zaczynają znów umierać na choroby, które uważano już za zwalczone. Rozum stał się niemodny.
Na domiar złego w większości krajów europejskich i nie tylko w nich, obserwujemy renesans ideologii nacjonalistycznej. Nie wszędzie odbywa się to w taki sam sposób, ale tych ruchów nie sposób zlekceważyć. Być może niedługo symbolem podzielonego świata, w którym ponownie pojawią się graniczne posterunki, zasieki, kontrole i wizy, stanie się obiecywany przez Trumpa mur pomiędzy USA i Meksykiem. Paradoksalnie to właśnie budowa murów, ogrodzeń, płotów i zasieków staje się dziś symbolem współczesności, choć niedawno wydawało się, że stanie się nim świat bez granic. Chociaż istnieje wciąż poważny i silny opór przed ideologiami separatystycznymi i nacjonalistycznymi, to stają się one coraz silniejsze. Nie we wszystkich krajach przebiega to identycznie. Skandynawia wydaje się wciąż ostoją liberalnego myślenia. Podobnie Kanada. Ale w w krajach postkomunistycznych obserwujemy renesans nacjonalizmu, który niebezpiecznie flirtuje z faszyzmem, a Polska jest w awangardzie tych dążeń. Z drugiej strony bogate i uprzemysłowione Stany Zjednoczone również idą w tym samym kierunku. Trudno znaleźć jakiś wzór, schemat, który pozwoliłby na przewidywanie nadchodzącej przyszłości. Są za to czynniki wspólne, które nie zależą od poziomu technologicznego ani obszaru kulturowego. To niszczenie autorytetów z jednej strony, budowanie zaś wspólnoty na nowych, często z gruntu fałszywych autorytetach i powiązanie tego z tradycją, często łączoną z historią pisaną od nowa. Odwoływanie się do mitów założycielskich i budowanie społeczności klanowych to kolejny wspólny mianownik tych ruchów. Ponieważ są one separatystyczne w swej istocie, więc nie ma mowy o zgodzie i wspólnej historii Europy lub świata. Jest tylko „nasza prawda” i obce manipulacje. Tradycja staje się w tym kontekście ostoją głupoty, zacofania i uwstecznienia cywilizacyjnego.
Głupota najlepiej przechowuje się w tradycji. (Ryszard Nowosielski)
Jednym słowem żyjemy w epoce schyłkowej. Degeneracja cywilizacji przebiega identycznie, jak w wielu innych znanych z historii przypadkach. Najbardziej znany jest upadek Rzymu, ale nie jedyny. Cywilizacja wzrasta i rozwija się do momentu, aż okaże się, że następuje kryzys rozumu, a wiara zastępuje naukę. Religie i kapłani zwiększają swoje wpływy, a nauka traci wiarygodność. W ciągu kilkuset lat następuje upadek dotychczasowej cywilizacji, a ludzkość wkracza w epokę ciemnoty i zabobonu. Prawie nikt z żyjących w czasach upadku nie zdaje sobie sprawy z tego, że to naprawdę jest upadek cywilizacji. W książce Hanny Malewskiej „Przemija postać świata” jest scena, gdy Kasjodor (postać historyczna, święty Kościoła, ale również bohater tej powieści) u schyłku życia dopiero widzi, że cywilizacja rzymska przestaje istnieć na jego oczach. Gdy młody mnich wylewa wodę na dawną księgę i zamazuje się przepisywany przez niego wzór matematyczny, który jest nie do odtworzenia, bo nikt z żyjących go nie rozumie. Mnisi przepisywali księgi, nie wiedząc co przepisują.
Kiedy umrze znana nam Europa? Jak długo trwać będzie agonia. Jaki świat powstanie na gruzach naszej cywilizacji? O ile wieków się cofniemy?