W słynnej dystopii George’a Orwella „Rok 1984” przedstawiona została absolutnie totalitarna dyktatura przyszłości, która dysponowała fantastycznymi – jak na tamte czasy – możliwościami inwigilacji obywateli, prawie nieograniczoną siłą propagandy i potężnym aparatem przymusu. Książka ukazała się w roku 1949, więc odbierana była jako fantastyka, choć wszyscy doskonale wiedzieli, że aluzje w stosunku do totalitarnego Związku Radzieckiego pod wszechwładnymi rządami Stalina są oczywiste.
Poza słynnym Wielkim Bratem (Big Brother) do kultury masowej, a także do języka opisującego politykę przedostały się takie określenia jak nowomowa (newspeak) i nieosoba (noperson). Określenie nowomowa stało się również terminem naukowym w językoznawstwie, socjologii i politologii, ponieważ najbardziej nadawało się do nazwania zmian w językach, a były one charakterystyczne dla dyktatur marksistowskich (Związek Radziecki i kraje mu podległe, między innymi Polska), lecz wcześniej także w pewnym zakresie dyktatur faszystowskich.
Doskonałym przykładem nowomowy są w książce nazwy ministerstw państwa totalitarnego. Ministerstwo Pokoju zajmuje się prowadzeniem wojny. Ministerstwo Prawdy jest naprawdę ministerstwem propagandy. Ministerstwo Miłości odpowiada za inwigilację i egzekucje, a Ministerstwo Obfitości produkcją i dystrybucją dóbr, których zawsze brakuje. Ludzie, którzy mają dziś więcej niż czterdzieści lat zapewne pamiętają czasy tzw. gospodarki niedoboru, która była powszechna w Polsce rządzonej przez komunistów. Orwell opisał też inną stosowaną praktykę w dyktaturach totalitarnych, a szczególnie w czasach stalinowskich. Chodzi o usuwanie niewygodnych osób i przeciwników politycznych, eliminowanie ich nie tylko fizyczne ale usuwanie ich śladów z książek i gazet, zdjęć i filmów tak, by przestali istnieć w świadomości ludzi. Autor nazwał to ewaporacją.
Jednak w najstraszniejszych koszmarach nikt nie wyobrażał sobie, że blisko siedemdziesiąt lat po wydaniu książki znajdzie się partia polityczna, która zdobywszy władzę potraktuje powieść Orwella jako instrukcję polityczną.
12 lipca 2017 roku w Sejmie odbyło się pierwsze czytanie projektu ustawy o Narodowym Instytucie Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego. Instytucja ma przejąć kontrolę nad pieniędzmi dla organizacji pozarządowych i sektora obywatelskiego. (oko.press)
Organizacje pozarządowe od początku były dla partii rządzącej solą w oku. Prowadząc działalność edukacyjną w społeczeństwie, ubiegały się o granty na zadania przewidziane przez Unię Europejską lub międzynarodowe fundacje takie, jak choćby znane Fundusze Norweskie i rząd nie miał wpływu na to, które organizacje dostają pieniądze. Powołanie Narodowego Instytutu Wolności, który de facto odbierze wolność działania tysiącom organizacji obywatelskich, przejmując decyzje o finansowaniu lub decydując o zatwierdzaniu programów tych organizacji, jest książkowym wręcz przykładem totalitarnej nowomowy.
Z kolei tak zwana reforma edukacji cofa strukturę oświaty w Polsce do postaci wdrożonej w PRL przed siedemdziesięciu laty, jednocześnie zmieniając treści nauczania w sposób budzący grozę. Uczniowie nowej pisowskiej szkoły nie będą mieli zbyt wielu okazji, by dowiedzieć się czegoś o takich postaciach jak Mikołaj Koperniki i Maria Skłodowska-Curie. Będą na ich temat jedynie wzmianki w historii. Znika za to z historii najnowszej Lech Wałęsa. Obecnie prowadzona przez kręgi rządowe i związkowe (popierające rząd) zmierza do tego, by Wałęsę uczynić zdrajcą, agentem służb bezpieczeństwa i postawić przed sądem. Bohaterami dzisiejszych czasów stają się bracia Kaczyńscy. Wspomagani przez takich herosów, jak sędzia stanu wojennego Andrzej Kryże, czy Stanisław Piotrowicz kolaborujący z władzami stanu wojennego jako prokurator. Łatwo sobie wyobrazić, ze za lat kilkanaście dojdzie do całkowitej ewaporacji Wałęsy, a zbawcą narodu, twórcą „Solidarności” zostanie Jarosław Kaczyński z bratem, którego jedyną faktyczną zasługą była śmierć w przypadkowej katastrofie lotniczej. Wałęsa stanie się nieosobą (noperson), której nazwiska nie będzie wolno wymawiać.
Wydaje się to nierealne, ale chyba dochodzimy do momentu, gdy chcąc zgłębić dalsze zamiary Jarosława Kaczyńskiego i jego partii nazwanej Prawo i Sprawiedliwość (która zgodnie z zasadami nowomowy szerzy bezprawie i niesprawiedliwość), będziemy zmuszeni do uważnej lektury książek Orwella.
4 komentarze “Ćwiczenia z Orwella”
Schetyna dziś mówił w sejmie, że „Jaś Fasola by tego nie wymyślił”, teraz Belfer twierdzi, że partia prezesa jest lepsza niż Orwell. W zasadzie to strach się bać.
„Bo tak, proszę państwa, fatalnie się stało, że życie przerosło kabaret…”
Jest jakaś szansa na nowe artykuły? Czy autor już się wypalił wobec przytłaczającej rzeczywistości?
Rzeczywistość jest zaiste przytłaczająca. Ale nowe teksty będą. Ba, nawet jeden już powstał:
http://belfer.one.pl/2017/11/04/byla-sobie-cywilizacja/