Nieznani sprawcy przemalowali kopenhaską syrenkę na czerwono. Nie jest to pierwszy akt wandalizmu, który spotkał stojący od 1913 roku, na wybrzeżu, nieopodal miejsca, gdzie kiedyś przypływały promy z Polski, niewielki pomnik, który postawiono nieistniejącej literackiej postaci z baśni Andersena. Syrenkę malowano farbą już wcześniej, kiedyś oderżnięto jej głowę, a parę lat temu ubrano w islamską burkę.
O ile wcześniejsze akty wandalizmu nie do końca były jasne ideologicznie, to ten ostatni ma wyjątkowo jasną wymowę. Jest protestem przeciw wyjątkowo ohydnemu i okrutnemu rytuałowi zwanemu Grindadráp. Co roku roku w lipcu na Wyspach Owczych należących do Danii w wyjątkowo okrutny sposób zabijane są grindwale należące do rodziny delfinów. W masowym mordzie, który dziś nie ma żadnego innego uzasadnienia poza „tradycją”, biorą udział całe rodziny łącznie z dziećmi.
Cywilizowany świat zwykle sprzeciwia się bezmyślnemu okrucieństwu. W wielu krajach zabroniono tzw. rytualnego uboju zwierząt. Także w Danii. Uznano, że okrutne zabijanie zwierząt nie powinno mieć miejsca, choć tego właśnie chcą religijne tradycje islamu i judaizmu.
Od lat organizacje ekologiczne walczą o humanitarne traktowanie zwierząt. Coraz częściej odnoszą choćby częściowe zwycięstwa. Od roku 2012 korrida, czyli walki byków na arenie, jest zakazana w Katalonii. Coraz więcej gatunków podlega ochronie. Pojawiają się nowe uregulowania prawne dotyczące zwierząt domowych i hodowlanych. Tymczasem okrutna rzeź delfinów jako lokalna tradycja nadal kultywowana jest na Wyspach Owczych. Co roku ginie około 800 sztuk tych zwierząt. Odbywa się to wszystko w majestacie prawa duńskiego.
Skoro tradycje są tak ważne, to może wikingowie wybiorą się znów po danegold? W końcu to była szczególna tradycja, rzec by można państwowotwórcza, która dziwnym sposobem po setkach lat przekształciła się w hygge. 😉