My, mieszkańcy postpeerelowskiego raju realnego socjalizmu, jesteśmy opóźnieni w wielu dziedzinach. Przez wiele lat jedną z nich była reklama. Pojawiała się w PRL sporadycznie, reklamowała w kiepski sposób kiepskie produkty, była beznadziejna jak reszta peerelowskiej rzeczywistości. I tylko urwisy miały zabawę dopisując na plakatach z margaryną slogan „Tylko margaryna mleczna przeciw ciąży jest skuteczna!”
Gdy wreszcie pojawiła się reklama w telewizji, mieliśmy swoiste objawienie. Jedna z pierwszych reklam opierała się na popularnej scenie z powieści Sienkiewicza, była reklamą proszku do prania, a hasłem było zapytanie „Ojciec prać?!” Geniusz reklamy polegał na tym, że Sienkiewicz w żaden sposób nie domagał się tantiem za prawa autorskie, że reklama odwoływała się do znanego wszystkim tropu kulturowego i wreszcie dlatego, że była oryginalna.
Od tego czasu minęły całe epoki i dziś mamy w telewizji tysiące reklam. Najczęściej pospolicie głupich. Choć zdarzają się i mądrze nakręcone, z klasą i pomysłem. Nie dziwię się, że urządza się konkursy i festiwale filmów reklamowych. To przecież ważna branża, duże pieniądze, no i też trzeba to zagrać, wyreżyserować, a najpierw wymyślić jak zdobyć te kilkanaście sekund z życia widza, aby nie poszedł w tym czasie zaparzyć herbaty. Stosunkowo niedawno pojawiły się też reklamy nowej generacji. I tu jest miejsce na poznanie nowego słowa – storytelling – czyli opowiadanie jakiejś historyjki. I w ten sposób pojawiają się zwykle wzruszające historyjki. O chłopcu który ucieka w nocy z domu, by zgłosić się na policję i jako zagubione dziecko zostać odwieziony mercedesem. Jest wzruszająca historia córki, którą rzucił chłopak w reklamie Vodafone. Mała grubaska w reklamie szamponu Pantene pokonuje swe słabości, ciężko pracuje i wbrew niedowiarkom i zawistnym konkurentkom zdobywa nagrodę w konkursie baletowym, a pomagają jej w tym piękne włosy. Wreszcie jest historia analfabety, który uczy się czytać, aby przeczytać książkę swojego syna w reklamie whiskey. A na koniec nasza rodzima opowieść Allegro o dziadku kupującym zestaw do nauki angielskiego, by nauczyć się języka, odwiedzić wnuczkę w Anglii i powiedzieć jej „Hi, I’m Your grandpa.” W niektórych, jak w reklamie Prady grają wybitni i kasowi aktorzy. Niektóre zostały zrealizowane dużym nakładem sił i środków.
W mediach społecznościowych ludzie prześcigają się we wzajemnym pokazywaniu sobie reklam, które ich wzruszyły, rozbawiły, zmusiły do refleksji. Producenci nie muszą już kłopotać się prezentacją reklam za ogromne pieniądze w telewizji, bo internauci obejrzą je, darmowo rozpowszechnią, a na dodatek poczują się dowartościowani jakąś chwytającą za serce historyjką. Na dodatek historyjka będzie często trwała parę minut, a przecież czas to pieniądz w dzisiejszym skomercjalizowanym świecie. Nie rozmawia się dziś w towarzystwie o książkach, o teatralnych premierach lub koncertach, ale o reklamowych short stories, które wzruszają nas ekspresowo i na dodatek mówią, jaki szampon kupić, jaką whiskey pić i w jakiej sieci mieć komórkę.
Na koniec wreszcie pojawi się guru storytellingu i przekona nas, że należy wziąć udział a ekskluzywnym kursie biznesowego opowiadania wzruszających historii. I to jest clou moich dzisiejszych rozważań, o czym świadczy poniższy cytat.
Miałam takie swoje wielkie marzenie i spełniłam je. Nie pierwsze i nie ostatnie. Ale to jest wyjątkowe, bo zmieniło życie już 80 wyjątkowych osób, następne 70 właśnie tego doświadcza, a robi się miejsce na kolejną wspaniałą grupę – kto wie, może i dla Ciebie?
Mówią, że chcieli się nauczyć po mistrzowsku opowiadać, a zostali mistrzami swojego biznesu i życia. Potroili swoje zyski, nawiązali super kontrakty, nie mogą się opędzić od klientów, ich posty na fb biją rekordy. ”Wyszli z szafy” i zaczęli – te słowa słyszę najczęściej – nowe życie. Uwierzyli w siebie, wiedzą już, czego chcą i wreszcie czują w sobie MOC, by to osiągnąć.
Założyłam Mistrzowską Szkołę Storytellingu Biznesowego! (Monika Górska – reżyserka filmów, marek i życia)
Otwiera się nowy wspaniały świat. Nasze wpisy na Facebooku polubią setki naszych znajomych i tysiące nieznajomych. Będziemy szczęśliwi i trzykrotnie bogatsi. Uwierzymy w siebie i będziemy wiedzieć, czego chcemy. Poczujemy też moc, aby spełnić nasze zamierzenia. A wszystko w kilkudziesięciosekundowym rytmie reklamowych filmów. Koszmar.