Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Tusk na białym koniu

Historia kołem się toczy. Tak brzmi współczesna polska przeróbka rzymskiego przysłowia o fortunie. Inne z przysłów mówi, że historia się lubi powtarzać. Ono także pasuje do obecnej sytuacji.
Tuż po wojnie wielu Polaków marzyło o tym, że liczebnie spore i dobrze uzbrojone Polskie Siły Zbrojne na zachodzie przybędą z generałem Andersem na czele i za zgodą i przy wsparciu zachodnich sojuszników uwolnią nas od komunistów i stalinowskiego nadzoru nad Polską. Stąd frazeologizm „Anders na białym koniu”. Tego zwrotu kpiąco używali też przedstawiciele władzy w Polsce Ludowej.
– Myślicie panowie szlachta, że przyjedzie Anders na białym koniu i będzie po staremu? – mówił jakiś anonimowy ubek dziadkowi, gdy go przesłuchiwał w czterdziestym dziewiątym roku. Dziadek żadnym tam panem szlachtą nie był, ale przedwojennym pepeesowcem i do połączonej „zjednoczonej” i robotniczej partii zapisywać się nie chciał.
Anders na białym koniu nie przyjechał i nie uwolnił Polski. I kilkadziesiąt lat później całkiem inni ludzie stosując metodę kropli, która drąży skałę, rozsadzili system, który zresztą od samego początku ulegał erozji. Komunizm, realny socjalizm – tak mówili niektórzy – lub inaczej kapitalizm państwowy, w którym to państwo było właścicielem wszystkich środków produkcji i jedynym kapitalistą, który nie znosił konkurencji, klęskę miał niejako w swoim genotypie.
Dziś Polska ponownie znalazła się w sytuacji, gdy znów mamy rządy ekonomicznych idiotów, a polityczne matołectwo stało się cnotą, więc znów rozmyślamy, kto nas uratuje. Na dodatek dziś wiemy, że nie zawiniła Jałta, nikt nas nie zdradził i nie sprzedał oprócz nas samych. I znów marzymy…
Przyjedzie z Brukseli Tusk na białym koniu? Czy Tusk uratuje kraj przed zniszczeniem, które nam w ekspresowym tempie banda idiotów, a może i zdrajców pod wodzą mentalnego kurdupla peerelowskiego kipiącego aż z nienawiści i tęskniącego za czasami swej młodości?
Gdy patrzymy na nieudolność obecnej opozycji parlamentarnej i żałosny brak pomysłów pozaparlamentarnej, to faktycznie pozostają marzenia. Nie mamy szczęścia do przywódców. Schetyna nadaje się na karbowego w folwarku, a charyzmy ma tyle, co krawężnik z betonu. Petru – choć ma doskonałą ekipę żeńską w swej partii – sprawia wrażenie, jakby pomiędzy podstawówką a studiami ekonomicznymi całkowicie pominął edukację licealną. Kijowski miota się między Scyllą a Charybdą, oznajmiając, że marzy mu się Dzień Niepodległości pod egidą nacjonalistyczno-antysemickiego Dmowskiego, a chwilę potem chciałby maszerować z narodowcami i falangą. Deklaruje, że nie jest przeciwnikiem PiSu, a nawołuje do demonstracji przeciw niszczeniu Trybunału Konstytucyjnego. A w końcu kto niszczy ten Trybunał? Krasnale ogrodowe? Partia Razem chce z kolei demonstrować osobno, zaś SLD wciąż umiera z tęsknoty za PRLem i Magdaleną Ogórek równocześnie. Chyba za panią Ogórek bardziej, bo walą takie głupoty, że kwiatki na parapecie więdną. Panom z PSL to nic nie powiem, bo choćbym im wyjaśniał dzień i noc, to zrozumieliby z tego tyle, że są jak niedomyty psi tyłek…*.
Oczywiście Tusk za jakiś czas ma spore szanse zostać prezydentem, który stanie się takim rozjemcą narodowym i człowiekiem, który będzie umiał utemperować przywódców partyjnych, a może nauczyć ich trudnej sztuki kompromisu. Aby się tak jednak stało, potrzebne są wolne i demokratyczne wybory, które nie zostały dane nam raz na zawsze, a PiS ma zdecydowane zamiary przy ordynacjach wyborczych w naszym kraju manipulować.
Jednak żaden cud nie uratuje demokracji i przybycie Tuska z Brukseli, czy to w przyszłym roku, czy za trzy lata nic nie zmieni. Wręcz przeciwnie – dla Polski korzystne byłoby, gdyby przywódcy europejscy zdecydowali się przedłużyć jego kadencję aż do roku 2020.
A co w kraju? Pozostaje mieć nadzieję, że pisowskie programy takie jak Misiewicze+, Wyższe podatki+, Wdowy smoleńskie+, Ekshumacje+ oraz deportacja+ przeważą program 500+, zanim partia Kaczyńskiego całkowicie rozwali gospodarkę, wojsko, edukację i służbę zdrowia.


* Swobodne zapożyczenie z książki „Taniec kogutów”. Stanisława Broszkiewicza.

Oceń felieton

2 komentarze “Tusk na białym koniu”

Możliwość komentowania została wyłączona.