Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Zdrajcy, wszędzie zdrajcy, sami zdrajcy

Niczym Mickiewicz, „urodzony w niewoli, okuty w powiciu” spędziłem ostatnie ćwierćwiecze w przekonaniu, że wreszcie żyję w wolnym i niepodległym kraju i że powinniśmy cieszyć się i być dumni, bo to odzyskanie wolności nie kosztowało nas krwi setek tysięcy Polaków, którzy wcześniej ginęli za ojczyznę. Odrobiliśmy lekcję historii – myślałem – minione i tragiczne stulecia czegoś nas nauczyły.
Jak bardzo się myliłem, zrozumiałem po obejrzeniu przemówienia Andrzeja Dudy 28 sierpnia w Gdańsku. Przemawiając w kościele podczas symbolicznego pogrzebu dwojga zamordowanych przez Urząd Bezpieczeństwa żołnierzy zbrojnego podziemia, Duda odmieniał słowo zdrajca przez wszelkie możliwe przypadki. Słowo zdrajca poparte zaciętą mimiką cięło powietrze niczym miecz.
Do 1989 roku rządzili w Polsce zdrajcy, ci sami, którzy zamordowali „Inkę” i „Zagończyka” – mówił Duda – po roku 1989 teoretycznie nie. Tak więc dowiedzieliśmy się, że po roku 1989 tylko teoretycznie nie rządzili nami zdrajcy. Mając choć dwie szare komórki na krzyż, można się zdziwić? A rząd Olszewskiego, w którym był Antoni Macierewicz? A rząd Buzka, w którym był ministrem Lech Kaczyński? A prezydent Lech Kaczyński i premier Jarosław Kaczyński? Co mają znaczyć słowa Andrzeja Dudy i jego zacięta, ale też nieco dziwna mimika?
Andrzej Duda w gdańskiej katedrze zadawał retoryczne pytanie, dlaczego dopiero po dwudziestu siedmiu latach odbywa się ten pogrzeb. Prezydent nie możne nie wiedzieć, że pochowane bezimiennie zwłoki odnaleziono dopiero w 2014 roku, a juz w 1991 wyrok stalinowskiego sądu został anulowany, a „Inka” z „Zagończykiem” rehabilitowani. Zamordowanej siedemnastoletniej „Ince” poświęcono we współczesnej Polsce tablice pamiątkowe i pomniki. Jej imię noszą szkoły i drużyny harcerskie. Prezydent Polski nie może tego nie wiedzieć. Za to prawie na pewno nie wiedzą tego tępe tumany zgromadzone pod sztandarami nacjonalistycznej faszyzującej organizacji wokół gdańskiej katedry i to ich zagrzewa do walki Andrzej Duda.
Łatwiej zrozumieć tę dziwną mimikę Dudy, puszczanie oka i agresję w głosie, gdy zrozumiemy, że przemówienie na zewnątrz oglądały tysiące karnych chłopców oenerowców i do nich kierował swe słowa. Oni, brzydcy dwudziestoletni, nie pamiętają poprzednich rządów PiS, nie znają historii, najczęściej zresztą nie potrafią czytać. Za to mają ogromną ochotę na pseudowojskowy sztafaż, są naładowani testosteronem i tęsknią za wojną. Dla nich zabijanie i nienawiść do innych jest najwyższą formą patriotyzmu. To oni w Gdańsku krzyczeli za Lechem Wałęsą: „Śmierć wrogom ojczyzny!”
Nie trzeba nawet szukać, żeby nacjonalistyczne, rasistowskie i antysemickie treści zaczęły nam wpełzać do oczu i uszu. Wystarczy korzystać z mediów społecznościowych. I gdyby uwierzyć bredniom rozpowszechnianym przez tych debili, okazałoby się, że komuna sama się obaliła rękami swoich agentów, przez dwadzieścia siedem lat rządziła nami żydowska mafia z Tuskiem na czele, a największym zdrajcą narodu jest Lech Wałęsa, który w tej mierze o palmę pierwszeństwa walczyć będzie z Józefem Piłsudskim – Litwakiem, czyli pogardliwie litewskim Żydem, zdrajcą, agentem Niemiec i jednocześnie agentem Rosji. Czy mamy jeszcze jakieś świętości?
I te świadectwa nacjonalistycznej prawdy sygnują ludzie, którzy przez lata byli płatnymi donosicielami peerelowskich służb bezpieczeństwa, podlizywali się ówczesnej władzy uczestnicząc w obrzydliwych działaniach w rodzaju PRON lub antysemickim Stowarzyszeniu Grunwald lub niedouczeni kretyni. Twarzą narodowego patriotyzmu, hołubioną w „narodowych” mediach staje się wyjątkowo paskudna kreatura – Marian Kowalski – faszysta i antysemita, a do tego nieuk i chuligan. A wszystko zostaje podlane sosem prostackiej i powierzchownej religijności mocno lansowanej przez najwyższych hierarchów kościelnych wspomaganych dziwacznymi postaciami specyficznych dewiantów w rodzaju niejakiego Jacka Międlara.
Jeśli myśleliście, że Polska – lepiej lub gorzej, ale nieustannie – rozwijała się przez ostatnie ćwierćwiecze, to byliście w błędzie. Polska upadała, była rujnowana rządami zdrajców i Żydów, a to w zasadzie to samo. Dopiero teraz prawdziwi patrioci odzyskują Polskę. Podnoszą ją z kolan i z ruin. I podniosą wtedy, jak już zlikwidują wszystkich sprzedawczyków, zdrajców, nieczyste elementy rozmaitego podejrzanego pochodzenia. Dopiero wtedy „z dymem pożarów z kurzem krwi bratniej” Polska będzie naprawdę wielka. Ein Volk, ein Reich, ein Führer.

Oceń felieton