Za kilka dni Brytyjczycy zdecydują w referendum, czy chcą być w Unii Europejskiej. Referendum w tej sprawie dość nieostrożnie obiecał David Cameron przed wyborami parlamentarnymi, by pozyskać głosy eurosceptyków dla swej partii. Ponieważ dziś nastroje antyunijne radykalizują się w wielu krajach, to wyniki referendum mogą być różne i być może Cameron będzie musiał tę żabę zjeść.
Trudno być optymistą w obliczu sondaży przed referendum na temat przyszłości Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej (Donald Tusk)
Jednak wbrew opinii Tuska we współczesnej Europie jest wielu takich, dla których każda wiadomość dla Unii niekorzystna jest wiadomością optymistyczną. Przypomina to trochę podcinanie gałęzi, na której siedzą.
Zwolennicy wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej jako przykład lepszego współistnienia z Europą kontynentalną podają zwykle Szwajcarię, która wynegocjowała korzystne umowy handlowe, przystąpiła do Schengen, by umożliwić swoim obywatelom łatwiejsze podróżowanie, ale nie płaci kosztów przynależności. Drugim przykładem często jest Norwegia, która jest w podobnej sytuacji. Każdy z tych krajów różni się od Wielkiej Brytanii wielkością (niekoniecznie w znaczeniu terytorialnym). Norwegia ma złoża ropy i gazu, ale liczebnie jest niewielkim państwem i – powiedzmy sobie szczerze – konia z rzędem temu, kto wymieni jakiś norweski towar zalewający Europę. Unia mogła dać Norwegii dobre warunki stowarzyszenia, bo gospodarka norweska nie może zagrozić żadnej gałęzi gospodarki unijnej. Zaś w ramach współpracy dostęp do norweskiej ropy jest łatwiejszy. Szwajcaria zaś jest potęgą w dziedzinie zegarków i banków. Jest także małym krajem o bardzo wysokim poziomie życia i wysokich cenach. Szwajcarskie produkty z dowolnej dziedziny nie są w stanie zagrozić stabilności europejskiej, mając konkurencję tańszych produktów z innych krajów. Jednak wbrew powszechnym opiniom eurosceptyków Wielka Brytania nie dostanie identycznych warunków jak Norwegia i Szwajcaria. Nie dostanie nawet zbliżonych. Jest to duży kraj. To ponad 64 miliony ludności, ogromny przemysł i ogromne rolnictwo. Gdy Brexit się dokona, francuscy rolnicy będą pierwszymi, którzy wyjdą na ulicę protestować przeciw angielskim produktom rolnym. Zwolni się bowiem miejsce dla ich produkcji, tak samo, choć mniej po chuligańsku zareagują rolnicy z Niemiec. Polscy rolnicy zapewne nie zareagują, a powinni, bo wyjście Wielkiej Brytanii ze wspólnoty jest ogromną szansą eksportową. Wbrew eurosceptykom to nie Wielka Brytania rozpocznie wojnę handlową, ale Unia dość szybko może zdecydować, że krajom wspólnoty opłaca się zabrać Brytyjczykom przywileje handlowe. Wielka Brytania nie upadnie po Brexicie, w końcu to jest Commonwealth – wspólnota narodów. Wielka Brytania nadal będzie miała ogromne, choć na razie potencjalne, rynki zbytu. Wyjście z Unii oznacza trwający ładnych parę lat kryzys, który wiąże się z koniecznością przebudowy gospodarki. Najbardziej straci chyba brytyjskie rolnictwo. Z drugiej strony Zjednoczone Królestwo może nawiązać ściślejszą współpracę z USA, choć w tym wypadku stanie się raczej klientem, a nie partnerem. Wielka Brytania da sobie radę, choć jej obywatele odczują wyjście z Unii boleśnie we własnych portfelach, na pewno nie będzie to proces nieskończony, choć skutki wyjścia z Unii mogą być odczuwalne przez dwadzieścia lat, a może i dłużej.
Jest jeszcze jeden aspekt wyjścia Zjednoczonego Królestwa z Unii. Ustanie członkostwa oznaczałoby między innymi utratę przez Brytyjczyków obywatelstwa UE – wraz z prawem do zamieszkania, przedsiębiorczości, pracy i nauki w państwach członkowskich. Myślicie, ze to nie ma znaczenia? Można się zdziwić, jak wielu Brytyjczyków dziś mieszka poza swym krajem, wybierając głównie Hiszpanię, południowe Włochy, Portugalię i Grecję. Ich sytuacja może się gwałtownie zmienić także dlatego, że te kraje mogą zmienić zasady ich przebywania na swym terytorium. Nie zmienią? Zmienią, aby wydrenować „obcych” Brytyjczyków z pieniędzy.
Negatywny aspekt Brexitu to wzrost tendencji odśrodkowych w innych krajach Unii. Już dziś widzimy eurosceptycyzm na Węgrzech i w pisowskiej Polsce. O ile Węgry są małym krajem z małym dyktatorkiem, który lawiruje jak może, to Polska jest dużym krajem w Europie, choć również ma małego dyktatorka. Gdy Polska wyszłaby z Unii oznaczałoby to zapaść gospodarczą, ponieważ w przeciwieństwie do Wielkiej Brytanii, jest państwem rozwijającym się i nie ma na świecie swoich dawnych kolonii składających się na wspólnotę narodów. Gdyby partia Kaczyńskiego postanowiła wypchnąć Polskę z Unii, to równocześnie wepchnęła by ją w objęcia Putina.
Dziś Brexit jest bardzo prawdopodobnym rozwiązaniem, lecz paradoksalnie może stać się czynnikiem jednoczącym bardziej pozostałe kraje, jak będzie – zobaczymy.