Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

O! Pole!

Nie oglądam festiwalu opolskiego. Nigdy nie oglądałem. Nie gustuję w polskiej piosence, poza naprawdę wyjątkowymi wyjątkami. Kabaretonów też nie oglądałem, bo byłem zdania, że gdy zdechł PRL, to kabarety padły na pysk i dotąd nie powstały. Kabaret – proszę państwa – żywi się często, a nawet codziennie, polityką. W polskiej tradycji kabarety miały często dobrą pożywkę. Kabarety kwitły w II Rzeczypospolitej, szczególnie w okresie sanacji, bo kretynów w polityce wówczas nie brakowało. PRL był dla kabaretów wymarzonym okresem, gwałtownie działała cenzura, więc autorzy musieli się nieźle sprężać, by w aluzyjnej formie wyśmiać władzę i jej ideologię.
Gdy zabrakło PRL, dla kabaretów zaczęły się ciężkie czasy. No bo ileż można się śmiać z dość nieudolnego naśladowania Wałęsy przez Kryszaka? „Nie chcem, ale muszem” mogło być śmieszne przez jeden sezon, ale po 20 latach powtarzania skeczu rzygać się już chciało. Zamiłowanie Tuska do piłki nożnej, jako leitmotiv kabaretowy? Tak prymitywne, że nawet nie żałosne. Podchmielony Kwaśniewski? Litości, ileż można. Na długie lata zabrakło nam idiotów w polityce, takich oczywistych, wyrazistych kretynów z wrodzoną tendencją do bufonady. Aż do dziś.
Dziś możemy oglądać ich w każdych wiadomościach. Nie mają dystansu do siebie samych i swoich dziewiętnastowiecznych idei. Robią fatalne błędy językowe, które jako żywo przywołują tradycje gomułkowskie. Na dodatek usiłują wprowadzać cenzurę. Być może zatem kabarety odżyją.
Jednak na tegorocznym festiwalu opolskim kabaretonu nie było. Namiestnik Jarosława Kaczyńskiego w telewizji – potocznie zwanej TVPiS – uznał, że nie można tak na żywo tych kabareciarzy bez cenzury puścić, bo jeszcze będą się śmiać z Jaśnie Pana Prezesa. Wystarczył Kuba Sienkiewicz, który ad hoc zmienił słowa piosenki „Kiler” i śmiał się z „dobrej zmiany”. Ochrona skrupulatnie rewidowała widzów szukając flag i znaczków KOD, aby przypadkiem nie było demonstracji „gorszego sortu” na widowni. Gdyby Kukiz jeszcze śpiewał, mógłby na starą melodię zaśpiewać, że „PRL nadchodzi, pierwszy sekretarz zbliża się”…
Sądząc po tym, jak wygwizdany został Jacek Kurski, to „gorszego sortu” na opolskiej widowni było sporo i rewidowanie widzów miało sens, bo przecież znaczek KOD to „logo jest reklamą, której TVP sobie nie życzy”.
Kabarety będą w Czwartej Rzeczypospolitej, czyli Kaczystanie, potrzebne. Pytanie tylko, czy znajdą się inteligentni kabareciarze. Dańcowi i Kryszakowi już dziękujemy. Pan Pietrzak też niech pozostanie na emeryturze.

Oceń felieton