Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Teorie nie zawsze spiskowe

W 2013 roku w odpowiedzi na pewne rojenia spiskowe zwolenników bomb, helu, pękających parówek i zagniatanych puszek po coli, postanowiłem zaprezentować całkiem inną teorię spiskową, całkowicie wymyśloną, jak wtedy mi się wydawało. Teoria zakładała, że Macierewicz z Olszewskim chcieli w czerwcu 1992 dokonać zamachu stanu, wyjaśniała też dlaczego ludzie od lat mieszkający za granicą, mający nawet dorobek naukowy, decydują się na kompromitację, by wesprzeć idiotyczną teorię o zamachu. Wydawało się to bardzo fantastyczne, ale swój tekst napisałem w takiej celowo „dokumentalnej” formie. Oto i on (pierwotnie opublikowany został w 2013 roku tutaj):

ULTIMATUM ANTONIEGO

Warszawa, 5 grudnia 1991 roku
Niedawne wybory parlamentarne, które miały usunąć skażony piętnem kompromisu kontraktowy sejm, doprowadziły do całkowitego rozproszenia sceny politycznej. Do parlamentu dostało się ponad dwadzieścia partii, w tym takie, które powstaly wyłącznie dla śmiechu jak słynna wtedy Partia Przyjaciół Piwa.
Tego dnia misję tworzenia rządu otrzymuje znany adwokat, mecenas Jan Olszewski. Nie było to łatwe zadanie, bo wcześniej nie udało sie Wałęsie utrzymać na stanowisku Jana Krzysztofa Bieleckiego, który był premierem typowo prezydenckim i miał nikłe poparcie. Nie udało się też stworzyć rządu Bronisławowi Geremkowi. Skłócenie partii i partyjek, było tak ogromne, ze powstający gabinet Olszewskiego był od początku mniejszościowy, dysponował niewiele ponad setką mandatów poselskich. W wyniku trudnych negocjacji prawicowych z nazwy partii ustalono mniej więcej skład rządu i wówczas właśnie zaczęła się kariera Antoniego Macierewicza jako ministra spraw wewnętrznych. Otrzymał to stanowisko za sprawą opinii, która wędrowała za nim jeszcze od czasów opozycyjnych. Uważano go za bezkompromisowego i twardego bojownika, według członków swojej partii nadawał się na to stanowisko. Od pewnego momentu Macierewicza zaczął też popierać Jarosław Kaczyński, który uznał go za bratnią duszę i człowieka, któremu może powierzyć swe najskrytsze plany zdobycia władzy. Potajemnie zaczęli działać razem.
Kilka miesięcy później Jarosław Kaczyński odwiedził Macierewicza w siedzibie ministerstwa. Obaj panowie prowadzili niezobowiązującą rozmowę na temat bieżącej sytuacji politycznej i zastanawiali się, czy jest jakaś możliwość poszerzenia koalicji. Jednak oprócz tej rozmowy działo się jeszcze coś. Jarosław Kaczyński wyciągnął z kieszeni niewielką kartkę, podał ją ministrowi, a ten po przeczytaniu kartkę umieścił w kryształowej dużej popielniczce – pamiątce jeszcze z czasów Kiszczaka – i podpalił. Na kartce było napisane nazwisko pułkownika Zenona M., dawniej jednego z prominentnych oficerów wywiadu wojskowego tajnych służb PRL.
Kilka dni później minister spotkał się z pułkownikiem. Była wczesna wiosna 1992, a spotkanie odbyło się w Niepokalanowie w małym parku otaczającym kościół sąsiadujący z muzeum Św. Maksymiliana Kolbe. Nie wiadomo czego dotyczyła kilkudziesięciominutowa rozmowa obu panów, technika podsłuchowa nie była tak zaawansowana jak dziś. Pułkownik Zenon M. kilka dni po tej rozmowie wyjechał z kraju i odtąd wszelki ślad po nim zaginął.

Warszawa,1 czerwca 1992 roku
Jest późny wieczór i w sejmowym hotelu dobrze bawi się większość sejmowych przedstawicieli narodu. Chyba nigdy potem sejmowa restauracja nie miała tak dobrych obrotów, jak podczas tej kadencji sejmu. Jednak w sejmowych kuluarach są także posłowie, którzy pracują. W pomieszczeniach należących do Porozumienia Centrum spotkali się Jarosław Kaczyński i Antoni Macierewicz. Wiadomo już było o podjętej na wniosek Janusza Korwina Mikkego uchwale o upublicznieniu listy najważniejszych osób w państwie, które za czasów PRL współpracowały z tajnymi służbami. Tego wieczoru powstała ostateczna wersja listy, która miała nie tylko wprowadzić zamęt, ale według inicjatorów doprowadzić do bardzo istotnych przetasowań politycznych. Przez chwilę panowie spierali się, czy na liście ma się znaleźć również premier, którego Kaczyński od pewnego czasu serdecznie nienawidził. Ostatecznie jednak górę wzięła ostrożność, cień rzucony na premiera mógł doprowadzić do natychmiastowego usunięcia rządu. A ten musiał zachować władzę do momentu, gdy zamach stanu okaże się zwycięski. Późno w nocy obaj rozmówcy rozeszli się opuszczając dyskretnie sejm. Do chwili opublikowania list, nikt nie mógł nic wiedzieć. Nie wiadomo komu Macierewicz zlecił drukowanie list, jednak w późniejszym okresie kilkoro świadków twierdziło, że przez gabinet ministra przewinęło się w tamtym okresie kilkunastu dawnych pracowników Departamentu IV Służby Bezpieczeństwa.

Warszawa, siedziba MSW, 3 czerwca 1992 roku
Już z rana minister osobiście, bez pośrednictwa sekretarki, czym była nieco zdziwiona, zadzwonił do dowódcy Jednostek Nadwiślańskich. Kazał mu się stawić u siebie w południe. Gdy generał Wejner* przybył usłyszał od ministra zaskakujące polecenie. Jednostki miały zostać postawione w stan gotowości, a zwykła obsada pełniąca służbę w budynkach rządowych podwojona.

Warszawa, Sejm, 4 czerwca 1992
Prezydent Wałęsa, rozzłoszczony wtrącaniem się premiera Olszewskiego w podpisywane z Rosją porozumienie dotyczące byłych radzieckich baz wojskowych, składa wniosek o odwołanie rządu. Jednak to jeszcze nie jest najważniejszy punkt obrad sejmu tego dnia. Następuje odczytanie list tajnych współpracowników komunistycznych tajnych służb. Minister Macierewicz z nieukrywaną satysfakcją odczytuje nazwisko Wiesława Chrzanowskiego, swojego partyjnego szefa w ZChN. To pierwszy oponent, którego trzeba usunąć by przejąć rządy w partii. Następnie pojawia się ku niedowierzaniu wszystkich nazwisko samego prezydenta Wałęsy. W chwili, gdy minister ogłasza listę, premier Olszewski udaje się do siedziby telewizji. Wcześniej zarezerwował czas na wystąpienie po głównym wydaniu wieczornych wiadomości. Przemówienie premiera jest dramatyczne i nieco nerwowe. Wielu widzów zastanawia się z zaniepokojeniem nad jego treścią. Premier wypowiada się dość enigmatycznie i ci którzy znają jego doskonałe mowy sądowe są zdziwieni chropowatością i pewną nieporadnością tego wystąpienia. Niektórzy odbierają przemówienie premiera jako ostrzeżenie przed jakimiś nieprzewidzianymi wydarzeniami, inni spodziewają się zamachu stanu, przewrotu politycznego.
Minister Macierewicz dzwoni do dowódcy Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych, gdy tylko Olszewski wraca do sejmu. W imieniu premiera żąda otoczenia wojskiem sejmu i pałacu prezydenckiego. Wobec niedowierzania dowódcy oddaje słuchawkę premierowi, a ten potwierdza rozkazy.
Jednak generał Wejner nie zamierza posłuchać, natychmiast kontaktuje się z kancelarią prezydenta, zaś po kolejnym telefonie Macierewicza odpowiada nie bez satysfakcji:
– Jest pan ministrem tylko z nazwy, to kwestia kilku godzin i będzie pan nikim.
Tajemnicą poliszynela jest bowiem, że większość wojskowych w MSW, pamiętających czasy Jaruzelskiego uważa Macierewicza za dziwacznego dyletanta, który ma swoistą obsesję na temat tajnych spisków, stowarzyszeń i nieformalnych grup u władzy.
Tego wieczoru zakończyła się próba przejęcia władzy i zapewnienia sobie przewagi przez dwóch panów owładniętych obsesją walki z wrogami Polski, których upatrywali przede wszystkim w swoich przeciwnikach politycznych.

Warszawa, 21 lipca 2006 roku
Tego dnia premier Jarosław Kaczyński mianował Antoniego Macierewicza wiceministrem w MON odpowiedzialnym za wywiad i kontrwywiad wojskowy. Oficjalnie chodziło o likwidację komunistycznych zaszłości, które nie zostały zdekomunizowane wcześniej i według opinii polityków prawicowych były miejscem, w którym w dalszym ciągu działali przedstawiciele dawnych peerelowskich służb.
W ciągu następnych miesięcy przez gabinet wiceministra przewinęły się setki byłych pracowników wojskowego wywiadu. Niektórzy z nich ze służbą od dawna nie mieli nic wspólnego, niektórych w trybie pilnym ściągano z zagranicy. Ku zażenowaniu pracowników ministerstwa i złości samego ministra Sikorskiego, Macierewicz uznał swe zadanie za absolutnie tajne i nie zamierzał w ogóle się wypowiadać, ani swojemu przełożonemu składać żadnych sprawozdań.
Jednak w gabinecie Macierewicza powstawała kolejna lista, tym razem była to lista współpracowników polskiego wywiadu od lat sześćdziesiątych do czasów obecnych.

Warszawa, 5 listopada 2007 roku
Tego dnia Macierewicz przestaje pełnić funkcję wiceministra i szefa kontrwywiadu w związku ze zdobyciem mandatu poselskiego, jednak dopiero po zaprzysiężeniu nowego rządu zostaje mu cofnięte prawo wstępu do ministerstwa i dostępu do dokumentów. Kolejna próba zdobycia niekwestionowanego przywództwa spełzła na niczym po przegranych wyborach Jarosława Kaczyńskiego. Jednak dwukrotny dostęp do tajnych dokumentów jest wartościową zdobyczą i może się przydać.

Warszawa, 8 lipca 2010 roku
Dziennikarze licznie zgromadzili się tego dnia w sejmie, w związku z zapowiedzianym przez byłego ministra, a obecnie posła Macierewicza założeniem specjalnego zespołu parlamentarnego. Wcześniej okazało się nierealne, by powstała specjalna komisja śledcza. Macierewicz musi zadowolić się zespołem, który nie jest żadnym organem sejmu, a dobrowolnym zebraniem posłów, którzy decydują się pracować nad jakimś problemem.
Zespół powstaje i zaczyna bardzo intensywnie pracować nad swoim własnym wyjaśnieniem katastrofy smoleńskiej. Coraz częściej na posiedzeniach zespołu pojawiają się zadziwiające i egzotyczne teorie, które mają uzasadnić tezę o zamachu na prezydenta Kaczyńskiego. Jednak pomimo tego, że polska opinia publiczna nie jest zadowolona z rosyjskiego raportu, który w dość obcesowy sposób obwinia polską załogę o brak ostrożności, to nadal sondaże wskazują, że niewielu ludzi wierzy w zamach.
Przełom następuje dopiero w roku 2012. Dzięki tajnym listom zdobytym w 1992 i 2006 roku.

Warszawa, 27 października 2013 roku
Trwają przygotowania do kolejnych posiedzeń zespołu Antoniego Macierewicza. Wielu obserwatorów politycznych zaczyna dziwić to, jak nagle pojawiają się rozmaici naukowcy w kraju i za granicą, którzy występują z rozmaitymi tezami, które dość jednoznacznie sugerują zamach w Smoleńsku. Jest to dość dziwne, ponieważ niektórzy z nich stawiają na szalę swoją dotychczasową reputację występując z tak bzdurnymi tezami, że nawet licealista jest w stanie ocenić ich nieprawdziwość.
Odpowiedź jest prosta, choć zaskakująca. Macierewicz z Kaczyńskim stali się jedynymi właścicielami dokumentacji na temat agentów rozmieszczanych przez tajne służby PRL w wielu krajach. Zgodnie z ówczesną doktryną Związku Radzieckiego byli to agenci uśpieni, którzy mieli przystąpić do działań dywersyjnych na wypadek wybuchu wojny. Ci ludzie mieli doskonale zbudowane „legendy” i od dziesiątek lat żyją w państwach zachodnich, a ponieważ system socjalistyczny upadł, byli przekonani, że ich służba się zakończyła.

Jednak nie dla Antoniego Macierewicza.

Jakiś czas później otrzymałem wiadomość z formularza kontaktowego na swoim blogu, z sugestią, że moja teoria może nie być tak fantastyczna, jak mnie samemu się wydaje. Jednak nie przepadam za spiskowymi teoriami, a ten temat kompletnie przestał mnie interesować. Aż do dziś. Właśnie dziś Wojciech Czuchnowski, dziennikarz „Gazety Wyborczej” opublikował na swoim blogu tekst, który spowodował u mnie tak zwany opad szczęki. Sugeruję przeczytać cały tekst, ale fragmenty pozwolę sobie zacytować:

20 lat temu o godz. 10 ówczesny minister spraw wewnętrznych Antoni Macierewicz dostarcza do Sejmu 24 koperty z listą 64 polityków (wśród nich prezydenta RP Lecha Wałęsy) którzy mieli być agentami SB. O tej samej godzinie Piotr Naimski, szef Urzędu Ochrony Państwa (dzisiaj związany z PiS)wzywa do siebie płk Józefa Pęckę- dowódcę Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych MSW.

NJW (rozwiązane w 2002r.) były liczącą ok. 5tys.żołnierzy formacją podlegającą bezpośrednio ministrowi spraw wewnętrznych. Używano ich do ochrony obiektów rządowych i VIP-ów oraz działań antyterrorystycznych. Miały też służyć jako pierwsza linia obrony w razie niepokojów społecznych, zamieszek, konfliktów zbrojnych czy klęsk żywiołowych.

Naimski nakazuje dowódcy NJW wprowadzenie stanu podwyższonej gotowości w podległych mu jednostkach. Żąda też wydzielenia grupy żołnierzy do ochrony obiektów Telewizji Polskiej. Płk Pęcko przystępuje do działania /…/

Szyfrogram Pęcki trafił do Milczanowskiego za pośrednictwem oficerów pracujących w BBN Lecha Wałęsy. Przekazał go im gen. Edward Wejner – odsunięty w maju 1992r. przez Macierewicza b.dowódca NJW. W sprawę włączył się prezydent Wałęsa sugerując publicznie, że w ramach działań NJW miał zostać zatrzymany i osadzony w jednym z rządowych ośrodków. Politycy związani z rządem Olszewskiego odpierali zarzuty zaprzeczając, zamiarowi skorzystania w „dniu teczek” ze wsparcia militarnego i dokonania próby zamachu stanu.**


* Nazwisko generała Wejnera pojawiło się w moim tekście dlatego, że nie dość uważnie przeanalizowałem informacje i nie doczytałem, że tuż przed istotną datą przestał być dowódcą Jednostek Nadwiślańskich.Zatem wstawienie tam jego nazwiska jest oczywistym błędem faktograficznym.
** Fragmenty opublikowanego 16.02.2016 roku tekstu Wojciecha Czuchnowskiego.

5/5 - (1 vote)

Komentarz do “Teorie nie zawsze spiskowe”

Możliwość komentowania została wyłączona.