W sejmie właśnie rozpoczęła się debata na temat rządowego programu 500+. Symptomatyczne jest to, że gdy na mównicy stanął przedstawiciel opozycji, krytykując niesprawiedliwe wykluczenie części dzieci z programu oraz nieporadność całego programu, posłowie PiS wydobyli z siebie wrzaski, skandowanie i gwizdy godne stadionowych chuliganów, a nie przedstawicieli narodu. Chyba że są przedstawicielami wyłącznie kiboli.
Projekt zapewne zostanie i tak przeforsowany, wiec będzie jeszcze okazja o nim napisać. Dziś jednak chcę się zająć tym, co ginie we wrzawie, gwizdach i wrzasku pisowskich posłów.
Kto straci? Kto zapłaci za ten ułomny program, kto poniesie jego koszty?
Dziś już wiadomo na pewno, że doroczne podwyżki emerytur będą co najwyżej symboliczne. Mieliśmy deflację, wskaźnik wzrostu cen bliski zeru, a więc najbiedniejsi emeryci dostaną koło złotówki miesięcznie więcej. Jednak w worku pisowskiego Mikołaja – oprócz programu 500+ – jest jeszcze wiele innych projektów, które będą dla społeczeństwa miały niebagatelne konsekwencje finansowe.
Najwięcej stracą emeryci. Nie mam zresztą na myśli programu darmowych leków dla emerytów 75+, który to program okazał się wydmuszką. Nie tylko lista leków dostępnych za darmo jest bardzo ograniczona, ale kryteria dochodowe powodują, że beneficjentami programu będzie zaledwie 1 lub 2% emerytów.
PiS wprowadza podatek bankowy, który już skutkuje zwiększeniem kosztów prowadzenia kont, co zresztą uderza głównie w biedniejszych klientów, a do takich należą emeryci. W praktyce może to oznaczać, że już niedługo emeryt, który ma konto, straci około 10 zł miesięcznie na opłatach za konto, kartę lub przelewach.
W przepastnym worku PiS jest jeszcze projekt podatku handlowego, a może raczej całego zespołu podatków handlowych, które mają uderzyć w sprzedaż internetową, w zagranicznych sprzedawców, ale też w handel weekendowy, który ma być dodatkowo opodatkowany. Nadal nie wiadomo dokładnie, co zamierza PiS. Jednak wiedząc, że partia Kaczyńskiego porusza się w świecie ekonomii z gracją słonia w składzie porcelany, możemy się spodziewać najgorszego. Według niektórych przewidywań emeryci w wyniku podatku handlowego będą płacić za zakupy o 50 zł więcej miesięcznie. W przyszłym zaś roku zapewne zacznie rosnąć inflacja, która realną emeryturę będzie zmniejszać sukcesywnie.
Nie wiemy na razie, czy polskie rodziny tak naprawdę skorzystają na programie 500+, wątpliwe jest, czy ten program zmieni polskie wskaźniki demograficzne (pisałem o tym tutaj). Natomiast pewne jest już teraz, że właśnie zaczynają tracić emeryci i to najbiedniejsi.
2 komentarze “Kto straci?”
Kto straci? Pan straci, pani straci, ja tez strace. Mamy troje doroslych dzieci i nigdy nie bralismy na nie zadnych zasilkow. Urodzily sie w latach 81-90, czyli w okresie, ktory trudno uznac za okres prosperity. Prosze pamietac, ze wtedy mielismy boom demograficzny, czesciowo wywolany „rozmnazajacym sie” wyzem demograficznym z lat piecdziesiatych, ale wtedy po prostu malzenstwa „mialy miec” dzieci. Oczywiscie, nie bylo takiego wyboru stylu zycia jak dzisiaj, problem demograficzny dotyczy rowniez panstw od nas zamozniejszych. To nie kwestia finansowa, to kwestia stylu zycia, a dzieci wielokrotnie wymagaja rezygnacji, na ogol czasowej, z wielu przyjemnosci. Oczywiscie potem, jak juz dorosna, ma sie satysfakcje, ze jednak dalo sie rade, ale na razie o tym sie nie mysli. My uwazamy, ze podjelismy dobra decyzje, ktos moze podjac inna i tez uznac ja za dobra – jego prawo. A pisze o tym, aby wszyscy mieli swiadomosc, ze to nie kwestia finansowa jest glownym problemem. Ani 500 ani 1000 zl 5tego nie rozwiaze. Zwlaszcza, ze rzad zamierza wydac pieniadze, ktorych jeszcze nie ma. Przeciez ten zysk z dodatkowych podatkow, czy jak to rzadzacy wszelkiej masci lubia mowic, z uszczelnienia systemu podatkowego (cokolwiek to znaczy) jeszcze sie nie zmaterializowal. A jak sie zyje na kredyt, to niech sie wypowiedza ci, ktorzy taki kredyt wzieli, nie majac tak naprawde zdolnosci kredytowej. I nie chcialbym byc zlym prorokiem, ale kosztem kupowania glosow wyborczych zostaniemy obciazeni wszyscy.
Oczywiście, że ani 500, ani 1000 nie staną się motorem napędzania demograficznych wskaźników. Nie w tym rzecz, a przykład jest doskonały. Ja również zakładałem rodzinę w najpaskudniejszym okresie PRL i też zasiłków i dodatków nigdy żadnych na oczy nie widziałem.
Wydaje mi się i nasi rządzący doskonale wiedzą, że ten program to wydmuszka, jednak nie wiedzą, jak się wycofać.