Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Nigdy nie będę przepraszał

Kurt Westergard – karykaturzysta duńskiej gazety „Jyllands Posten” przed dziesięciu laty narysował karykatury Mahometa. Dziś osiemdziesięcioletni rysownik mieszka w domu fortecy i nie wychodzi bez ochroniarza. Podobnie Flemming Rose – redaktor, który przed dziesięcioma laty opublikował te karykatury w duńskiej gazecie. Po styczniowym zamachu na redakcję francuskiej gazety „Charlie Hebdo” część pracowników miało mniej szczęścia niż wcześniej Duńczycy. Zginęli w zamachu. Dziś nie znaleźlibyśmy gazety na świecie, która by wydrukowała jakiekolwiek karykatury dotyczące islamu.
Za to toczy się dziś dyskusja o granicach wolności słowa. Islamscy aktywiści mają odmienne zdanie w tej sprawie niż większość Europejczyków. Wolność wypowiedzi to de facto prawo dla uprzywilejowanych – twierdzi duńska aktywistka islamska Uzma Ahmed. Dlaczego wyznawcy islamu muszą walczyć w obronie swej religii strzelając do dziennikarzy, a nie słowem, tego już nie wyjaśnia. Czyżby chciała dać do zrozumienia, że uprzywilejowaniem jest umiejętność czytania i pisania?
Nie ulegajmy jednak antyislamskiej fobii, bo prawo do krytyki, do satyry, to nie tylko problem związany z islamem. W naszym kraju od lat działa pieniacz Ryszard Nowak, który w imieniu Stowarzyszenia Obrony przed Sektami zasypuje sądy pozwami, a prokuratury zgłoszeniami o obrazę religii katolickiej. Obrazą jest zdanie Dody na temat powstania Biblii, podarcie biblii przez Nergala, ale też zdjęcie ze ściany obrazu Jana Pawła 2 przez Roberta Biedronia. Co jeszcze obraża uczucia religijne Nowaka? Na przykład poznańskie przedstawienie „Spisek smoleński”, w którym pojawiają się słowa: giniemy za Polskę, giniemy z okrzykiem „kurwa mać”.
Ograniczenie wolności słowa pod pretekstem artykułu 196 KK, doprowadzić może do kuriozalnych sytuacji. Wyznawcy Tadeusza Rydzyka będą odbierać wszelkie uwagi krytyczne lub karykatury jako obrazę ich uczuć. Fanatyczni zwolennicy Jarosława Kaczyńskiego, będą zgłaszać do prokuratury wszelkie szyderstwa z ich wodza, bo wierzą, iż został zesłany przez Boga dla uratowania zniewolonej ojczyzny. Hasła ONR staną się religijnym tabu, bo łysi wyznawcy neofaszyzmu w nie wierzą. To są dziś prawdziwe zagrożenia demokracji i wolności słowa w Polsce. Jeśli Prawo i Sprawiedliwość wygra najbliższe wybory*, szybko pojawią się zamaskowane bojówki w niektórych redakcjach.
Dziś dziennikarze na świecie milczą w sprawie islamu, nie z szacunku dla tej religii, ale ze strachu. Philip K. Dick napisał kiedyś książkę „Człowiek z wysokiego zamku”. Tytułową postacią był pisarz, którego chciano zabić za napisanie książki. Przez lata była to fantastyka, teraz Salman Rushdie żyje w tajnym miejscu pod ochroną policji, bo nie przeżyłby pięciu minut idąc sam ulicą w Londynie.
Nie trzeba nawet zmieniać prawa na restrykcyjne zakazujące krytyki i satyry. Strach jest prawem uniwersalnym. Niewielu autorów ma zadatki na męczenników.
– Nie zrobiłem nic, co za co chciałbym kogokolwiek przeprosić. Dlatego nigdy nie będę przepraszał. Gdybym to zrobił, straciłbym do siebie mój szacunek zawodowy. – mówi Kurt Westergard**.
A my? Czy jesteśmy gotowi na nadejście fanatycznego nacjonalizmu podszytego pseudopatriotyczną religijnością?


* Tekst został pierwotnie napisany i opublikowany jako felieton „Świeckiego Państwa” długo przed wyborami.
** Cytaty oraz informacje na ten temat z Deutsche Welle.

Oceń felieton

2 komentarze “Nigdy nie będę przepraszał”

Możliwość komentowania została wyłączona.