W filmie „Maratończyk” hitlerowski sadysta dentysta torturuje Dustina Hoffmana, zadając mu dziwne pytanie” „Czy jest bezpiecznie”. Ostatecznie okazuje się, że za sprawą Dustina zrobiło się wokół hitlerowskiego ludobójcy całkiem niebezpiecznie, ale to pytanie dziś nie daje mi spokoju w związku z naszym nowym Ministrem Obrony Narodowej.
Dwa miesiące temu Michał Gąsior w portalu „Na temat” usiłował przewidywać, co zrobi nasz dzielny Antoni „Che Guevara” Macierewicz po objęciu stanowiska ministra.
Miał on wykonać następujące kroki:
1. Unieważnić przetarg na śmigłowce Caracal.
2. Opublikować aneks z likwidacji WSI.
3. Wznowić smoleńskie śledztwo z nową obsadą ekspertów.
4. Powołać w oparciu o narodowców ochotnicze jednostki obrony terytorialnej.
5. Zrobić czystki w dowództwie wojska i ministerstwie
Okazało się, że te proroctwa jeszcze się sprawdziły, za to Antoni „Pogromca Szpiegów” ekspresowo zafundował nam parę innych wstrząsów w armii i ministerstwie.
Po pierwsze zatrudnił na stanowisku doradcy studenta, który miał 20 lat, wyglądał jak by miał 15, a myślał jak dziesięciolatek. Na szczęście ktoś Antoniemu wydał polecenie (dziękujemy Panie Prezesie) i Edmund Janniger wrócił do szkoły. Tłumaczenie, że sprawił to internetowy hejt nie przekona dziś nawet kompletnego debila, albowiem wiadomo, że PiS z przyległościami jest na to odporny od czasu powstania witryny spieprzajdziadu.com.
Po drugie sama wiadomość, że ministrem zostanie Macierewicz, spowodowała falę dymisji w wojsku. Najbardziej ucieszyły się rozmaite agencje zatrudniające najemników. W końcu polskie wojsko ma tysiące oficerów, którzy poznali wojnę w Iraku i Afganistanie. Sprawdzili się w walce (pomijam moralne aspekty polskiego uczestnictwa w tych wojnach, podkreślam wyłącznie aspekt techniczny). Dziś nasza armia jest źródłem kadr do najlepszych na świecie armii najemnych. Headhunterzy zacierają ręce, bo większość naszych żołnierzy w pisowskiej armii służyć nie chce. Szczególnie gdy rozniosło się, że wzywanych oficerów wywiadu i kontrwywiadu Antek Policmajster wypytuje, dlaczego 10 kwietnia 2010 nie byli w Smoleńsku i co zrobili, aby przeciwdziałać zamachowi.
Po trzecie Antek wysłał swojego zastępcę do Centrum Wywiadu, które wcześniej powołano pod wspólnym zarządem ze Słowacją, a które docelowo miało się stać instytucją międzynarodową NATO. Nie stanie się, bo NATO nie jest głupie i na pewno nie pozwoli Antkowi rozwalić paktu tak, jak rozwalił polski wywiad i kontrwywiad. Niektórzy śmieją się, że pierwszy raz państwo – członek NATO napadło na placówkę NATO. Żeby było jeszcze śmieszniej, zdymisjonowano szefa Żandarmerii Wojskowej, który nie dość chętnie pomaga we wrogim przejęciu wrogiej placówki. Zaś wierni ludzie ministra następnego dnia włamywali się tam, wyburzając ścianę pomiędzy pomieszczeniami MON a pomieszczeniami placówki.
O wszystkim opowiedział nam zastępca ministra, z zawodu pomocnik aptekarski, który w wojsku nie był, wykształcenia żadnego nie ma, a szlify zapewne zdobywał grając w osławiony World of War. Niewykluczone, że grał w jednej drużynie z Edmundem Jannigierem, który nawiasem mówiąc jest obywatelem amerykańskim. Jak wybuchnie jakaś wojna, pan wiceminister przepisze nam Apap, żeby nas o to głowa nie bolała.
Przetargu na Caracale pan minister nie unieważnił, bo zapewne jakaś babcia klozetowa ze starej obsady ministerstwa uświadomiła go, że to będzie kosztować masę kasy i Kaczyński mu na to nie pozwolił. Aneksu WSI też nie opublikował i nie opublikuje, bo lepiej wszystkich straszyć, że tam są, niż narazić się na tysiące kolejnych pozwów sądowych.
Dziwnie opieszale postępuje wznowienie smoleńskiego śledztwa. Przecież już PiS zdążył rozwalić TK, rozpierdolić polską oświatę i uchwalić przejęcie mediów publicznych, a najważniejszej sprawy nadal nie ruszył? Przecież można było towarzystwo pisowskie wziąć za mordę i którejś nocy uchwalić, że w Smoleńsku był zamach. Wtedy nawet komisji nie trzeba. Wystarczyłoby wysłać wiceministra, żeby przywiózł Tuska w kajdanach.
Pomysł obrony terytorialnej któryś z mądrych polityków nazwał pomysłem na narodową rzeź. Nie bez racji, bo dziś nie te czasy co 70 lat temu. Terenów dla partyzantki mamy niewiele, a możliwości zwiadu satelitarnego takie, że każdy partyzancki oddział można rozbić zdalnie. To nie Afganistan, nie mamy jaskiń i niedostępnych gór, pustyń poza Błędowską też niewiele. Ale uspokoję was, żadnej polskiej gwardii narodowej nie będzie. Antoni nie da nikomu broni do ręki. Wiedząc, jak bardzo społeczeństwo pozapisowskie kocha PiS, nie da nikomu nawet scyzoryka.
Pozostaje nam jedynie mieć nadzieję, że jakoś tak będzie stabilnie w najbliższych latach i żadna wojna nie wybuchnie. NATO – to wiadomość całkiem nieoficjalna, ale dość pewna – odcięło Polskę od wszelkich tajnych informacji. Żołnierze zatrudnią się w zagranicznych agencjach ochrony, a pytaniem kwalifikacyjnym dla nowych dowódców armii będzie: „Czy wierzy pan w zamach na prezydenta w Smoleńsku?”
Tak moi drodzy. Jest bezpiecznie. Pan Antoni ma plan. Klawo jak cholera.