Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Najgorszy sort Polaków z genem zdrady

Trudno zliczyć wszystkie epitety, którymi w ciągu ostatniego dziesięciolecia obdarzył mnie Jarosław Kaczyński, jego totumfaccy, wyznawcy lub dyżurni pismacy z jedynie prawdziwych, narodowych i katolickich mediów.
Byłem wykształciuchem, a później przez cale lata lemingiem. Popierałem „kondominium rosyjsko-niemieckie”, a samo moje istnienie było „obrazą dla Boga”, jako że byłem zdrajcą lub pozbawionym rozumu. Jako lewackiej gnidzie, kazano mi „wypierdalać z naszej ojczyzny”, a ostatnio dowiedziałem się, że jestem najgorszym sortem Polaków z genem zdrady, zaprzedanym obcym siłom. W zasadzie tylko wszy i tyfusu nie roznosiłem, ale mniemam, że w następnym patriotycznym przemówieniu Pan Prezes nadrobi to przeoczenie.
Z tego względu oczywiste było dla mnie wzięcie udziału 13 grudnia w demonstracji pod domem Kaczyńskiego na pamiątkę 34. Rocznicy Nieinternowania Prezesa. Na marginesie demonstracji – zadumałem się nad tym nieinternowaniem prezesa. Bowiem mogły być tylko dwa tego powody. Albo był tak kompletnie mało istotny, jak na przykład ja, albo należał do nielicznej grupy celowo przez peerelowską władzę chronionych. Tertium non datur – jak mawiał mój matematyk z liceum.
Jednak ostentacyjne i bezczelne łamanie prawa przez rządzącą obecnie partię, z kropką nad i postawioną przez Beatę Kempę, która z chamowatym uśmiechem stwierdziła, że jej zdaniem wyrok Trybunału Konstytucyjnego jest nieważny, więc go nie opublikuje, spowodowały zmianę mojej decyzji. Udałem się do Warszawy dzień wcześniej na manifestację Komitetu Obrony Demokracji.
Wcześniej zastanawiałem się, którędy wjechać do miasta i gdzie szukać miejsca do zaparkowania auta. Brałem pod uwagę Polną lub Klonową, kolega Jurek z Warszawy, z którym rozmawiałem telefonicznie przezornie radził dalej, gdzieś w okolicach politechniki. Jednak rzeczywistość przerosła nasze oczekiwania, śródmieście było całkowicie zapchane. Na rower nie byłoby miejsca, nie mówiąc o samochodzie. W końcu po objechaniu śródmieścia dookoła, zaparkowałem przy Wisłostradzie, no i oczywiście spóźniłem się nieco, lecz dzięki temu dołączyłem do czoła marszu.

marsz
Liczebność marszu zaskoczyła nie tylko organizatorów, takie ogromne masy ludzi to można było zobaczyć na pochodach pierwszomajowych w PRL, ale tym razem wszyscy szli na marsz dobrowolnie. Nikt nie dowoził uczestników setkami autokarów, jak dzień później na marsz PiSu. Wśród demonstrujących szły całe rodziny z dziećmi, czasem wielopokoleniowe od babci po wnuczka. Było wiele młodych osób, byli też dojrzali, bardzo dojrzali (jak ja) i jeszcze bardziej dojrzali. 😉

kod2
Muszę wspomnieć, że z natury jestem indywidualistą i źle się czuję w tłumie. Od zawsze unikałem miejsc, gdzie gromadzą się tłumy ludzi. Nie bywałem na masowych koncertach, a meczów i zawodów sportowych unikałem jak ognia. A więc uczestnictwo w tym marszu wymagało ode mnie pokonania swojej własnej fobii. Jednak przyszło mi to niespodziewanie łatwo. Wyczuwało się rzadko w Polsce spotykaną życzliwość i już po paru minutach nie myślałem „ale dużo ludzi się zebrało” lecz „jak nas jest dużo”.

palac2
Gdy na zakończenie demonstracji wraz z tysiącami innych zaśpiewałem hymn, miałem łzy w oczach, jak rzadko kiedy. To jest także nasz kraj, nasza Polska, ojczyzna „najgorszego sortu z genem zdrady” panie Kaczyński. Może to się panu nie podobać, ale mamy to gdzieś.

Oceń felieton

Komentarz do “Najgorszy sort Polaków z genem zdrady”

Możliwość komentowania została wyłączona.