Licho to jeden ze słowiańskich demonów, który w dawnych wierzeniach naszych przedchrześcijańskich przodków uosabiał zło. Potem przyszło chrześcijaństwo, ale podobnie jak w innych krajach, gdzieś na poziomie ludowych wierzeń, baśni i legend, a także na poziomie językowym pozostały echa dawnych mitologii. Mają Irlandczycy i Anglicy swoje mity druidyjskie i celtyckie. Mają Skandynawowie i Niemcy mitologię nordycką. Mają swoje mity Grecy. Mamy i my.
Licho było niewidzialne i zawsze kręciło się gdzieś blisko ludzi, aby coś spsocić. A to szczeble w drabinie poluzowało, a to stylisko siekiery. Jeśli ktoś tylko był nieuważny, niestaranny albo lekkomyślny, to licho mogło go podkusić do złego. Mówiono, że licho nie śpi. Znaczyło to, że zawsze i wszędzie trzeba uważać. Jak coś zginęło i nie można było odnaleźć na przykład motyki lub uprzęży, mówiono wówczas, że licho wzięło. Jeśli coś złego się działo i trudno to było wytłumaczyć, stwierdzano, że licho wie. Licho, jeśli nie miało innego sposobu zaszkodzenia ludziom, potrafiło działać bezpośrednio zsyłając głód, biedę i choroby, a także inne pechowe wydarzenia. Stąd powiedzenie licho nadało. Jeśli już się licho pojawiało w widocznej postaci to przeważnie miało postać wychudzonej jednookiej wiedźmy.
Z biegiem czasu licho zostało zastąpione przez chrześcijańskiego diabła. Dlatego dziś równolegle funkcjonują w języku takie powiedzonka jak: diabli wiedzą i licho wie, diabeł gdzieś go nosi, licho gdzieś go nosi, pal diabli i pal licho, czy do diabła i do licha. Jednak swojskie licho ostało się przez tysiąc lat chrześcijaństwa i nie dało się wyrzucić z naszej językowej świadomości. Co za licho?
Nawet słynne katolickie sanktuarium mieści się w – nomen omen – Licheniu. 😉