Tak! zemsta, zemsta, zemsta na wroga,
Z Bogiem i choćby mimo Boga!
Adam Mickiewicz, Dziady. Część III
Podczas tegorocznej kampanii prezydenckiej, a potem parlamentarnej niejeden obserwator sceny politycznej zaskoczony został tym, że Jarosław Kaczyński najpierw zrezygnował z kandydowania na prezydenta, wystawiając Andrzeja Dudę, a później jako spiritus movens wyborów parlamentarnych wytypował Beatę Szydło, którą ogłosił kandydatką na premiera rządu PiS. Wszyscy dotychczas uważali, że Kaczyński ma niepohamowany apetyt na władzę absolutną, a tymczasem on sam z tej władzy rezygnuje. Gdzie jest ten tekst drobnym drukiem w umowie, którą Kaczyński chce podpisać z wyborcami?
Zanim się zachwycimy tym, że prezes chce oddać władzę młodszym, warto przypomnieć sobie, że według statutu PiS, Kaczyński ma prawie absolutną władzę nad partią. Zatem jakikolwiek nie będzie rząd, to Kaczyński ma nad nim pełną władzę.
Po wtóre, ostatnie dni dość wyraźnie pokazują, że Kaczyński rezerwuje sobie władzę nieformalnego naczelnika państwa. To prezydent będzie przybywał do prezesa na wezwanie, co dość dobitnie zostało ostatnio pokazane. Nie bez podstaw niektórzy twierdzą, że „cynk” dla tabloidu „Fakt” wyszedł z otoczenia prezesa, który w ten sposób chciał dać nieoficjalny sygnał twardej części pisowskiego elektoratu, kto naprawdę rządzi i będzie rządzić.
Wreszcie na koniec warto dodać, że główną motywacją Kaczyńskiego jest zemsta. Zemsta za wszystkie wyborcze klęski, za wyśmiewanie się z braci Kaczyńskich, za katastrofę smoleńską i utratę brata bliźniaka, za lata upokorzeń, gdy prezes ze swoją partią przegrywał kolejne wybory. Dość jasno o tym mówi Antoni Macierewicz, którego Kaczyński schował na czas wyborów. Jednak Polonia w USA jest takim żelaznym elektoratem, który lubi wojenną retorykę, więc prezes puścił tam Macierewicza. Ponieważ są to spotkania zamknięte i bardzo daleko, więc nie przypuszczano, że polska opinia publiczna pozna przebieg tych agitacji wyborczych. Dlatego tam właśnie można się dowiedzieć jakie są prawdziwe zamiary Kaczyńskiego po wygranej w wyborach parlamentarnych.
Według tej narracji rządząca przez osiem lat Platforma Obywatelska to grupa okupantów Polski z obozu komunistycznego, zaś wiele nazwisk, jeżeli chodzi o dramat smoleński zostało ustalonych. To samo dotyczy tego, co nazywamy aferami, a co powinniśmy nazywać grabieżą narodu polskiego. Macierewicz stwierdził, że mamy do czynienia z całą siecią wspierających się nawzajem ludzi ze służb specjalnych. Bez rozpoznania struktur przestępczych w Polsce, nie da się Polski uratować i odbudować. Nietrudno się domyślić, że te struktury przestępcze to – zdaniem PiS – ludzie Platformy Obywatelskiej.
Przez krótkie dwa lata rządów PiS, mieliśmy do czynienia z taką retoryką, mieliśmy głośną aferę z telewizyjnym aresztowaniem chirurga, co wpisywało się w obsesyjną nienawiść Zbigniewa Ziobry do lekarzy kardiologów, którzy jego zdaniem zabili mu ojca. Mieliśmy tajemniczą śmierć Barbary Blidy, do dziś nie wyjaśniono, jak to się stało, że była posłanka niby to zastrzeliła się sama, a na broni nie było jej odcisków palców, ani żadnych innych. Mieliśmy kosztującą miliony akcję osaczającą byłego prezydenta Kwaśniewskiego, która okazała się całkiem nietrafiona, bo szukano zupełnie wymyślonych „haków”.
Dziś żądza zemsty jest znacznie większa. Retoryka prezesa i jego partii od lat dzieli Polaków na tych prawdziwych i na zdrajców, którzy są niegodni nazwy Polaka. Zemsta prezesa dotknie wielu ludzi, którzy przez te lata byli na różnych szczeblach władzy. Spędzą najbliższe lata na rozprawach w sądach lub niektórzy w Trybunale Stanu. PiS będzie szukał winnych tzw. zamachu smoleńskiego. Będziemy mieli karnawał oskarżeń i potwarzy rzucanych na przeciwników tej partii. Chleba nie będzie, bo o gospodarce PiS nie ma zielonego pojęcia, ale igrzysk przez następną kadencję nam nie zabraknie. Ktoś w końcu musi zapłacić za to, że Jarosław kazał bratu lądować we mgle.