Zaledwie parę dni temu w tekście o arcybiskupie Wesołowskim cytowałem włoską La Repubblica:
Wiadomość o śmierci Wesołowskiego pozostawia bez poczucia sprawiedliwości jego ofiary, a bezkarnymi tych, którzy mu pomagali i go chronili.
A dziś przeczytałem w Gazecie Wyborczej:
Włoska agencja Ansa podała, powołując się na źródła watykańskie, że Józef Wesołowski został złożony w trumnie ubrany w sutannę i z pierścieniem biskupim.
I dalej:
Dopiero po jego śmierci Watykan poinformował jedynie, że decyzji o odrzuceniu odwołania nie ogłoszono, by „nie pogarszać sytuacji”. Nieogłoszenie wyroku oznacza, że nie jest on prawomocny.
/…/ w oficjalnych notach biura prasowego Stolicy Apostolskiej figuruje on jako „Jego Ekscelencja arcybiskup”.
W tym kontekście złośliwe zatytułowanie felietonu o Wesołowskim „Patron pedofilów” przestaje być złośliwe. Można się spodziewać, że z biegiem czasu koledzy arcybiskupa wybielą pamięć o nim, a wszelkie deklaracje papieża Franciszka o zwalczaniu przestępstw seksualnych wśród duchownych stają się tyle warte, ile papier, na którym zostały zapisane. Jak widać, wśród duchownych ochrona własnych kumpli jest imperatywem najważniejszym i w tej mierze watykańska organizacja przypomina inną, której ojczyzną również jest Italia.