Na kijowskim Majdanie zbierały się grupy obywateli Ukrainy, tzw. zwyczajnych szarych ludzi, którzy mieli już dość życia w kraju bez perspektyw, oligarchicznych rządów Janukowycza, który coraz bardziej wpychał kraj w objęcia Rosji. Marzyła im się Ukraina z dostępem do Europy, choćby i po to by pojechać do Polski na saksy bez wiz, bez zaproszeń. Pamiętamy sami czasy, gdy i dla Polaka to był szczyt marzeń, bo miesięczna pensja za granicą równa była półrocznym zarobkom w kraju. Większość rozsądnych Polaków popierała aspiracje Ukraińców, choć rzecz jasna nie brakowało ksenofobicznych reakcji. Jednak tak już jest w demokracji, wszyscy mają prawo do wypowiadania swych opinii.
Polski Majdan zaistniał 18 czerwca 2014 roku. Nie jest to żaden warszawski plac, ale gabinet redaktora naczelnego tygodnika „Wprost”. Kogo zobaczymy na barykadach? Z jednej strony jest to ekstremalnie lewacki Piotr Ikonowicz, a tuż obok niego stoi prawa ręka Janusza Korwina Mikke, czyli poseł Wipler. Z drugiej w gronie obrońców wolności tłumionej przez siepaczy Tuska w liczbie bodajże ośmiu, staje cały świat dziennikarski zgromadzony w siedzibie redakcji w liczbie przynajmniej setki reporterów, operatorów i dziennikarzy. W gronie obrońców demokracji znajdują się też działacze Ruchu Narodowego, którzy podczas wcześniejszych zadym próbowali bić się z policją, rzecz jasna policją reżimu platformerskiego. Na barykadach wolności stoi niczym – Marianna z chorągwią – Monika Olejnik, ta sama, która karierę dziennikarską rozpoczynała w stanie wojennym.
Szary człowiek siedzi w domu przed telewizorem i otwiera oczy coraz szerzej. Nie ma go na barykadach, bo nie identyfikuje się ani z TW „Stokrotką”, ani z Latkowskim, który skazany był za pospolite przestępstwa polegające na tzw. wymuszeniu rozbójniczym. To nie jest dobre towarzystwo dla większości obywateli. Ten polski majdan jest bowiem bardzo elitarny i to w nie najlepszym znaczeniu tego słowa.
Kto jest jego założycielem? Są trzy możliwości.
Od miesięcy pojawiały się plotki o oferowanych dziennikarzom nagraniach. Nie było wiadomo kto i kogo nagrał, ale miały to być ważne nagrania. Być może to właśnie ta transakcja zaowocowała pozyskaniem nagrań przez tygodnik „Wprost”, który kiepsko sobie radził przez ostatnie miesiące pod kierownictwem Sylwestra Latkowskiego. Od dawna wiadomo było, że „Wprost” poziomem zbliża się do tabloidów, zajmując się głównie sprawami prywatnymi rozmaitych celebrytów lub skandalami. Rynek kolorowych tygodników jest trudny, a „Wprost” kiedyś miał opinię pisma lewicowo-centrowego, zmiana emploi tygodnikowi nie pomogła. Właścicielem tygodnika „Wprost” jest Platforma Mediowa Point Group S.A, której większościowym akcjonariuszem i wydawcą tygodnika jest Michał Maciej Lisiecki. 10 czerwca Point Group kupuje spory pakiet akcji, a następnego dnia startuje afera podsłuchowa. Pomimo problematycznej sytuacji na giełdzie, która zniżkuje w obliczu afery, to akurat te akcje rosną. 9.06.2014 kurs akcji wynosił 0,34 PLN, a tydzień później już 0,40PLN za akcję. Wzrost o 8,11% – pozostaje się zastanawiać, kiedy akcje zostaną odsprzedane z zyskiem. W sytuacji, gdy firma ta miała 33 miliony straty za rok 2013, jest to bardzo prawdopodobne.
Być może największa afera polityczna ostatnich lat ma ściśle ekonomiczne przyczyny.
Początek czerwca zaczyna się tajnym posiedzeniem sejmu, który ma orzec o utracie immunitetu Mariusza Kamińskiego byłego szefa CBA. Sprawa wydaje się przegrana. Koalicja ma przewagę, a na dodatek SLD oraz TR też chcą pociągnięcia Kamińskiego do odpowiedzialności prawnej. Można się spodziewać, że zaczną się pojawiać w mediach kolejne rewelacje odkrywające metody działań Kamińskiego. Wpadki agenta Tomka to pikuś w porównaniu z tym, czego dowie się opinia publiczna już nawet za parę tygodni. Jest też tajemnicą poliszynela jest, że od CBA po ABW i prokuraturę wciąż tkwi wielu zwolenników PiS, mogą zostać zdekonspirowani. Trzeba uruchomić zasłonę dymną, aby rewelacjom tym przeciwstawić informacje kompromitujące rząd. Śledzenie rządu jest prowadzone od lat, teraz trzeba tylko wybrać odpowiednie nagrania. Możliwość publikacji dostaje prasa i telewizja, a tymczasem niespodziewanie Kamiński wygrywa. „Taśmy prawdy” lepiej by się przydały przed wyborami, ale machina została już uruchomiona, „Wprost” zaczyna publikację, trzeba zatem rozpętać jak największą zadymę licząc na to, że doprowadzi to do ustąpienia rządu.
To druga z możliwości.
Polska aktywność na arenie międzynarodowej jest solą w oku Rosji. Nie tylko chodzi o poparcie dla Ukrainy, bo Putin doskonale wie, że działania polskiego rządu są ostrożne i wyważone, więc trudno byłoby wymyślić jakąś trzymającą się kupy prowokację. FSB co prawda produkuje medialne bomby w rodzaju tej, która twierdzi, że to polskie służby szkolą snajperów z majdanu, ale te bomby okazują się niewypałami. Znacznie poważniejszym problemem jest to, że Polska wciąż mówi o europejskim pakcie energetycznym, a to oznacza, że nie będzie można manipulować odbiorcami gazu, bo państwa europejskie zaczną sobie nawzajem pomagać. Na dodatek wcześniejsze manipulacje wrakiem i sprawami związanymi z katastrofą smoleńską, ostatnio przestają działać. Polacy przestali się interesować rzekomym zamachem i poza grupka fanatyków nikogo to już nie interesuje. Ten rząd radzi sobie zbyt dobrze jak na obecne rosyjskie plany i potrzeby. Najlepszy sposób to wywołać przesilenie polityczne i liczyć na to, że po przyśpieszonych wyborach wygra Jarosław Kaczyński, który będzie dla Europy tak kuriozalnym politykiem, że na następną kadencję Polska stanie się marginesem Unii.
Wiadomo, że agentura Rosji jest wciąż bardzo silna. Aparatura podsłuchowa i agenci są prawie wszędzie, więc trzeba tylko wybrać odpowiednie nagrania i zaoferować jakiemuś ambitnemu gryzipiórkowi, który posłuży jako „pożyteczny idiota”.
To też jest możliwa wersja wydarzeń.
3 komentarze “Polski Majdan”
Ty naprawdę nie wiesz co się wokoło Ciebie dzieje. Aż zrobiło mi się żal o Twoją osobę. Panie, polityka to nie przedszkole.
Polecam:
http://wojciechsumlinski.salon24.pl/591123,komorowski-tusk-abw-czyli-z-mocy-bezprawia
Poczytaj wpisy pod.
Może coś zrozumiesz. A jak nie, to po prostu musisz jeszcze dorosnąć.
przez siedem miesięcy (14 listopada ub. r. – 10 czerwca br.) „członek zarządu nabył ponad 2,2 mln akcji i zbył ponad 1,2 mln akcji”, więc informacja o kupnie 235 tys. akcji „nie może być rozpatrywana w kategorii sytuacji nadzwyczajnej, związanej z wyjątkowymi okolicznościami”
http://gielda.onet.pl/prezes-point-group-skupowal-akcje-spolki-na-dlugo-,18489,5643772,1,news-detal
Pierwsze informacje na temat akcji były nieco inne. Ale faktycznie obraz stanu rzeczy z biegiem czasu zaczął się zmieniać.