Mała Syrenka jest chyba pierwszą baśniową postacią, która doczekała się swojego pomnika. W kopenhaskim porcie siedzi na kamieniu od 1913 roku. Posąg został stworzony dzięki mecenatowi Carla Jacobsena (właściciela Carlsberga) przez rzeźbiarza Edvarda Eriksena. Modelkami były żona rzeźbiarza i tancerka Ellen Price.
Przez dziesiątki lat syrenka cieszyła oczy turystów i mieszkańców miasta, przypominała im nieśmiertelną opowieść o miłości, która potrafi się poświęcić, aż wreszcie stała się symbolem. A jak to z symbolami bywa, zawsze znajdą się tacy, którzy symbole próbują niszczyć i burzyć.
Mała syrenka doświadczyła wielu prób. Począwszy od 1961 roku, gdy posąg pomalowano na czerwono i ubrano w biustonosz, poprzez kilkakrotne próby pozbawiania jej głowy, wysadzania jej w powietrze, aż do ubrania w muzułmańską burkę w 2007 roku.
Duński rysownik Thomas Holsting (a także świetny muzyk, o czym kiedyś jeszcze napiszę) potraktował symbol nieco łagodniej. Przedstawiając współczesną wersję Małej Syrenki, która podobnie jak pierwowzór tęsknie patrzy w dal, wypatrując swego ukochanego. Ten zaś, zanim „odszedł w siną dal” zostawił jej pamiątkę.
W rysunku ujęła mnie delikatna i nieco smutna ironia. Jest on także przykładem, że nie trzeba niszczyć symboli, by pokazać ludziom, że świat się zmienia. Wolę subtelny humor niż kilogram trotylu, ot taki staroświecki ze mnie facet.
PS. Thomasowi dziękuję za zezwolenie na publikację jego rysunku.