Pewnego razu w późnych latach trzydziestych ubiegłego wieku pewien podpity gość wykrzyczał gdzieś na Krakowskim Przedmieściu, że marszałek Rydz-Śmigły to idiota. Obywatela aresztowano i skazano za… zdradę tajemnicy państwowej. Rzecz jasna to jest popularny przed wojną dowcip. W nowszej wersji pojawił się za czasów prezydentury Wałęsy, a później Lecha Kaczyńskiego, gdy policja z uporem godnym lepszej sprawy ścigała bezdomnego pijaka za obraźliwe pod adresem prezydenta słowa.
Dowcip przypomniał mi się w związku z trwającą drugi dzień komedią narodową pod tytułem „eksperci Macierewicza zeznają”. Gdy media opublikowały pierwsze fragmenty zeznań, Macierewicz złożył zawiadomienie o możliwym popełnieniu przestępstwa ujawnienia tajemnicy śledztwa. Ta tajemnica jest krótka i rozsądnym ludziom znana od dawna. Eksperci Macierewicza to banda ignorantów i dyletantów, którzy na poparcie swych tez spiskowych mają jedynie swoją fantazję.
Ponieważ zeznania owych ekspertów od siedmiu boleści niczego do smoleńskiego śledztwa nie wnoszą, prokuratura zdecydowała się ujawnić prasie fragmenty zeznań, litościwie zamazując nazwiska owych pseudonaukowców.]
Sam badań takich nie prowadziłem i nie brałem w nich udziału. Nie byłem też nigdy obecny na miejscu katastrofy lotniczej, jestem inżynierem budowlanym. – czytamy w zeznaniach.
W sprawie katastrofy z dnia 10 kwietnia 2010 r. wiadomo jest mi tyle, ile można przeczytać w gazetach. – zeznaje kolejny ekspert.
Inny tak uzasadnia swe kompetencje: Dodatkowo jako dziecko oglądałem wybuchające stodoły w czasie pożarów po wojnie.
Skąd taka kompromitacja „najwybitniejszych naukowców” w eksperckiej grupie Macierewicza? Otóż zeznając w charakterze świadka w prokuraturze nie można sobie fantazjować ze swadą podobną do tej na spotkaniu któregoś z klubów „Gazety Polskiej”. Prokurator zadaje konkretne pytania i oczekuje konkretnych odpowiedzi. Wprowadzenie prokuratury w błąd może mieć nieprzyjemne skutki. To dlatego nagle smoleńscy eksperci oklapli i zamiast gromkim głosem ogłaszać swe domniemania na temat ohydnego zamachu, grzecznie i bez bajdurzenia odpowiadali na pytania. Myślę, że dobrze by się stało, gdyby zeznawał również sam Macierewicz oraz Jarosław Kaczyński. Dobrze by było usłyszeć, co ten ostatni ma do powiedzenia w kwestii swojego określenia „prawie zamach”.
Był prawie zamach, bo Macierewicz zgromadził trzódkę prawie ekspertów? A prawie robi wielką różnicę, jak przekonywała nas pewna reklama. 😉
3 komentarze “Wybuchające stodoły”
Tekst w „Gazecie Wyborczej” jest kolejnym etapem strategii mającej na celu zdyskredytowanie w oczach opinii publicznej naukowców podważających oficjalną wersję katastrofy smoleńskiej, aby nikt nie brał pod uwagę ich wniosków oraz, aby ludzie nie dociekali przyczyn tragedii smoleńskiej. Ujawnienie niektórych protokołów z zeznań świadków w kontekście ataku politycznego na niezależnych naukowców jest kolejnym dowodem na rażący brak niezawisłości prokuratury wojskowej.
PS
Jeżeli pierwszy raz w historii współczesnego lotnictwa badanie wypadku odbywa się bez rekonstrukcji wraku, to jednak trzeba pochylić czoło przed geniuszem Laskiem i jego „profesorami”
Tylko powiedz Belfer. Czy kiedyś taki ekspert będzie miał prawo powiedzieć, że badał katastrofę smoleńską, bo widział raport Millera. Ja wolę eksperta co ogląda skrzydło w locie.
Taki krótki komentarz, a tyle bzdur. Po pierwsze rekonstrukcje wraków robi się bardzo rzadko. Często jest to kompletnie niemożliwe, a często po prostu niepotrzebne.
Po drugie nie ma żadnego ataku politycznego na „naukowców”. Politycznie atakuje się polityków, przecież ci naukowcy nie będą kandydatami PiS? A może będą?
Prokuratura ujawniła bzdety rzekomych naukowców całkiem słusznie. Jakąż bowiem one stanowią tajemnicę, skoro nie mają kompletnie żadnego znaczenia. To, że Binienda opracował swą słynną symulację bez posiadania danych technicznych TU-154? To tylko ciekawostka, a nie tajemnica śledztwa.
To kolejne twoje wcielenie father bossie, ale nie stajesz się przez to bardziej interesujący.
„Zgodnie z naszą wiedzą zarówno prof. Jacek Rońda, jak i prof. Jan Obrębski nie są specjalistami w zakresie badania przyczyn katastrof lotniczych. W ramach stosunków pracy obowiązujących ich w Akademii Górniczo-Hutniczej jak i Politechnice Warszawskiej Panowie Profesorowie nie prowadzą badań związanych z tą tematyką. Zajmują się z powodzeniem informatyką, mechaniką, mechaniką budowli i wytrzymałością materiałów budowlanych” – napisały w oświadczeniu zamieszczonym na stronie uczelni władze Akademii Górniczo-Hutniczej i Politechniki Warszawskiej.
Link do oświadczenia: http://www.agh.edu.pl/aktualnosci/info/?tx_ttnews%5Btt_news%5D=713&cHash=63bce1ef855c0ce234669de54fee530a
Paskudne rektory, nie mają szacunku dla niezależnych badaczów i napadają ich politycznie… ech…