Był sobie młyn, który stał na ulicy Młyńskiej. Starsi mieszkańcy mówią, że był tu zawsze. Historia mówi, że od bardzo dawna. Początkowo był drewnianym młynem wodnym, który był zasilany przez wartko płynącą rzeczkę. Po dużym pożarze wsi, gdy spłonęło wiele budynków, odbudowano młyn lub może postawiono go na nowo. Był już dużym murowanym budynkiem.
Kolejne dziesiątki lat podjeżdżały pod rampę chłopskie wozy zaprzęgnięte w konie, wyładowywano z nich ziarno, aby później załadować worki z mąką. Z biegiem czasu uznano, że wydajniej i nowocześniej będzie młyn pracował zasilany energią elektryczną. Młyńską odnogę rzeczki zasypano, a zamiast szumu, plusku i skrzypienia młyńskiego koła słychać teraz było burczenie elektrycznych silników. Kolejne lata młyn pracował, podjeżdżały coraz to nowe wozy. Coraz częściej bywały ciągnięte przez traktor, który do odgłosu młyńskich silników dodawał swój nieśpieszny spalinowy warkot. W końcu lat osiemdziesiątych młyn zaczął podupadać, by w końcu stanąć. Przegrał konkurencję z nowoczesnością. Przez lata stał pusty, cichy, opuszczony.
Parę lat temu mój przyjaciel Michał z Londynu, organizował w Tuchomiu plener fotograficzny i w porozumieniu z dyrektorem Domu Kultury wystawę poplenerową urządzili właśnie w starym młynie.
Okazało się, że ów zatrzymany w czasie relikt dawnej myśli technicznej na wystawy się nadaje. W ostatnim dniu czerwca tego roku odbyła się tam kolejna wystawa. Przy pomocy Domu Kultury zorganizował ją fotografik Eugeniusz Reszka, którego nie bez racji mozna dziś nazwac fotograficznym kronikarzem Tuchomia.
Tym razem przedmiotem wystawy były jednak zdjęcia sprzed lat zebrane wśród mieszkańców miejscowości. Najstarsze z nich pokazywały sceny z początków XX wieku. Kawałek historii, która minęła, pokazany w budynku, który czasy świetności również ma już za sobą.
Starsi mieszkańcy czasami ze zdziwieniem odnajdowali na zdjęciach siebie lub rodzinę, czy znajomych, niekiedy dano zapomnieli o niektórych sytuacjach lub o tym, że ktoś robił zdjęcia.
Na zdjęciach uwieczniono wiele zabawnych, wiele codziennych, a także wiele oficjalnych sytuacji. Bohaterowie niektórych zdjęć być może woleliby się dziś nie oglądać na fotografiach z podobizną Bieruta w tle. Poglądy zmieniają się wraz z politycznym wiatrem historii, ale stare fotografie pokazują prawdę.
Był sobie młyn, który stał na ulicy Młyńskiej. Jak długo jeszcze będzie stał?
Komentarz do “Młyn na Młyńskiej”
Jest to jeden z niewielu budynków Tuchomia z duszą. Miejmy nadzieje, że nowy właściciel to doceni i poszanuje. Istnieją nieliczne przykłady dobrze przeprowadzonych rewitalizacji. Niestety negatywnych przykładów jest co nie miara. Myślę, że wątpliwości nie podlega znalezienie nowej funkcji dla tego budynku. Sęk tkwi w pomysłowości a w dalszym etapie w detalu.
Polecam zapoznanie się z np. projektem Stadtregal w Ulm. Rewitalizacja budynku fabryki silników Magirus. Świetny projekt z różnorodną funkcją od loftów po biura. Ponieważ osobiście pracuję w biurze architektonicznym, które przeprowadziło tą rewitalizację muszę dodać, że była to bardzo dochodowa decyzja dla inwestora, która zresztą pociągła za sobą całą okolice.
Uważam, że nie można iść z Tuchomskim Młynem na łatwiznę.
Chętnie podejmę się tego wyzwania, chociaż na brak pracy nie narzekam.