Polska telewizja wczoraj zaprezentowała pierwszą część głośnego niemieckiego filmu „Nasze matki, nasi ojcowie”. Słuszna decyzja, bo jeśli chcemy coś krytykować, a media pełne są krytyki niemieckiego wybielania historii, to powinniśmy z przedmiotem krytyki się zapoznać. Film zaczyna się od spotkania piątki przyjaciół w przeddzień wyjazdu dwóch braci żołnierzy na front rosyjski. Tańczą i piją, są w dobrych nastrojach, bo przekonani są, że wojna skończy się lada moment zwycięstwem Niemiec. Nie byłoby w tej sytuacji nic dziwnego, ani nieprawdziwego, gdyby nie to, że jednym z nich jest Żyd.
Historia mówi nam, że prześladowania ludności żydowskiej zaczęły się zaraz po objęciu władzy przez nazistów. Pierwsze szykany zaczęły się już 1 kwietnia 1933 roku – bojkotem żydowskich sklepów, banków, lekarzy i prawników. Kilka dni później wprowadzono przepisy zabraniające Żydom obejmowania stanowisk w administracji. Trzy lata później tzw norymberskie ustawy rasowe pozwalały na pozbawienie Żyda obywatelstwa i własności. W 1938 doszło do tzw. kryształowej nocy, pogromu Żydów i już wtedy w obozach koncentracyjnych znalazło się ok. 30 tysięcy Żydów. W 1933 roku w Niemczech mieszkało ponad pół miliona Żydów, spora część wyjechała do innych krajów Europy i USA. W 1939 zostało około 200 tysięcy. Po wybuchu wojny wszędzie wprowadzano ograniczenia swobód ludności żydowskiej, umieszczano ją w gettach i zmuszano do noszenia oznaczeń na ubraniu. Politykę zagłady Żydów Niemcy rozpoczęli już w połowie 1941 roku.
A tymczasem akcja filmu rozpoczyna się w połowie 1941 roku i piątka przyjaciół, a wśród nich Żyd bawią się razem. Film zaczyna się od kłamstwa. Przyjaźń pomiędzy Żydem z jednej strony, a oficerem niemieckiego Wermachtu z drugiej jest bardzo mało prawdopodobna, a została przedstawiona jako coś co zdarzało się wśród zwykłych młodych ludzi. Tym bardziej jest to fałszywe, że bohaterowie są przedstawieni jako ludzie wierzący w sens wojny, jej słuszność i chcący służyć krajowi, dlaczego zatem mieliby negować słuszność ustaw rasowych?
Kłamstwo drugie polega na tym, że w filmie pojawia się zaledwie dwóch nazistów, o których od razu możemy powiedzieć, że należą do tych „złych”.
Czy jest w tym filmie coś, co można uznać za prawdę? Coś, co nie przekłamuje historii? Tak, na przykładzie rodziny żydowskiego bohatera filmu widzimy tragedię ludzi, którym odebrano ich kraj. Niemieccy Żydzi to byli przeważnie ludzie obyczajowo, kulturowo i językowo zasymilowani. Oni najzwyczajniej w świecie czuli się Niemcami. Zanim ich wymordowano, pozbawiono ich narodowości. Warto o tym wspomnieć w kontekście społeczności żydowskich na terenach wschodniej Polski, które były najczęściej odrębnymi enklawami ludzi o innej religii, innym języku i mających dużą świadomość swojej odrębności.
2 komentarze “Nasze kłamstwa, nasze bujdy”
Uważam, że jedyne co można uznać za bezdyskusyjną prawdę to fakt, że os strony koncepcji i wymowy graficznej tzn. kadrowania kolorów itd. jest to jak najzwyczajniejszy plagiat. Twórcom filmu tak się musiał spodobać serial Kompania braci Spilberga, że żywcem zerznęli co się dało.
Druga prawda, to fakt, że twórcy nie zawsze byli obecni na lekcjach historii. Ich wiedza historyczna bardzie przypomina jakąś naiwną fantazję na temat w której główna rolę grali ich dziadkowie i ojcowie. Cóż dobre wychowanie nakazuje szanować starszych wiekiem i to im w pełni się udało. Ca cenę prawdy historycznej!!!
Czekam na film pod tytułem „Nasze matki, wasi ojcowie”. Film ten nie musi być kroniką wszystkich wypadków z całego okresu II wojny światowej, ani też różnych wojennych frontów. Film ten można osadzić na ulicy Pawiej w Warszawie. Tam można pokazać, co robili w czasie wojny ich ojcowie z naszymi matkami. Wystarczy ograniczyć się do przedstawienia kilku z tysięcy przypadków aresztowań, tortur i wyroków śmierci na bezbronnych polskich kobietach wykonanych przez ich tatusiów w mundurach Gestapo. Zgodnie z prawdą historyczną, bez tanich chwytów i przekłamań.