Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Czym skorupka nasiąkła?

Podobno przysłowia są mądrością narodów. Jedno z nich brzmi: Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci.
Może zatem warto porozmawiać o tym, czym nasze skorupki nasiąkły?
Kilka lat temu jedną z obietnic PiS podczas kampanii wyborczej było wybudowanie trzech milionów mieszkań, jeśli partia ta zdobędzie władzę.

Trzy miliony mieszkań?
Trzy miliony mieszkań?

Większość Polaków pamięta czasy PRL i doskonale wie, że mieszkania były zawsze jednym z głównych priorytetów „władzy ludowej”, a zarazem jedną z wielu klęsk tej władzy. O mieszkaniach zawsze mówiło się „problem mieszkaniowy”, a wiele polskich komedii zajmowało się tym „problemem”. Śmialiśmy się, oglądając serial „Alternatywy 4”, choć był to trochę śmiech przez łzy. „Władza” budowała mieszkania i przydzielała je obywatelom. Zwykle wciąż było mieszkań za mało, a ponieważ to „władza” decydowała, więc często nadzieje wielu potencjalnych lokatorów spełzały na niczym, bo mieszkanie dostawał ważny specjalista (często kolega lokalnego prezesa lub sekretarza partii), milicjant lub wojskowy, a potem dopiero zwykły obywatel zapisany do spółdzielni i czekający kilkanaście lat.
Lata, które upłynęły od czasu bankructwa PRL, źle się obeszły z pamięcią wielu rodaków. Zdążyli zapomnieć, że na upragnione mieszkanie czekało się przynajmniej kilkanaście lat, ale zapamiętali, że mieszkania się „dostawało”, co zresztą niezupełnie zgodne jest z prawdą.
Nic więc dziwnego, że hasło budowy trzech milionów mieszkań spotkało się z doskonałym przyjęciem wyborców. Kaczyński oczywiście od początku wiedział, że jego rząd nie zbuduje ani jednego mieszkania, bo w żadnym normalnym kraju rząd nie zajmuje się budowaniem mieszkań. Budowaniem zajmują się firmy budowlane, które działają na zlecenie inwestorów, a to z kolei oznacza, że zbudowane mieszkania trzeba sprzedać tak, by przyniosły zysk, a nie rozdawać je za darmo. Dziś z jednej strony mieszkań w Polsce wciąż brakuje, a z drugiej jest ich w nadmiarze i stoją puste.
Pluskwa, czyli karaluch
Pluskwa, czyli karaluch

Kilka dni temu poseł „Solidarnej Polski”, czyli przedstawiciel wyrzuconych z PiS, podczas przemówienia uzasadniającego wniosek o odwołanie ministra transportu, usiłował wręczyć przedstawicielom rządu pluskwę w słoiku. Pluskwa okazała się potem karaluchem, a wniosek upadł. Ale jest to również przykład z gruntu fałszywej tezy, że minister transportu buduje drogi. Minister ma zadanie stworzyć odpowiednie warunki i ramy prawne w których poruszać się będą instytucje i firmy budujące drogi. Drogi budowane są przez firmy i przypadki ewentualnych nadużyć w tych firmach nie są sprawą ministra, ale prokuratury oraz policji. Jeśli ktoś myśli, że powinno być inaczej to znaczy, że tkwi wciąż w realiach PRL. To właśnie tam w naszej niedawnej historii był ciąg przyczynowo-skutkowy od ministra po prezesa spółdzielni, który był tak samo „władzą” jak milicjant lub sekretarz partii.
Możemy mieć do rządu wiele rozmaitych pretensji, często bardzo słusznych, ale rząd nie jest od rozdawnictwa mieszkań, ani też od tworzenia miejsc pracy. Jeśli ktoś oczekuje od rządu miejsca pracy, to powinien pamiętać, że w dawnym PRL dostawało się nakazy pracy i ruszało się z tobołkiem na drugi koniec Polski. Bo tak decydowała władza.

Oceń felieton

6 komentarzy “Czym skorupka nasiąkła?”

Możliwość komentowania została wyłączona.