Podobno przysłowia są mądrością narodów. Jedno z nich brzmi: Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci.
Może zatem warto porozmawiać o tym, czym nasze skorupki nasiąkły?
Kilka lat temu jedną z obietnic PiS podczas kampanii wyborczej było wybudowanie trzech milionów mieszkań, jeśli partia ta zdobędzie władzę.
Większość Polaków pamięta czasy PRL i doskonale wie, że mieszkania były zawsze jednym z głównych priorytetów „władzy ludowej”, a zarazem jedną z wielu klęsk tej władzy. O mieszkaniach zawsze mówiło się „problem mieszkaniowy”, a wiele polskich komedii zajmowało się tym „problemem”. Śmialiśmy się, oglądając serial „Alternatywy 4”, choć był to trochę śmiech przez łzy. „Władza” budowała mieszkania i przydzielała je obywatelom. Zwykle wciąż było mieszkań za mało, a ponieważ to „władza” decydowała, więc często nadzieje wielu potencjalnych lokatorów spełzały na niczym, bo mieszkanie dostawał ważny specjalista (często kolega lokalnego prezesa lub sekretarza partii), milicjant lub wojskowy, a potem dopiero zwykły obywatel zapisany do spółdzielni i czekający kilkanaście lat.
Lata, które upłynęły od czasu bankructwa PRL, źle się obeszły z pamięcią wielu rodaków. Zdążyli zapomnieć, że na upragnione mieszkanie czekało się przynajmniej kilkanaście lat, ale zapamiętali, że mieszkania się „dostawało”, co zresztą niezupełnie zgodne jest z prawdą.
Nic więc dziwnego, że hasło budowy trzech milionów mieszkań spotkało się z doskonałym przyjęciem wyborców. Kaczyński oczywiście od początku wiedział, że jego rząd nie zbuduje ani jednego mieszkania, bo w żadnym normalnym kraju rząd nie zajmuje się budowaniem mieszkań. Budowaniem zajmują się firmy budowlane, które działają na zlecenie inwestorów, a to z kolei oznacza, że zbudowane mieszkania trzeba sprzedać tak, by przyniosły zysk, a nie rozdawać je za darmo. Dziś z jednej strony mieszkań w Polsce wciąż brakuje, a z drugiej jest ich w nadmiarze i stoją puste.
Kilka dni temu poseł „Solidarnej Polski”, czyli przedstawiciel wyrzuconych z PiS, podczas przemówienia uzasadniającego wniosek o odwołanie ministra transportu, usiłował wręczyć przedstawicielom rządu pluskwę w słoiku. Pluskwa okazała się potem karaluchem, a wniosek upadł. Ale jest to również przykład z gruntu fałszywej tezy, że minister transportu buduje drogi. Minister ma zadanie stworzyć odpowiednie warunki i ramy prawne w których poruszać się będą instytucje i firmy budujące drogi. Drogi budowane są przez firmy i przypadki ewentualnych nadużyć w tych firmach nie są sprawą ministra, ale prokuratury oraz policji. Jeśli ktoś myśli, że powinno być inaczej to znaczy, że tkwi wciąż w realiach PRL. To właśnie tam w naszej niedawnej historii był ciąg przyczynowo-skutkowy od ministra po prezesa spółdzielni, który był tak samo „władzą” jak milicjant lub sekretarz partii.
Możemy mieć do rządu wiele rozmaitych pretensji, często bardzo słusznych, ale rząd nie jest od rozdawnictwa mieszkań, ani też od tworzenia miejsc pracy. Jeśli ktoś oczekuje od rządu miejsca pracy, to powinien pamiętać, że w dawnym PRL dostawało się nakazy pracy i ruszało się z tobołkiem na drugi koniec Polski. Bo tak decydowała władza.
6 komentarzy “Czym skorupka nasiąkła?”
No cóż. Od dawna w rożnych przekazach spotykam się z kłamstwami, manipulacjami i stereotypami w ocenie rządów, działań partii PiS.
Pan belfer nie jest tu żadnym wyjątkiem. A że główne źródło jego wiedzy to Gazeta Wyborcza, jest jak jest.
Dlatego ciągłą próbą udowodnienia, że PiS nie spełniał obietnic wyborczych jest słynne:
PiS obiecał 3 miliony mieszkań…
A wystarczyłoby wziąć program wyborczy PiS z 2005 roku i poczytać:
Według naszego programu mieszkaniowego Rodzina na Swoim, każda rodzina powinna dysponować samodzielnym mieszkaniem.
W ciągu najbliższych 8 lat należy wybudować od 3 do 4 milionów mieszkań.
Odbiorcą programu budownictwa społecznego będą rodziny o średnich
i niskich dochodach, których nie stać na kupno lokalu na wolnym rynku.Z programu budownictwa socjalnego skorzystają osoby, których nie stać na mieszkanie społeczne. Budownictwo socjalne powinno być finansowane przez gminy.
I co?
Należy wybudować, a nie wybudujemy. W 8 lat a nie w 2.
Czy to dociera to leminga ze zlasowanym przez GW i TVN mózgiem?
Jako że PiS to jedyna to tej pory partia, która obietnice wyborcze spełniała, na efekty nie trzeba było długo czekać.
Tylko w okresie styczeń-wrzesień 2007 roku liczba pozwoleń na budowę mieszkań wzrosła o 51,9% r/r wg GUS.
W całym roku 2007 wydano ok 250 tys. takich pozwoleń.
W ciągu 8 lat przybyłoby ok. 2mln mieszkań (jeśli by nie było tendencji wzrostowej). Teoretyczne 3mln było możliwe, ale tego nigdy już się nie dowiemy.
Więc zaprawdę powiadam Wam POpaprańcy:
Nie pytajcie gdzie te 3 miliony mieszkań obiecanych przez PiS. Zapytajcie raczej siebie, dlaczego jak było tak dobrze, nie daliście szansy na ich wybudowanie?
Jak zwykle nic nie zrozumiałeś.
Nie chodziło o to, że PiS nie dotrzymuje obietnic, chodziło o to, że mógł sobie obiecywać, co chciał, bo to nie rząd buduje dziś mieszkania. Ale Polacy przyzwyczajeni do takiego myślenia rodem z PRL i tak sobie to inaczej wyjaśniają. Żadne budowanie domów nic nie zmieni, bo ludzie nie mają pieniędzy na kupno. A budownictwo socjalne finansowane przez gminy to utopia, ponieważ gminom nie starcza na dużo ważniejsze zadania bieżące.
Program Rodzina na swoim polegał na tym, że to właśnie Skarb Państwa dopłacał do kredytu, który można było przeznaczyć na zakup już istniejącego lub będącego w budowie domu jednorodzinnego bądź mieszkania w budynku wielorodzinnym. Kredytem tym można było również pokryć koszty budowy mieszkania w budynku wielorodzinnym. Tym samym państwo przyczyniało się do budowy mieszkań i powodowało obniżenie cen nieruchomości.
Nie było to co prawda tak jak po PRLu, kiedy to obywatele wykupili mieszkania za grosze, ale zawsze coś.
Niestety Platfusy rządzą i program Rodzina Na Swoim został zakończony 31 grudnia 2012 roku.
Owszem, nieudolne państwo może ciąć wydatki rezygnując z wszelkiej pomocy obywatelom. Tym sposobem zmusza ludzi do opuszczenia tego kraju w celu szukania życia na przyzwoitym poziomie. Ale czy to jest dobre rozwiązanie? Na pewno nie, dla obecnych młodych emerytów i tych niebawem przyszłych.
Pomyśl o tym, panie Maćku.
Najlepiej wprowadzić autonomię dla ludzi tęskniących za gospodarką planową. Linia demarkacyjna to Wisła. Na wschód od Wisły mieszkaliby zwolennicy starych porządków, rząd tam by budował 3 miliony mieszkań (ciekawe jak szybko by się to udało) oraz drogi itp. Stolicę można by przenieść na KUL do Lublina, drugim ośrodkiem władzy byłby lewobrzeżny Toruń z Jego Wysokością T. Rydzykiem na czele. Premier Jarosław Kaczyński nie miał by politycznych przeciwników, znacznie ułatwiło by to pracę rządu. Pozostali mieszkańcy kraju dzisiaj zwanego Polską mieszkaliby na między Wisłą a Odrą/Nysą. Jak by się ten kraj nazywał jeszcze nie wiadomo, może coś w stylu Kondominium Nieprawdziwych Polaków. Wszyscy byli by zadowoleni, Jarek stałby na czele Prawdziwej Polski a reszta korzystałaby z dóbr demokracji politycznej oraz gospodarczej poprawy życia w kraju. Z pewnością ten podział miałby też pozytywny wpływ na program telewizyjny a w szczególności na telewizyjny Dziennik.
Taki pomysł już kiedyś podawała Astrid ze wskazaniem na pomysłodawcę, którego jednak nie pamiętam. To jest teoretycznie jedyne rozwiązanie.
Pierwszy raz słyszałem ten pomysł od Kryszaka gdy parodiował Michnika w pierwszej połowie lat 90-siątych