Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Fool on the Hill (1)

Styczeń powoli zbliża się do końca, a więc tradycyjnie przyglądam się polskim i zagranicznym politykom, czy powiedzieli coś takiego, co umacnia nas w przekonaniu, że są kretynami. Niestety nie otrzymałem od czytelników żadnych sugestii na temat największego idioty w roku ubiegłym, więc pozostawiam to miejsce nieobsadzone. Na pomysł cyklu Fool on the Hill wpadłem zresztą dopiero w drugiej połowie zeszłego roku, więc zebrałem tylko pięciu kandydatów.
W styczniu za to mamy grupkę kandydatów, ale wszyscy związani są z jednym wydarzeniem. Marszałek sejmu, Ewa Kopacz przyznała sobie i wicemarszałkom nagrody wynoszące tyle ile roczne dochody raczej zamożnego Polaka. Pani marszałek kandyduje do nagrody wypowiedzią, że ma prawo oceniać swoich pracowników. Dlaczego wypowiedź jest głupia? Pracodawcą pani marszałek i jej zastępców jest suweren, czyli naród, a ona pełni zaszczytną służbę dla tego narodu, więc pensja jej się należy jak psu kość, ale nagrody nie. Tylko naród może ją nagrodzić, a tą nagrodą może być doskonały lub kiepski wynik w następnych wyborach.
Drugim kandydatem jest przedstawiciel lewicy – wicemarszałek Wenderlich, który na sugestie dziennikarza radia ZET odpowiedział, że odda swą nagrodę, jeżeli dziennikarz odda swoje zarobki na cele społeczne. Pan lewicowy wicemarszałek ma duże braki w ekonomii i nie tylko. Jak widać nie odróżnia swej społecznej służby, za którą płaci mu naród od roboty u prywaciarza. Bo Radio ZET to prywatna firma.
Trzecim kandydatem jest minister Gowin, który wydalił z siebie złotą myśl o następującej treści: Są pewne argumenty przemawiające za tym, żeby osoby piastujące ważne funkcje publiczne nie miały problemów, żeby dotrwać do pierwszego.
Biedaki, muszą sobie przyznać po czterdzieści tysięcy nagrody, bo do pierwszego nie dociągną. Strasznie ciężkie jest życie tej polskiej klasy politycznej, jak oni się poświęcają dla tego narodu. Od lewicy do prawicy. Za głodowe pensje w tym sejmie robią. Dobrze, że minister Gowin się za nimi ujął. Biedna pani Kopacz to chyba nawet w anemię wpadła, bo taka blada.
O Ministrze Gowinie miałem wątpliwą przyjemność pisać już kilka razy, zwykle źle. Jedną z najgłupszych jego wypowiedzi opisywałem dawno temu w artykule Piąta kolumna. Ta ostatnia również wznosi go na szczyty politycznej głupoty, okraszonej sporą dawką bezczelności i kpiny z wyborców, którzy muszą dotrwać do pierwszego, mając często mniej niż jedną dziesiątą poselskiego uposażenia.
Jest kryzys, politycy tłumaczą nam konieczność cięć społecznych, rosną podatki, a tym czasem dumni przedstawiciele narodu lekką rączką dają sobie nagrody. To ja się pytam za co? Za bzdety na temat in vitro i związków partnerskich? Za kłótnie w sprawie aborcji? Za buble prawne i debilne awantury na sali sejmowej?
I wcale nie chodzi o to, że te ćwierć miliona da jakieś oszczędności, bo w skali kraju jest to mały pikuś, ale chodzi o to, ze ci przedstawiciele narodu od lewackiej lewicy do religijnej prawicy wzięli kasę pokazując nam wyborcom, że mają nas w dupie.
A idiota Gowin to postanowił uzasadnić, przeto zdobywa tytuł głupka miesiąca.

Oceń felieton

4 komentarze “Fool on the Hill (1)”

Możliwość komentowania została wyłączona.