Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Handlowa niedziela

Przeczytałem dziś, że polscy biskupi w liście pasterskim, który odczytany został w kościołach stwierdzili, że „chrześcijańska rodzina nie powinna spędzać niedzieli w centrach handlowych na zwiedzaniu czy zakupach”. W liście podkreślono również, że „takim zachowaniem wyrządzamy również krzywdę osobom, które muszą z tego powodu pracować w niedzielę”.
Patrzę dziś na ten apel z perspektywy moich wieloletnich pobytów w Danii, która od stuleci nie była katolicka, a od dawna jest mało religijna, jeśli jako religijność pojmować będziemy w kategoriach wpływu kościoła na życie publiczne. Pamiętam, jak przed kilku jeszcze laty śpieszyliśmy się w sobotę do sklepu „Doin Netto”, by zrobić podstawowe zakupy na weekend, o których zapomnieliśmy. Ta sieć miała wówczas sklepy otwarte nieco dłużej, wszystkie inne zamykano w sobotę o 14:00. W następnych latach rozluźniano przepisy dotyczące handlu w dni wolne, w wyniku kolejnych negocjacji ze związkami zawodowymi. Sieć „Netto” przestawiła się na handel w soboty do 20:00 inne dyskonty również. Także i wielkopowierzchniowe centra handlowe były czynne coraz dłużej, choć małe sklepy w nich czasem zamykały podwoje nieco wcześniej. W tym roku przed świętami duża sieć „Bilka” czynna była nawet do 24:00, a w normalnym czasie pracuje do dwudziestej drugiej codziennie przez cały tydzień.
Dania była najbardziej restrykcyjnym krajem w Europie, pod względem możliwości handlu w dni wolne i nie miało to nic wspólnego z religią. Dziś już nic z tego nie pozostało. Podobnie w wielu innych krajach europejskich. Zawsze znajdziemy jakiś czynny dyskont lub hipermarket. Zatem w pewnym sensie Polska ze swoim ustawodawstwem, które zakazuje handlu wielkopowierzchniowego w niektóre święta, ma dziś najlepszą sytuację.
Paradoksalnie – wobec mojego stosunku do kościoła – zgadzam się z biskupami, że chrześcijańska rodzina nie powinna świętować niedzieli w centrum handlowym, każda inna zresztą też. Lepiej iść z dziećmi do muzeum, może do teatru lub choćby do kina. Pospacerować, porozmawiać i pokazać, że oprócz świata pieniędzy istnieje coś jeszcze. Niech księża i biskupi wychowują swe owieczki skuteczniej, na spowiedzi pytając nie o antykoncepcję, ale o to czy przypadkiem nie spędzają niedziel na zakupach. Jednak niech nie apelują o „zmianę ustawodawstwa dotyczącego handlu w ten dzień” (czyli w niedzielę), bo to droga donikąd. Zadaniem księży nie jest wtrącanie się w ustawodawstwo kraju, wymądrzanie się na tematy polityczne, bo natychmiast budzi to zrozumiały i oczywisty sprzeciw społeczny. Raz już mieliśmy taką organizację, która stawiała się ponad państwo. Nazywała się PZPR. Więcej nic podobnego nie chcemy.
Jeśli ludzie nie będą chcieli robić zakupów w niedzielę, to sklepy szybko przeliczą swoje zyski i straty. Zatem spędzajmy dni wolne od pracy tak jak chcemy, pamiętając, że są ciekawsze zajęcia w niedzielę niż galop po Ikei*.


* Zaobserwowałem kiedyś, że zbiorowy amok Szwedów koncentruje się na Ikei w niedzielne przedpołudnia i stąd ta aluzja.

Oceń felieton

3 komentarze “Handlowa niedziela”

Możliwość komentowania została wyłączona.