– Znacie ten film? Na pełnym morzu zaczyna tonąć statek pełen prawników.
– Nie. Ale dobrze się zaczyna.
W myśl nowych przepisów, jakie w trybie nadzwyczajnie ekspresowym, przygotowują posłowie Platformy Obywatelskiej zapewne trafiłbym do sądu jako oskarżony o mowę nienawiści. Na razie jednak jeszcze przepisów nie ma, więc pozwolę sobie na kolejny dowcip.
Gdzieś na dalekim i dzikim zachodzie Ameryki wędrują razem Żyd, Hindus i amerykański kauzyperda. Późnym wieczorem dotarli do chaty ubogiego farmera, który miał miejsce w chacie tylko dla dwóch wędrowców, a trzeciego musiał skierować do obórki. Skromnie poszedł tam Żyd, ale po chwili słychać pukanie do drzwi.
– Niestety nie mogę tam nocować – mówi Żyd – świnia to zwierzę nieczyste, religia mi nie pozwala.
Westchnął Hindus i poszedł do obory, lecz po chwili znów słychać pukanie.
– Nie mogę tam nocować – rzecze Hindus – krowa to święte zwierzę i nie wolno mi jej wchodzić w drogę.
Mówi się trudno, wstał prawnik i poszedł do obórki, lecz po chwili słychać znów pukanie. Rozdrażniony już nieco farmer otwiera drzwi i co widzi? W progu stoją krowa i świnia.
Pomimo wielu zastrzeżeń do Ameryki muszę przyznać, że Amerykanie mają najlepsze na świecie dowcipy o prawnikach. Mają też tysiąc i jeden powodów, by prawników nie lubić. Pomimo jednak niechęci do prawników i niskiego poziomu zaufania społecznego do tej grupy zawodowej nie należy jej eliminować z procesu stanowienia nowego prawa. Ponieważ gdy za prawo zabierają się dyletanci, to wychodzą z tego koszmarki i potworki.
Przygotowywana nowelizacja Kodeksu Karnego już teraz zasługuje na kilka najgorszych przymiotników. Między innymi projektodawcy wymyślili, że karalne może być znieważanie osób ze względu na ich naturalne lub nabyte cechy osobiste lub przekonania. Jest to tak pojemne sformułowanie, że z jednej strony nie dopuszcza krytykowania złodzieja (przecież to jego nabyta cecha), z drugiej wyklucza kłótnie polityczne (bo za złą opinię o bandziorach z ONR będzie można trafić do sądu), nie będzie można zbyt ostro wypowiadać si o kibolach i osiedlowych prymitywnych żulach. Oczywiście każda władza będzie mogła czuć się dużo pewniej, bo trudniej będzie ją krytykować bez obaw. Z drugiej też strony będzie można liczyć na większą liczbę rękoczynów, bo jak już iść pod sąd, to za coś konkretnego.
Nasz parlament szczyci się w każdej kadencji wieloma aktami prawnymi jakie wychodzą z Sejmu. Niestety często są to knoty. Mniej prawa na potrzeba, ale lepszego. Co jakiś czas pojawiają się kolejne sygnały, że ofiary gwałtów nie są właściwie traktowane i ze trzeba wdrożyć nowe bardziej restrykcyjne prawo, które będzie lepiej chronić zgwałcone kobiety. A ja twierdzę, że nie trzeba nam nowego prawa. Jednak policjant pytający ofiarę: „a dlaczego poszła tam pani w krótkiej sukience” lub „dlaczego miała pani tak duży dekolt”, powinien po prostu z hukiem wylecieć z pracy. Gdyby zdarzyło się kilka takich głośnych przypadków, następni niejako z automatu nauczyliby się kultury. Żadne prawo nie załatwi tego, żeby policjant, prokurator lub sędzia nauczyli się empatii. To kwestia kultury osobistej, ale i przy istniejącym prawie można chamów zmusić, by choćby udawali kulturalnych.
Te same uwagi dotyczą tzw. mowy nienawiści. Jeśli wymyślimy ogólne i wszechpojemne przepisy, takie prawo nigdy nie będzie stosowane lub będzie stosowane wybiórczo i instrumentalnie. Przepisów prawnych mamy aż nadto, należałoby nawet niektóre z nich usunąć. Całkowicie zbędny jest np. artykuł 212, który w trybie karnym pozwala prywatnie oskarżać o pomówienie. Projekt przygotowywany obecnie przez Platformę jest projektem złym ju na etapie idei. A na etapie przepisów jest już po prostu idiotyczny. A Grzegorz Braun nadal wygłasza swoje opinie, zapraszany jest do telewizji i powoli staje się celebrytą, zamiast podlegać właśnie obserwacji psychiatrycznej, czy jest w stanie odpowiadać za własne czyny.
Tak przy okazji, jeśli jest ktoś kogo bardziej nie lubię niż prawników, to są to skundleni dziennikarze.
3 komentarze “Meandry prawa”
No prosze co za zmiana zdania, jescze niedawno sam autor domagał się karania za „mowę nienawiści” i „odpowiedzialności za słowa”, a jak przestraszonemu rozpasaniem obywatelowi władzunia wyszła naprzeciw z projektem który tym wszystkom bezeceństwom położy kres, to się okazało, że projekt jest zły, bo w swej ogólności nie określa dokładnie co wolno a co nie i od luźnej interpretacji będzie zależało co akurat jest a co nie jest mową nienawiści i dzielni bojownicy postępu okładający epitetami np. kosciół katolicki czy katoli ogólnie, będą podpadali pod ten sam paragraf, co jakiś troglodyta wygłaszający hasła o zakazie pedałowania.
Każdy średnio inteligentny człowiek rozumie, że wolność albo jest albo jej nie ma. Wolność słowa ma to do siebie, że albo jest i wtedy godzimy się z wszystkimi jej zaletami i wadami, albo jej nie ma. Oczywiście pragnący wolność słowa ograniczać Belfer ma problem wyłącznie z tym, żeby ograniczyć ją odpowiednio i odpowiednim grupom, a nie tym, z którymi akurat sympatyzuje. Ewidentnie brak mu odpowiedniego urzędu który dokładnie określi co i wobec kogo można a czego nie można, czyli po prostu odpowiedniego Ministerstwa Prawdy.
Oczywiście, ustawę w jej obecnej formie jeszcze by przebolał zapewne, dopuki przy korycie są POwcy albo SLDowcy robiący za przekaźniki z brukseli.
Tymczasem to wszystko jest jak zwykle walką socjalizmu z problemami nie znanymi w innych ustrojach. Amerykanie rozwiązali ten problem już w XVIII w. wprowadzając pierwszą poprawkę do konstytucji.
Nie ma żadnej zmiany zdania. Nadal uważam, że Braun powinien odpowiedzieć za podżeganie do zbrodni. Ale nie potrzeba do tego dodatkowych przepisów, nigdy nie twierdziłem inaczej.
Ale żeby cię usatysfakcjonować w zakresie mowy nienawiści, to napiszę, ze tak debilnego komentarza prócz father bossa nikt jeszcze nie napisał. Widać z niego, że zwolennicy PiSu cierpią na ogromny niedostatek szarych komórek i nie potrafią sklecić paru zdań tak, aby miały sens.
Następny taki beznadziejny komentarz usunę. Wysil się trochę.
Aha, to twoje „a ty głupi” to jest niby polemika na poziomie? 🙂