Scenariusz wydarzeń jest tak nieprawdopodobny, że kojarzy się z kiepskim filmem z gatunku political fiction. Trudno byłoby uwierzyć, gdyby nie fakt, że to się zdarzyło naprawdę.
Jedna z większych gazet ogłasza rankiem, że badania chemiczne wykryły na częściach samolotu ślady materiałów wybuchowych. Opinia publiczna jest wzburzona i oczekuje wyjaśnień. Jarosław Kaczyński oświadcza, że „zamordowanie 96 osób, w tym prezydenta RP, innych wybitnych przedstawicieli życia publicznego, to niesłychana zbrodnia”. W godzinach popołudniowych prokuratura dementuje wiadomości z „Rzeczypospolitej”. Jasno i wyraźnie pada sformułowanie, że artykuł jest nieprawdziwy, bo żadnych materiałów wybuchowych nie wykryto. Właśnie – mówi starszy mężczyzna na przystanku do swego rozmówcy – nie wykryto, a nie, że ich nie było. Kolejna teoria spiskowa poszła w lud. Teraz już jej nic nie zatrzyma. Polska prokuratura kłamie, bo te ślady materiałów wybuchowych na pewno były, ludzie przecież wiedzą od lat, że to był zamach, a teraz tylko się potwierdziło.
W godzinach wieczornych „Rzeczpospolita” zaczyna dementować na stronie internetowej swoje wcześniejsze informacje. Pada sformułowanie „pomyliliśmy się”. Jakiś czas potem to sformułowanie znika. Oświadczenia gazety i jej naczelnego stają się coraz bardziej rozmyte. W ostateczności chodziło im niby o to, że śledztwo trwa za długo. Wśród prawicowych komentatorów pojawiają się rozmaite teorie. Niektórzy twierdzą, że to prowokacja wymierzona w Jarosława Kaczyńskiego, by go sprowokować. Jeśli tak, to się udała. Lider opozycji konserwatywno-religijnej „walnął z grubej rury”. Bardziej skompromitować się nie mógł. Inni twierdzą, że pojawiają się nowe niezbadane dowody i chodziło o ruch wyprzedzający, by prokuratorzy nie „zamietli ich pod dywan”.
Dla większości obserwujących polską scenę polityczną to jednak tylko kolejny dowód paranoi. Sprawa smoleńska będzie ciągnąć się latami i nikt nie przekona grupki zwolenników teorii spiskowych, że to nie był zamach. Brednie te przejdą do legendy i będą żyć w niektórych środowiskach nawet za lat sto. Co cztery lata ktoś będzie je wykorzystywać, by zdobyć poklask wymierającego moherowego elektoratu. I tak ad defecatam mortem.
3 komentarze “Kto zabił Lecha Kaczyńskiego?”
A wystarczyło po prostu zrobić rzetelne śledztwo. Jeszcze na dodatek, aby rozwiać wątpliwości powołać międzynarodową komisję śledczą. W końcu zginął prezydent niemałego kraju w Europie i paru generałów NATO.
Przecież to był zwykły wypadek lotniczy.
Co nie, Belfer?
@father_boss:
Żadne rzetelne śledztwo nie przekona przekonanych o zamachu. Międzynarodowa komisja śledcza? Jak? Kochani politycy z innych krajów pomóżcie nam zrobić śledztwo, bo my sami nie umiemy? Droga Unio zrób za nas śledztwo, bo zwolennicy PiS nam nie wierzą? Kochane USA zróbcie śledztwo, aby Jarosław uwierzył, ze nie było zamachu?
Nie istnieją żadne procedury w takich wypadkach, gdy prezydent dużego kraju decyduje się lądować pomimo ewidentnie złych warunków pogodowych. Nie istnieje na świecie żaden precedens w takiej sprawie. Nikt by za nas tego śledztwa nie zrobił. Ta katastrofa to typowe kukułcze jajo i nikt nie chce się mieszać w wewnętrzne kłótnie Polaków.
Tak na marginesie, to gdybym byl zamachowcem to lepszej okazji nie moglbym sobie wymarzyc:) Co do trotylu, to urzadzenia ktore byly przy okazji demonstrowane w TV sa tak czule ze poprostu moglyby wykazac jakies sladowe ilosci przeniesione na wrak poprzez zolnierzy czy wiatr:)