Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Corpus coniurationis

Przyglądając się fantastycznej twórczości uprawianej przez posłów obciążonych tzw. zespołem Macierewicza oraz rozmaitych – najczęściej samozwańczych – ekspertów, myśleliśmy, że już nic nigdy w tej dziedzinie nas nie zaskoczy. Wśród najbardziej odlotowych spiskowych teorii na temat wypadku lotniczego w Smoleńsku do tej pory prym wiodła hipoteza rozpylonego helu. Hel miałby nagle zmniejszyć siłę nośną skrzydeł prezydenckiego samolotu i spowodować gwałtowne opadanie, które skończyło się uderzeniem w ziemię. To doskonały sposób na niemal naturalny wypadek lotniczy, pod warunkiem, że istniałaby technologia pozwalająca na niezauważalne rozpylenie takiej ilości gazu, która jednocześnie musiałaby być bardzo precyzyjna względem przelatującego samolotu. Gaz rozpylony chwilę za wcześnie zmieszałby się z powietrzem i podniósł się w górę (jest lżejszy od powietrza), chwilę za późno nie spowodowałby już katastrofy.
Druga z hipotez mówiła o rozpyleniu sztucznej mgły. Ta hipoteza ma dwa słabe punkty. Po pierwsze wymaga dużej liczby odpowiednich wytwornic. Rosyjska armia je ma, tylko nikt ich nie widział w Smoleńsku, a przecież tyle zdjęć i filmów się pojawiło, także tych niewygodnych dla Rosjan. Drugi słaby punkt to założenie, że pomimo mgły polski samolot z jakichś powodów będzie chciał wylądować na przekór zdrowemu rozsądkowi. Inaczej mówiąc hipoteza zakłada obecność na pokładzie kompletnych debili i samobójców.
Jednak przekonanie tzw. prawdziwych Polaków o spisku na życie najlepszego prezydenta od czasów Mieszka I było wciąż niezachwiane. Kolejną teorią była teoria bombowca. TU-154 to przerobiony bombowiec i nie miał prawa się rozbić. Skrzydło urwane z powodu uderzenia w brzozę to manipulacja, a na pokładzie doszło do wybuchu, który rozerwał samolot na strzępy.
Tę tezę jakimiś sobie tylko znanymi wyliczeniami poparł nigdy nikomu nie znany wcześniej doktor Binienda z podrzędnej amerykańskiej uczelni. Ostatnio nawet jakieś kawałki metalu zbadali jacyś – znów rzekomo niezależni – eksperci i stwierdzili, ze był wybuch. Autentyczność szczątków badanych gwarantuje „Gazeta Polska”. Tak więc obecnie triumfuje hipoteza zamachu za pomocą bomby.
Jednak pojawiła się nowa teoria spiskowa, która przebija wszystko. Polska prasa, telewizja i radio podały, że pojawiła się strona z bardzo drastycznymi zdjęciami ze Smoleńska.

Oburzenie w polskich mediach
Oburzenie w polskich mediach

Po interwencjach polskiego MSZ część stron zniknęła, z wyjątkiem tych na amerykańskich serwerach. Jak wiadomo, tzw. pierwsza poprawka jest gwarancją wolności słowa w USA i opierając się na niej Amerykanie nie zamykają nawet stron faszystowskich. Jednak rozemocjonowani oglądacze stron z drastycznymi zdjęciami, choć natychmiast zaczęli spekulować, dlaczego te zdjęcia się pojawiły w internecie i dlaczego akurat teraz. Dokładniej zaś, jaki interes w tym miał Putin i co on teraz knuje.
Mało kto jednak spróbował przedrzeć się przez rosyjski tekst, którego oprócz zdjęć było tam sporo. Znajomość rosyjskiego w narodzie ginie, a szkoda – chciałoby się rzec przy takich okazjach.
Autor strony proponuje bowiem najbardziej odjechaną teorię spiskową. Nie wiem co bierze, ale towar ma przedniej jakości. Otóż samolot wylądował – według niego – normalnie. Dopiero potem zabito pasażerów i rytualnie wypatroszono zwłoki odcinając im między innymi ręce i nogi. Przypadek „rzekomej katastrofy” w Smoleńsku porównuje do rytualnych mordów seryjnego mordercy z Ukrainy i jakąś rzekomo rytualną zbrodnią z Sewastopola. Przyznam się, że przez całość tych bredni nie przebrnąłem. Nie dość że majaczenia chorego umysłu, to jeszcze w obcym języku. Jednak jasno i wyraźnie trzeba stwierdzić, że nasze rodzime koncepcje spiskowe to przysłowiowy „mały pikuś” przy tym nawiedzonym rosyjskim tropicielu rytualnych zbrodni.

5/5 - (1 vote)

10 komentarzy “Corpus coniurationis”

Możliwość komentowania została wyłączona.