Ludzie polują w miejskiej betonowej dżungli. Polują – uściślijmy – na śmietnikach. Wybierają z nich przede wszystkim aluminiowe puszki oraz inne metalowe przedmioty. Nie gardzą także innymi znaleziskami.
Stereotyp każe powiedzieć, że bieda i głód w oczy ludziom zagląda. Nieco inaczej to wygląda z perspektywy mieszkańców osiedli. Wieczorem śmietniki się zapełniają, więc łup jest najlepszy. Hordy zbieraczy ruszają na łowy w środku nocy. Zwykle w ciągu paru minut są w stanie wybebeszyć duży blaszany pojemnik. Choćby mieszkańcy nie wiadomo jak dbali o porządek, rano zastaną wszystkie swoje śmieci luzem obok pojemnika wraz z podartymi plastikowymi torbami. Jeśli jest wiatr, rozwiewa śmieci po całym osiedlu, zlecą się gołębie i przybiegną bezpańskie psy i koty. Czasem mieszkańcy wynoszą stare meble. Natychmiast pojawiają się specjaliści od odzysku. Na miejscu wyciągną części metalowe, drewniane poukładają na wózku w zgrabny stosik, niepotrzebne resztki rozrzucą po całej okolicy. Nie szukają pracy, choć są to często ludzie w sile wieku, mało tego, na samą propozycję pracy zareagują śmiechem, na śmietnikach zarabia się więcej niż w normalnej pracy.
Rzekomo w Polsce szanujemy pracę fizyczną. Na wsi do dziś często komuś, kto ciężko pracuje, mówi się na powitanie: „Szczęść Boże”. Ten etos pracy ma różne korzenie. Po pierwsze jest to szacunek dla pracy na roli, bowiem, ziemia nas żywi i to dzięki pracy rolnika mamy co jeść. To dawna tradycja. Z drugiej strony wciąż pokutuje symbol „klasy robotniczej” jako podstawy socjalistycznego państwa. Nie darmo wszyscyśmy się uczyli wierszy o górnikach na Barbórkę. Niektórzy zapewne pamiętają rozmaite czytanki o hutnikach, robotnikach produkujących lokomotywy, czy choćby o „Heli-traktorzystce”. Jednak wystarczy się nazywać Komorowski i pracować na swej działce, by internet zaroił się od durnych komentarzy pod zdjęciami. Chyba jednak ten etos pracy nie jest szczery.
Będąc w Barcelonie, często widziałem po drugiej stronie ulicy zabawny widok. Co ranek na sąsiadujących balkonach pojawiały się dwie panie i toczyły długie rozmowy. Stały już tam, gdy wstawałem koło dziewiątej i podczas, gdy Barcelona leniwie (wraz ze mną) budziła się do życia, kumoszki gadały w najlepsze do jedenastej. Ach te baby – gaduły. Prawda to, czy wpadłem też w kleszcze stereotypów?
2 komentarze “W kleszczach stereotypów”
Cóż.Jaki prezydent, takie o nim komentarze.
PS
Są tacy freeganie.
Cyt.
„Freeganie to zazwyczaj ludzie młodzi, studenci lub ci, którzy studia niedawno skończyli. Grzebią po śmietnikach nie z przymusu, tylko z wyboru. Nie kieruje nimi ubóstwo lecz idea. Przeciwni nadmiernemu konsumpcjonizmowi, korzystają z produktów spożywczych, które każdego dnia ze sklepowych półek i magazynów masowo trafiają do utylizacji. Pod osłoną nocy zaglądają do kontenerów ze śmieciami na tyłach hipermarketów. Wyszukują owoce, warzywa, puszki z mięsem… Wieczorami pojawiają się za zapleczach restauracji, których właściciele coraz częściej wystawiają niesprzedane potrawy. Sprzyjają im również sprzedawcy na targowiskach. Owoce czy warzywa, które miałyby się zmarnować, wkładają do specjalnie przygotowanych kartonów. Są tam produkty zdaniem sprzedawców nieestetyczne, uszkodzone, albo te, których nie sprzedali w ciągu dnia.”
Cóż.Jaki prezydent, takie o nim komentarze.
Właśnie. Kartofel.