Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Cyryl i zbuntowane cipki

Religia to opium dla ludu. Nikomu nie trzeba przypominać autora tej wypowiedzi, bowiem Włodzimierz Ilicz Lenin był również autorem pierwszego na świecie praktycznego wdrożenia teoretycznej koncepcji państwa sformułowanej przez Marksa i Engelsa. Zgodnie z założeniami rewolucji robotniczej od 1917 roku w Związku Radzieckim religia była zabroniona lub – w lepszych okresach – ledwie tolerowana. Nic dziwnego. Sam komunizm był rodzajem religii, więc aktywnie zwalczał konkurencję.

Cerkiewny happening
Cerkiewny happening

Po upadku komunizmu, rządzący stwierdzili, że opium dla ludu może mieć swoje dobre strony, dlatego nie do końca zlikwidowana religia odżyła. W Rosji od niepamiętnych czasów trwał sojusz ołtarza z tronem, więc w pewnym sensie wróciło stare. Różnie to w historii bywało, czasem przewagę władzy miewali patriarchowie prawosławni, a częściej carowie Rosji. Kościół narodowy, bo takim jest Cerkiew Prawosławna w Rosji, ma swoje zalety dla państwa. Małe jest prawdopodobieństwo przemycania przez taki kościół obcych – zza granicy płynących – treści. Jednak z drugiej strony, dyktatura może stosunkowo łatwo rządzić takim kościołem i wykorzystywać religię i duchownych do swoich własnych celów, które niekoniecznie dla religii i dla narodu będą korzystne. Odnosząc to do czasów dzisiejszych – jak Putin zagra, tak Cyryl zatańczy.
Odbywająca się obecnie wizyta patriarchy moskiewskiego w Polsce i gotowość do podpisania bardzo rozważnego w treści i optymistycznego wspólnego listu do wiernych – katolickich i prawosławnych, polskich i rosyjskich – jest niczym innym, jak elementem rosyjskiej polityki zagranicznej. Przyszła pora na poprawienie stosunków z Watykanem i okazaniem różnorodności (w tym religijnej) Rosji. Należało też podkreślić, że Rosji zależy na coraz lepszych stosunkach z Polską. Putin zagrał, a Cyryl podskoczył do Warszawy. Samo uroczyste powitanie zwierzchnika Prawosławia w Rosji w Polsce wskazuje na to, że wizyta była „dogrywana” na szczeblu państwowym, a Cyryla można traktować jako jednego z zastępców Putina (drugim zwykle jest premier). Plan był dobry, tylko niestety, niczym królik z kapelusza, wyskoczyła sprawa grupy o nazwie Pussy Riot.
Dziewczyny, które nazwały swój zespół Bunt Cipek, właśnie zostały skazane na dwa lata łagru. A łagry w Rosji, podobnie jak niegdyś w Związku Radzieckim, to nie sanatorium. O ile Anders Behring Breivik w norweskim kiciu w luksusowych warunkach dożyje późnej starości, o tyle dziewczyny z Pussy Riot niekoniecznie. Podczas pobytu w łagrze mogą zostać wielokrotnie zgwałcone, dorobić się szkorbutu lub gruźlicy z niedożywienia i wycieńczenia ciężką pracą, a na dodatek dostać dodatkowe kary do odsiadki za nieprzestrzeganie regulaminów łagrów. Wystarczy spojrzeć na Chodorkowskiego, który od kilku lat odsiaduje swój wyrok w łagrze, żeby zrozumieć, że rosyjski „wymiar sprawiedliwości” z rosłego chłopa potrafi zrobić anemika, a co dopiero z kilku słabych kobiet.
Aby dokładniej podkreślić bezsens tego wyroku, przypomnę, że chodzi o mało kulturalny występ w cerkwi polegający na odśpiewaniu piosenki niby-modlitwy o treści: Bogurodzico przegnaj Putina. Ten happening w swej wymowie był stricte polityczny, ale patriarcha Cyryl, który wcześniej poparł Putina jako jeszcze kandydata na prezydenta, był głównym oburzonym i żądającym surowego ukarania.
Zbuntowane cipki świata nie zmienią. Putin wykorzystał sprawę po mistrzowsku. Sam wypowiedział się łagodnie, wyrażając nadzieję, że dziewczyny nie zostaną surowo ukarane. Sąd rozpatrywał sprawę wyłącznie w kategoriach obrazy uczuć religijnych i całkowicie pominął antyputinowski wydźwięk piosenki. Całe odium nadmiernie surowego wyroku spocznie na Cyrylu i Cerkwi Prawosławnej, a to spowoduje większą niechęć do niej wśród sporej części opozycji. Skłócić opozycję z cerkwią? To doskonały pomysł, bo gdyby się kiedyś zjednoczyły, mogłyby stanowić realną siłę. To kolejny dowód na to, że Cyryl jest niedźwiadkiem na łańcuchu, który choć czasem robi miłe wrażenie, to całkowicie jest zależny od trzymającego łańcuch Władymira Putina. Dziewczyny z Pussy Riot zostały wykorzystane politycznie i wbrew nadziejom demokratycznym nie okaże się, że Putin został obalony przez zbuntowane cipki. Nie znaczy to, że neguję jakikolwiek wpływ cipek na politykę. Nasz narodowy grafoman Sienkiewicz zgrabnie opisał w „Potopie”, jak książę Bogusław Radziwiłł, zajęty niejaką Oleńką, nie wyruszył z pomocą zbrojną Januszowi Radziwiłłowi i tak przyśpieszył upadek zdrajcy. Nie jest to historia prawdziwa, ale i w prawdziwej były znane przypadki, iż zgubna fascynacja cipką kończyła się ogromną klęską. Była to jednak zawsze tylko jedna cipka. Ot choćby należąca do Heleny Trojańskiej.
Pussy Riot przegrały, bo w putinowskiej Rosji nie ma miejsca na swobodne antyputinowskie występy, ale także dlatego, że Putin ma nadal realne poparcie. Po wyborach opowiadano dowcip, jak to przychodzi do Putina szef komisji wyborczej i mówi:
– Gospodin Putin, mam dwie wiadomości dobrą i złą.
– Dawaj tę dobrą – mówi Putin.
– Został pan prezydentem – odpowiada przewodniczący komisji.
– A zła? – pyta Putin?
– Nikt na pana nie głosował.

Niewątpliwie były fałszerstwa wyborcze, ale to tylko dowcip i spora część Rosjan potrzebuje władcy absolutnego. Przyzwyczaili się. Czy to car, czy sekretarz generalny partii komunistycznej. Wsio rawno. Putin jest jak bóg i car, wielbią go i czczą, liczą na jego łaskę i przeklinają, gdy jest gorzej. Zbuntowane cipki nie mają szans i to jeszcze przez wiele lat.

Oceń felieton

9 komentarzy “Cyryl i zbuntowane cipki”

Możliwość komentowania została wyłączona.