Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Wzruszyła mnie jej opowieść

Telewizja, gazety i internet pełne są wzruszających historii. Ludzkie losy są czasem tragiczne i wyciskają nam łzy z oczu. Pamiętacie historię chłopca chorego na raka, który pragnął dostawać widokówki z całego świata? Albo historię rozdzielonych zaraz po urodzeniu sióstr bliźniaczek? Historię dziewczyny, którą rzucił chłopak, bo miała za mały biust? Życie bywa tragiczne. Chciałbym się podzielić z czytelnikami swoim wzruszeniem i łzami nad losem biednej córki „zamordowanego w prawie zamachu” prezydenta.
Film o niej zrealizowała niejaka* Maria Dłużewska. Filmu nie obejrzałem, ale zebrałem garść cytatów – są to wypowiedzi autorki filmu opublikowane w „Gazecie Polskiej”.
Ona pakuje te rzeczy rodziców… Dlaczego? W takim momencie między śmiercią a pochówkiem na Wawelu. Bo jej kazali, żeby to było jak najszybciej, musiała przyjechać, zostawić dzieci, siedzieć, oglądać te przedmioty, błądzić wśród tych przedmiotów i pakować te straszliwe paczki… bo szybko, szybko, szybko, bo już Komorowski musiał tam wejść… bo trzeba było zabić tę pamięć!
Przypomnę, że ten ogromny pośpiech trwał od 10 kwietnia, aż do 7 lipca. gdy ostatecznie ogłoszono, że Jarosław Kaczyński nie wygrał wyborów prezydenckich. Trzy miesiące ogromnego morderczego pośpiechu w pakowaniu rzeczy. To straszne i okrutne.
Podkreślił to także dziennikarz „Gazety Polskiej”, która dołączyła płytę z filmem.
16 kwietnia, na dwa dni przed pogrzebem obojga rodziców, Marta Kaczyńska została zmuszona do pakowania ich osobistych rzeczy, jakby nie można było z tym poczekać. Słoma z butów, słoma z butów. Niecierpliwość Dyzmy, wrażliwość kamienia.
No i tak pakowała biedulka te rzeczy aż do lipca. Cóż za okrucieństwo.
Nikt jej nie pomógł, nikt nie miał dla niej litości. Ona z ogromną determinacją, z ogromną siłą walczy o dobre imię swoich rodziców.
To znów wypowiedź autorki filmu. Co za bezmyślność i brak empatii, przecież można było udzielić pomocy Marcie. Zatrudnić jakąś firmę lub chociaż BOR.
Ona niesie na plecach ten krzyż, bo spotkało ją wszystko co tylko mogło.
To ponadludzkie cierpienie Marty jest wzruszające i przejmujące do głębi.
Narodzie niewdzięczny – ty to widzisz i nic nie czynisz! Przy błahych okazjach urządzamy rozmaite zbiórki, a to na studnie w Afryce, a to na ofiary jakiegoś egzotycznego trzęsienia ziemi, a to na głupią orkiestrę Owsiaka. Zróbmy narodową zbiórkę na pałac prezydencki dla biednej Marty i na kolejne BMW za dwieście kawałków, i nowszego Porsche dla jej męża.


* Napisałem „niejaka”, bo nic o niej nie wiem, nie mylić z „nijaka”. Niby tylko jedno „e”, ale jakie ważne.

Oceń felieton

6 komentarzy “Wzruszyła mnie jej opowieść”

Możliwość komentowania została wyłączona.