Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Drzewa są piękne

Zwyczajne życie zwykle wydaje nam się mało interesujące i pozbawione walorów literackich. Gdy pojawia się powieść ukazująca przeciętnego człowieka, to zaraz się okazuje, że autor każe mu uczestniczyć w niezwykłych wydarzeniach, które przecież nie przytrafiają się większości z nas. Bohater okazuje się jednak być kimś nieprzeciętnym, zaś akcja zwykle nie ma nic wspólnego z jego życiem. Klasyczna niegdyś powieść obyczajowa nie jest popularnym gatunkiem. Czyżby współczesne życie było mniej ciekawe niż w dziewiętnastym wieku? A może po prostu starając się nadążyć za modą, przegapiamy coś istotnego?
Zawsze lubiłem schodzić z utartych ścieżek i delektować się sztuką spoza pierwszych stron mediów. Ciekawych wrażeń artystycznych szukam nieraz w rzadko odwiedzanych miejscach. Tym razem chcę zaproponować książkę.
Niewielka powieść nosi tytuł banalny „Słodkie – gorzkie”. Sądząc po tytule można się spodziewać zawartości w pełni z nim zgodnej, a więc o dobrych i złych chwilach w życiu. I tak faktycznie jest. Co zatem skłoniło mnie do recenzowania tej książki?
Autorka skrywająca się pod pseudonimem Tamara Brzoza (niemożliwe by ktoś się naprawdę tak nazywał), przedstawiona jest jako wiejska nauczycielka języka polskiego z Pomorza. Zatem niejako koleżanka po fachu, na dodatek skończyła tę samą uczelnię, więc musiało to mnie zaciekawić. Od pierwszych zresztą stron powieści widać te – świadome, sądzę – aluzje do polonistycznej wiedzy autorki. Charakterystyczne są nazwiska mówiące, które jednoznacznie charakteryzują postacie. Fredro się kłania. Bohaterka – i jednocześnie domyślna narratorka powieści – ma na imię Wiktoria. Nazwy miejscowości to dziwny miszmasz prawdziwych nazw z wymyślonymi tak, że biorąc mapę łatwo zidentyfikujemy wszystkie miejsca. Nie jest to jednak niekonsekwencja, lecz wyrafinowana gra z czytelnikiem, który ma mieć ciągłe wątpliwości – co w powieści jest autobiografią, a co zwykłym literackim prawdopodobieństwem.
Fabuła powieści obejmuje wyrywkowo czasy od schyłkowego PRL do dnia dzisiejszego i świetnie charakteryzuje wiejskie środowisko nauczycielskie. Nie mam zamiaru psuć komuś lektury i dokonywać streszczenia, ale nie mogę się złośliwie powstrzymać od zacytowania jednego genialnego wręcz fragmentu:
Inteligencja na wsi spędza czas inteligentnie. Dużo czyta, pije piwo, urządza jakieś ogniska (dla wąskiego kręgu, tylko swoich najlepszych znajomych) i sama sobą się zachwyca… jak to my się świetnie bawimy, jacy jesteśmy wspaniali, jak się razem trzymamy /…/
Ale tak naprawdę najlepiej zawsze idzie gadanie o bliźnich. Oni przecież są tacy niedoskonali, że aż miło.

Nie zamierzam dociekać, co w powieści jest prawdą autobiograficzną, a co literacką wizją rzeczywistości, bowiem jest to świetna literacka gra, którą autorka w sposób dowcipny i z dbałością o psychologiczne szczegóły podejmuje z czytelnikiem. Zawsze wydawało mi się, że polonistyczne wykształcenie jest raczej blokadą w twórczości literackiej, ale ta książka udowadnia, że się myliłem. Ważna jest umiejętność łączenia przez narratorkę zdarzeń w taki sposób, że nie odczuwamy długich skoków czasowych, bo przecież akcja toczy się przez dwadzieścia lat.
Koniec. Więcej nie zdradzę. Jeśli ktoś chce przeczytać powieść Tamary Brzozy „Słodkie – gorzkie”, niech szuka na stronie wydawnictwa Radwan – warto dowiedzieć się, dlaczego drzewa są piękne.

Oceń felieton

2 komentarze “Drzewa są piękne”

Możliwość komentowania została wyłączona.