W jednym z krakowskich kościołów pięć osób prowadzi strajk głodowy przeciwko zmianom w programie nauczania historii. – czytam w „Gazecie Wyborczej” i z wrażenia rozlewam kawę na biurku. Jak to? Dlaczego strajk głodowy? Jakież to katastrofalne zmiany chce wprowadzić Ministerstwo Edukacji Narodowej, że potrzebny jest tak dramatyczny protest pod szyldem kościelnym?
Prócz nauczycieli i uczniów niewiele osób wie, w jaki sposób naucza się historii dzisiaj. Konstrukcja takiego programu nauczania, jaki stosuje się dziś w nauczaniu historii, w dydaktycznym żargonie bywa nazywana „kręgami na wodzie”. Chodzi o to, że w kolejnych etapach nauki zaczyna się zawsze od początku, a w każdym etapie kształcenia treści się powtarza i (teoretycznie) utrwala, ale też rozszerza o nowe i pogłębione elementy. W ten sposób w klasie czwartej podstawówki, w pierwszej gimnazjum i w pierwszej liceum uczeń zaczyna od tytułowych piramid.
Gdy struktura szkolnictwa była dwustopniowa, nauka historii zaczynała się w czwartej klasie pięcioletnim cyklem, powtarzanym i rozszerzanym w czteroletnim cyklu liceum. Podobny model stosowano wówczas w nauczaniu innych przedmiotów. Dziś mamy trójstopniowy i trzyletni cykl nauczania, zatem uczeń trzykrotnie zaczyna od piramid. Efekt jest taki, że o tych piramidach to uczniowie jeszcze coś wiedzą, ale im bardziej zbliżamy się do historii współczesnej, tym jest gorzej. Taki program nauczania zdążył się całkowicie skompromitować przez kilkanaście lat od wprowadzenia gimnazjów. Z racji zbyt krótkiego cyklu nauczanie historii zmienia się w nauczanie stereotypów. W jaki sposób licealista ma poznać i zrozumieć meandry polityki XX wieku, zrozumieć tragizm i wielkość poprzedniego stulecia, skoro przez trzy lata liceum musi zmierzyć się z pięcioma tysiącami lat historii?
Czy uznalibyśmy za normalne, gdyby nauczyciel matematyki zaczynał lekcje w pierwszej klasie liceum od tabliczki mnożenia, a polonista od podstawowych zasad budowy zdania? A jednak jacyś nauczyciele historii w imię takiego właśnie systemu nauczania historii prowadzą strajk głodowy pod religijnymi (można się domyślać*) sztandarami.
Można zadać sobie pytanie, dlaczego niektórzy bronią jak niepodległości takiego schematycznego systemu w wyniku którego absolwent będzie miał bardzo powierzchowną wiedzę historyczną objawiającą się wdrukowanymi stereotypami (Mieszko I = Chrzest Polski, Grunwald = Wielkie zwycięstwo nad Niemcami, Powstanie Warszawskie = wielkie bohaterstwo Polaków) przy zerowej wręcz wiedzy na temat czasów najbardziej nam bliskich? Można również zapytać, czy ktoś – kto organicznie wręcz nie akceptuje zmian w programie do tego stopnia, że prowadzi strajk głodowy -powinien być nauczycielem.
Będę złośliwy i stwierdzę, że oczywiście w ramach wielokrotnego powtarzania schematów łatwiej wdrukować schematy także i te dotyczące współczesności. Wałęsa – Bolek, prezydent Kaczyński – Bohater Który Się Brzozom Nie Kłaniał, Smoleńsk – Drugi Katyń, Zbrodnia Smoleńska i tak dalej…
__
* Kościół jest miejscem kultu religijnego, a nie strajków, dziś nie ma żadnej racjonalnej przyczyny prowadzenia strajku w kościele – są organizacje polityczne i zawodowe, które mogą swobodnie działać. Strajk w kościele oznacza, że duchowni się na to zgodzili i popierają postulaty.
8 komentarzy “Piramidy czy atom”
Wydaje się, że strajkujący nauczyciele zapomnieli, że są nauczycielami i dla osiągnięcia politycznego celu – jakim jest zmiana zasad nauczania historii – sięgnęli po polityczną broń, czyli strajk głodowy.
Czy w ich przepracowanych, zmęczonych umysłach pojawiła się refleksja, jaki przykład dają młodzieży strajkując w ten sposób? Jaki model zachowania i jakie wartości przekazują w ten sposób młodym ludziom? Czy w ten sposób nie wychowują ich na powstańców, którzy będą gotowi oddać swoje życie za, w sumie, przegraną sprawę?
Ostatnio mówi się o „DNA kulturowym”, o „genach” kształtujących nasze zachowania w stosunku do innych ludzi, kultury, cywilizacji. Mutacją „genu” odpowiedzialnego za troskę i wysiłek w celu stworzenia lepszego jutra jest gotowość do powstańczej walki, nawet za cenę życia. Taka jest polska historia i polskie dziedzictwo. Ale czy teraz mamy stworzyć nowy polski „gen kulturowy”, jakim bez wątpienia jest walka o hołubienie upiorów z przeszłości?
Upiorów nam nie brakuje, lista może być długa, zaliczyć do nich można próbę cofnięcia czasów i wprowadzenia schematycznych wartości: my – oni, patrioci – zdrajcy, religijny nacjonalizm – Żydzi i masoni itd., itp……
‘
Swoją drogą na myśl przychodzi mi pewna pochodna tego reakcyjnego i zachowawczego sposobu myślenia prowadząca do krytyki otwarcia się na świat, jakim będą mistrzostwa Euro 2012. Dla tych krytyków mam dobrą radę.
Najlepiej będzie jak zabijemy Polskę dechami. Wtedy nie będziemy mieli wydatków większych niż te, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Tj. na kiełbasę, na wódkę i na tacę.
Teraz, nie dość, że musieliśmy z pomocą finansową Unii zbudować parę autostrad i załatać dziury w zniszczonych drogach, to jeszcze okaże się, że ta pieprzona Unia do nas przyjedzie! I trzeba będzie otworzyć dla niej drzwi w hotelach, restauracjach itp.
A przecież bez tego całego bałaganu mogłoby być nam tak dobrze! Ale muszę kończyć bo słyszę, że sąsiad woła: „Kargul, podejdź no do płota!”
Podobno Hitler chciał, aby edukacja Polaków zakończyła się na umiejętności liczenia do 100 i złożenia podpisu.
Jak widać, ten plan udaje się realizować obecnemu Fuhrerowi Tuskowi, ku uciesze młodzieży, która już nie musi się tyle uczyć. Niestety za przyzwoleniem większości wyborców.
*
Tadeo
Ta pomoc unijna to nic innego, tylko kredyt, który będziemy spłacać my, nasze dzieci i dzieci ich dzieci.
@father boss:
Skąd ci przyszły do łba te głupoty o kredytach?
A co do tego ograniczania edukacji – to właśnie dzisiejszy program historii w szkołach ogranicza się do minimum.
Zresztą, w swoim artykule nie napisałem, że proponowane zmiany są dobre, ale że obecny program jest zdecydowanie zły.
Ja właśnie pomoc unijną widzę jako kredyt.
Dotacje się kiedyś skończą, a składki będziemy płacić do usr…. śmierci.
@father boss:
Poczytaj sobie o tym, co to jest płatnik netto. Ja bym bardzo chciał, żeby Polska była płatnikiem netto, bo to by oznaczało, że poziom dochodów mamy taki jak w Skandynawii lub Niemczech.
@belfer
Niestety nigdy nie osiągniemy poziomu Niemiec czy nawet Grecji (tak, nie pomyliłem się – Grecji).
Nas potraktowano, jak narkotykowy diler narkomana.
Pierwszą dawkę daje za darmo, potem sprzedaje i uzależnia, później daje na kredyt. Narkoman się uzależnia i sprzedaje wszystko co posiada. W końcu kończy pod mostem. A diler nie stracił, bo wyssał wszystko co mógł. Tak skorzystali Niemcy, tak skorzysta Grecja i jeszcze my się na ich dług składamy tnąc wydatki kosztem obywateli. Jak już będziemy na dnie, kto się na nas złoży?
PS
Kiedyś Nicolae Ceauşescu tak przycisnął śrubę Rumunom, że do dziś nie mogą się podnieść.
No to teraz uwaga. Wysil mózgownicę father bossie. Jeśli nigdy nie osiągniemy poziomu Niemiec (Grecję pomijam) to nigdy nie będziemy płatnikiem netto. Czyli zawsze dostaniemy z Unii więcej, niż wpłacimy. Więc się zastanów, co piszesz, bo jedne twoje wypowiedzi przeczą drugim.
Drogi Belfrze
Jeśli dobrze rozumiem to: kraj, który więcej otrzymuje niż wpłaca to beneficjent netto. Płatnik netto, to taki, który wręcz przeciwnie.
No i tak zapewne jest, tylko ja posłuchałem durnia prezydenta.
http://www.wykop.pl/ramka/383992/bronek-error-komorowski-jestesmy-platnikiem-netto-do-budzetu-ue/
Więc musisz mi wybaczyć.
PS
Tylko jak już wszystko otrzymamy to decydując się na ten “system zapomogowy”, będziemy finansować w przyszłości kraje biedniejsze, co zapewne sprawi, że nigdy nie wyjdziemy z błędnego koła.
Na szczęście UE wcześniej się rozwali.