Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Breivik i inni

Kto nie zna opowieści o Herostratesie, który spalił świątynię Artemidy w Efezie. Nie znamy dziś imion architektów, ani budowniczych Artemizjonu, który uznano za jeden z cudów świata, ale znamy imię psychopaty, który świątynię unicestwił.
Psychiatria zna pojęcie „kompleks Herostratesa”. Służy do określenia ludzi, których żądza sławy i mania wielkości popycha do czynów odrażających, przestępstw, zbrodni. Wśród wielu zbrodniarzy owładniętych mania wielkości i żądzą sławy zapisze się Anders Breivik. Nie ma żadnych wątpliwości, że jest to psychopata, a na nieszczęście ofiar inteligentny i zorganizowany. Dzisiejsze „diagnozy” norweskich biegłych sądowych przypisujące mu schizofrenię są tylko żałosną próbą wytłumaczenia społeczeństwu tego traumatycznego przeżycia. Upraszczając, znaczy to: ” nasze społeczeństwo jest tak szczęśliwe i żyje w tak wspaniałym dobrobycie, że tylko wariat mógł tak postąpić”.
Tak, faktycznie Norwedzy żyją w dobrobycie, którego my możemy pozazdrościć. Jednak casus Brevika ma swoje przyczyny także w funkcjonowaniu tego państwa dobrobytu. Skandynawski model społeczny nęci nas opiekuńczością państwa, tym bardziej, że jest to państwo bogate. Jednak państwo w modelu skandynawskim jest też ostatecznym arbitrem i społeczeństwo nauczyło się ufać państwu. Moim zdaniem, bardziej niż należałoby.
Norwegia jest małym krajem, którego mieszkańcy dość mocno różnią się mentalnością od nas. A mieszka tam wielu imigrantów z krajów arabskich, których mieszkańcy i Norwegowie to jak ogień i woda. To powodowało problemy, ale w imię poprawności politycznej i wrażenia powszechnej szczęśliwości nie dyskutowano o nich.Jednak niezadowoleni byli, w tym także rasiści i współcześni wielbiciele nazizmu. Jednak nikomu nie przyszło do głowy, że w kraju powszechnej szczęśliwości ktoś może być tak niezadowolony, by posunąć się do zbrodni. Nieudolność okazała również policja podczas całego wydarzenia. I to wręcz porażającą. Oficjalne przeprosiny władze policyjne wystosowały dopiero kilka dni temu. Proces Breivika przypomina zresztą telewizyjny show. Morderca na swój sposób manipuluje sądem i czuje się jak bohater.
Kilka miesięcy temu Polskę obiegła sensacyjna wiadomość o akcji prywatnego detektywa, który pomógł polskiemu małżeństwu odzyskać dziecko odebrane im przez norweską opiekę społeczną. Z reguły takie sprawy nie są proste. Trudno jednoznacznie ocenić sytuację i zawsze należy dopuścić możliwość, ze rodzina w jakiś sposób była dysfunkcyjna. Jednak po paru miesiącach zdarzyła się jeszcze głośniejsza historia. Odebrano dzieci hinduskiej rodzinie tymczasowo mieszkającej w Norwegii. Tym razem opieka społeczna miała pecha, bowiem okazało się, że rodzice mieli mocne poparcie rządu w New Delhi. Naciski dyplomatyczne i groźba skandalu zmusiły opiekę społeczną do szukania rozwiązań kompromisowych. Nie oceniając racji, trzeba jasno sformułować przyczyny takiego stanu rzeczy. Różnice w mentalności imigrantów w stosunku do tubylców są na tyle duże, że mogą prowadzić do takich sytuacji.
Wiara społeczeństwa w mądrość rządu jest znacznie większa w Norwegii i innych państwach skandynawskich niż w wielu innych państwach Europy. Jednym z objawów było też znacznie powszechniejsze przyjmowanie szczepionki przeciw świńskiej grypie niż w innych krajach europejskich. Polska minister zdrowia Ewa Kopacz odmówiła zakupu szczepionki, a jako jeden z kluczowych argumentów podała, ze koncerny farmaceutyczne odmawiają wzięcia odpowiedzialności za skutki leku. Jeżeli państwa skandynawskie, a wśród nich Norwegia, zgodziły się na warunki, które odrzuciła Polska, to mają dziś problem. Problem, bo ustalono już, ze u części osób, szczególnie dzieci, szczepionka powoduje narkolepsję. Ale ponoszą też odpowiedzialność, bo polecały szczepionkę kupioną na własne ryzyko. Posłuszni rządowi Norwedzy dali się zaszczepić. Szczepionkę przyjęło 2 miliony obywateli, czyli blisko połowa populacji. Z tego powodu liczba zachorowań na narkolepsję była na tyle duża, ze nie można jej uważać za błąd statystyczny.
Jaki morał wynika z tych trzech tak różnych opowieści dotyczących tego samego kraju? Może taki, że my Polacy powinniśmy mniej zazdrościć tym bogatym Norwegom? Może nasz nieufny i zdystansowany stosunek do polityków ma więcej sensu niż ślepa wiara w mądrość rządu? Może nasza skłonność do emocjonalnych dyskusji, niepozbawionych czasem cech awantury, jest wentylem bezpieczeństwa i dzięki temu to nie u nas pojawił się Breivik? A zatem czy nie powinniśmy być bardziej zadowoleni z siebie?

Oceń felieton

7 komentarzy “Breivik i inni”

Możliwość komentowania została wyłączona.